Syberiada. Kocur ma cukrzycę ;(((((((

blaski i cienie życia z kotem

Moderator: Estraven

Post » Wto cze 16, 2009 20:13

Jedna z moich piwnicznic powiła 4 krówkowe maleństwa.
W niedzielę wyprowadziła je na podwórko.
Jak szłam do kościoła, 2 bidoki tuliły się pod śmietnikiem a 2 barszkowały pod okiem mamy na dachu. Jak wracałam pod śmietnikiem wygrzewały się już wszystkie 4.
Podwórko mamy obrzydliwe i zasyfione, ale to już nie długo, bo jestesmy w trakcie tworzenia wspólnoty i oderwania się nieszczęsnej administracji. Póki co trzeba było jakoś odseparować maluchy od tego syfu, dostały pudełko z recznikiem pod balkonem, bo pogoda u nas koszmarna - nie ma dnia, żeby nie lało.
W południe wracając z "marszu odchudzajacego" :oops: zajrzałam do nich, siedziały przytulone. Taka ośmiooka puchata kuleczka. :love: Postanowiąłm wieczorem zejść z żarełkiem i porobić zdjecia ku uciesze tu zagladających.
Niestety zastałam straszny widok. :(
Pudełko rozwalone, maleństw ani śladu, ich matka siedziała na murku i patrzyła na mnie pytająco.
Nie wiem gdzie się podziały :( a przeprowadzone śledztwo nie wróży nic dobrego. Podobno widziano dzieci z sąsiedniego podwórka, które przyłazą do nas po dachach, jak bawiły się kociątkami bujając je za ogonki !!!! :evil: :evil: :evil:
Kotków nie maaaaaaaa !!!
Obrazek

Hipcia

Avatar użytkownika
 
Posty: 3179
Od: Czw lut 02, 2006 20:28
Lokalizacja: Bytom

Post » Wto cze 16, 2009 22:53

Ojej Hipciu, myślisz, że dzieci są aż tak okrutne? Boże nie mogę sobie wyobrazić, co z nich kiedyś wyrośnie... :cry:

izaA

 
Posty: 11381
Od: Nie wrz 25, 2005 14:09
Lokalizacja: Warszawa-Wesoła

Post » Śro cze 17, 2009 8:12

Wiesz, mieszkam w takim miejscu, że różni ludzie tu mieszkają od naprawdę wyjątkowych po .....wyjątkowych tylko inaczej. A posesja, z ktorą graniczy nasze podwórko, należy do tych ostatnich. Tam bieda alkohol i te klimaty ... Często mamy problemy z tymi sąsiadami. Niby podwórko bezpieczne, bo przechodzi się na nie przez sień, ale z drugiej strony są niskie magazyny. Ukształtowanie terenu jest takie, że dla nas to około 3 m a z tamtego podwórka staruszek karmi na dachu magazynu naszej cukierni koty, bo dla niego to chyba niecałe półtora metra. Tak, że ciągle jesteśmy narażeni na nieproszone wizyty a dzieciaki z tamtej strony ....ehhh co tu dużo gadać możesz sobie wyobrazić jakie mają wychowanie w takim środowisku. Z tego powodu, mimo, że nasze piwniczniki dokarmiam już tyle lat ciągle staram sie je trzymać na dystans, żeby nie były zbyt ufne w stosunku do człowieka, bo boję się że ktoś im może zrobić krzywdę.
No a maluchy były bezbronne. :(
Choć jeden z nich był niesamowicie wojowniczy. Jak w niedzielę wystartowały na podwórko Atos i Portos (psy sąsiada, który chciał mnie onegdaj w piwnicy zastrzelić :evil: ) to kociaki bynajmniej nie uciekły tylko wysłaly przedstawiciela który nastwił grzbiet nastroszył antenkę i zaczął syczeć :twisted: ...i psy uciekły !!! Widać takie trochę odważne inaczej .
Obrazek

Hipcia

Avatar użytkownika
 
Posty: 3179
Od: Czw lut 02, 2006 20:28
Lokalizacja: Bytom

Post » Śro cze 17, 2009 8:19

Teraz już wszystko jasne, mówi się, że patologia i bieda są dziedziczne, widać tak...smutne te historie...

izaA

 
Posty: 11381
Od: Nie wrz 25, 2005 14:09
Lokalizacja: Warszawa-Wesoła

Post » Śro cze 24, 2009 10:37

No to coś weselszego. Moja Kasia wyjeżdza dzisiaj na rekolekcje do Chorwacji i właśnie się pakuje: połozyła walizkę i wyjęła z niej kota, poszła po bluzk,i wróciła, wyjeła kota z walizki zapakowała bluzki, poszła po spodnie, wrócila, wyjeła kota, włozyla spodnie, poszła po bieliznę, wrócila, wyjeła kota, spakowła bieliznę, posżła do łazienki po przybory do mycia. przyszła wyjeła kota z walizki itd ....spakowana zapieła walizkę i na pewno nikt nie zgadnie co bedzie musiała zrobić jak bedzie chciała ją zabrac :twisted:



Obrazek
Obrazek

Hipcia

Avatar użytkownika
 
Posty: 3179
Od: Czw lut 02, 2006 20:28
Lokalizacja: Bytom

Post » Śro cze 24, 2009 12:12

Przed zapakowaniem do luku bagażowego sprawdziłabym walizkę :P

izaA

 
Posty: 11381
Od: Nie wrz 25, 2005 14:09
Lokalizacja: Warszawa-Wesoła

Post » Śro cze 24, 2009 12:24

A przed wsiadaniem do autobusu jeszcze raz luk bagażowy !

Kasia skomentowała, ze to można bedzie już sprawdzić przy wychodzeniu z domu : jak bedzie problem z wyjsciem ( koty zwyczajowo pchają się pierwsze) to będzie ok. jeżeli nie bedzie problemu, to zanczy, że ....mamy problem czyli przeszukujemy bagaże :!:
Obrazek

Hipcia

Avatar użytkownika
 
Posty: 3179
Od: Czw lut 02, 2006 20:28
Lokalizacja: Bytom

Post » Pt lip 03, 2009 18:15

Kociołek tylko pilnował, żeby dziecku nikt miejsca w walizie nie zajął. Albo gotowego bagażu nie gwizdnął. Nikt wysiłków nieboraka nie docenił :roll:

Koty coś mają z tymi torbami podróżnymi - nowe zapachy czy cóś tak je nakręcają? Mechanizm działa chyba ten sam, co przy kartonach :lol: Jedne i drugie muszą zostać dokładnie obwąchane i oznaczone.

O właśnie - Kocioł się pewnie podpisywał, żeby jakieś chorwackie koty Kasi nie śmiały zaczepiać! :lol:

EwKo

 
Posty: 7319
Od: Śro paź 19, 2005 21:52
Lokalizacja: Górny Śląsk

Post » Pon lip 06, 2009 14:39

No i chyba mamy problem !

Obserwuję od rana Kocioła. Tradycyjnie towarzyszy mi przy sprzątaniu kuwety, pilnując, co by przypadkiem ktoś przed nim nie skorzystał ze świeżego żwirku. Patrzyłam na to z politowaniem, bo ten "ktoś" wcale mu tym razem nie zagrażał. Jaśnie Wielmożna Księzniczka Hipotylda swoje sprawy załatwiła znacznie wcześniej - na znak protestu przeciwko opieszłości, jak to mawia Ewko, kuwetkowego :oops: - w umywalce, staranie wszystko zgrzebująć mydłem, mydelniczką i szczoteczką do rąk. :evil:
Umyłam kuwetę, wsypałam żwirek, Kocioł wskoczył do środka, pogrzebał z zapałem przy siadł i ......wycisnął z siebie kropelkę. Powąchał zagrzebał i wyszedl. Pomyślam : "Oś ty cymbale nie miałes już czym, to choć kropelkę wydusiłeś, żeby jednak twoje był na wierzchu", i zabrałam się za mycie umywalki. Patrzę, Kocioł jest znowu w kuwecie, grzebie przysiada i ...kropelka. Wychodzi, wącha, zagrzebuje i wchodzi z powrotem, grzebie ,przysiada i kropelka . I tak kilka razy co parę minut .
Oczywiście wpadałam zaraz w panikę - kot nie może się wysikać. Potem jeszcze znalazłam w kuwecie niewielką i nietypową dla Kocioła ale na pewno jego kupę. Niestety musiałam wyjść, bo mialam wizytę u lekarza. Po powrocie zastałam nową maleńką i lekko luźnawą kupkę i zbryloną kropelkę.
Kot wyglada normalnie nie widać, żeby był chory. Zapytany czy się źle czuje, zwalił się z łap na podłoge w pozycji "zdechł kot" i żałośnie miauknął, pogłaskany ugryzł mnie w rekę czyli norma :twisted: . Ale nadal sie martwię. Wybieramy się do weta :evil:
Obrazek

Hipcia

Avatar użytkownika
 
Posty: 3179
Od: Czw lut 02, 2006 20:28
Lokalizacja: Bytom

Post » Pon lip 06, 2009 14:52

O w morde... leć, leć i to na sygnale. Jak się zatka, to dopiero będzie, tfu! Karmę mogę polecić RC High Dilution - niby ma rozpuszczać kamienie obojga typów, na pewno działa moczopędnie: http://animalia.pl/produkt,11337,45,Roy ... ution_(kot).html .

Jak Tosia miałą problem, to dopajałam ją naparem/wywarem/nie odróżniam :oops: ze znamion kukurydzy: http://www.doz.pl/apteka/p1261-Znamiona_kukurydzy_50_g (patent Izy).

Wet prowadził swoją kurację - niestety, nie pamiętam.

Kocioł - :ok: !
Ostatnio edytowano Nie wrz 12, 2010 18:03 przez EwKo, łącznie edytowano 1 raz

EwKo

 
Posty: 7319
Od: Śro paź 19, 2005 21:52
Lokalizacja: Górny Śląsk

Post » Pon lip 06, 2009 19:19

Znamiona kukurydzy są bezsmakowe, można nimi zalewać karmę. Ale to dodatek.
Kuracja weta, to leki rozkurczowe - nospa - 2 razy na dobę po 1/4 tabletki - ja obtaczam w maśle, do zamrażarki a potem w kulkę mięska, bo gorzka jest okropnie. Wygląda na zatkanie. Być może trzeba go będzie zcewnikować, jak pęcherz pełny. Na pewno wet poda też antybiotyk na stan zapalny w ściankach pęcherza. Trzeba kota płukać - czytaj pilnować dużej ilości picia, ja brutalnie zalewam wszystko co do jedzenia wodą. Przywykli oboje. B&B miała kłopot z zatkaniem i zcewnikować się też nie dało, kot miał zewnętrzne wejście do pęcherza.

Na dłużej kuracja karmą rozpuszczającą. Ćwiczyłam i hillsa i RC urinary. A potem może kupić podtrzymującą Trovetu. I najgorsze, że to uwielbia wracać...dlatego Otis jest szczylem :( Bo jak boli, to on od razu leje pod palmą w kuchni...i już.

izaA

 
Posty: 11381
Od: Nie wrz 25, 2005 14:09
Lokalizacja: Warszawa-Wesoła

Post » Pon lip 06, 2009 20:14

To wszystko prawda, ale posikiwanie po kropelce nie musi oznaczać zatkania. Może, ale nie musi.
Wstępną ocenę możesz przeprowadzić sama, obserwując czy Kociołka boli podczas próby wysikania się.
Oczywiście ostateczna diagnoza należy do lekarza.

PS

A co to są "znamiona"? 8O


PS 2
Już wiem, doczytałem w słowniku :)

Wojtek

 
Posty: 28064
Od: Śro wrz 03, 2003 3:43
Lokalizacja: Warszawa - Birmanowo

Post » Pon lip 06, 2009 20:25

Tak naprawdę znamiona to sposób babuni, o którym wyczytałam w wątku Kropki. Działają moczopędnie i antyseptycznie.

izaA

 
Posty: 11381
Od: Nie wrz 25, 2005 14:09
Lokalizacja: Warszawa-Wesoła

Post » Pon lip 06, 2009 21:59

Serdeczne dzieki wszystkim za wsparcie !
Nareszcie po "cięzkich przezyciach" moge usiąść do kompa.
Najcięższym przezyciem było załadowanie kota do transportera. Bilans tej operacji : zerwana firanka, przemeblowanie salonu, dziura w wykładzinie, podarta bluzka, zadrapana szyja ( to ja !), rozorana dłoń i zakrwawiona koszula ( to Bogdan).
Koniec końców okazało się, że 7 kilowe bydle ledwo się mieści w transpoterku kupowanym dla królików, kiedy jeszcze kotów nie było w tym domu.
Tak, wiec gdyby ktoś wiedział o jakiejś okazyjnej możiwości kupna transportera na małego tygrysa to bardzo proszę o namiary. 8)
U weta problem był dokładnie odwrotny tzn kot nie zamierzał wyjść z klatki.
Pan doktor obmacał Kocioła i stwierdził że pęcherz raczej pusty, temperatura w normie. Zaaplikował zwierzakowi 3 zastrzyki i zapytał czy jestem w stanie podawać mu tabletki czy lepiej przychodzić codziennie na zastrzyki.
Tu stanełam przed prawdziwym dylematem :roll: co lepsze : walka z kotem i tabletką ( oczyma duszy już widziałam znaną z internetu instrukcję tej "prostej" czynności :twisted: ) czy walka z kotem i transporterem i stwierdziałam, ze dla dobra kota wolę zastrzyki. Dają większą pewność, że przyjął odpowiednią dawkę, ale, żeby zaoszczędzić nam codzinnego stresu pakowania do transportera, postanowiłąm sama kotu podawać zastrzyki. :strach:
Trudno, poświece sie narazając się na to, że kot mnie znienawidzi do końca życia :evil:.
Tak, wiec dostałam 4 strzykawki z lekami na jutro i pojutrze ( w czwartek do kontroli) i .... " papierek lakmusowy" do badania moczu 8O o ile jakiś się w końcu pojawi no i o ile uda mi się go złapać. :?
Ewko, przyjeżdżam do Ciebie na przeszkolenie. :twisted:
Potem w sześć rąk wpakowaliśmy kota w ciasny transporter i na syrenie wróciliśmy do domu.
Jak dotychczas nie zauważyłam, żeby Kocioł odwiedził kuwetę.
Co do zmiany karmy, to wet też sugerował ,ale kazął się jak narazie wstrzymac i czekać na efekty leczenia.
Poki co Kocioł pożarł z apetytem kolację i broni się przed adoracją, że strony królika, któremu na starość zupełnie się po....kićkało między uszami i od kiedy odzyskał wigor zaczął płonąć namiętnym uczuciem do Kociołą co wyraźnie wprawia kota w zakłopotanie, bo nie wie biedaczek jak na te niespodziewane awanse reagować.

Na zakończenie fragment dialogu mojego męza z wetem:
Mój mąż :A co tu dzisiaj tak pusto u pana doktora ?
Wet : E to teraz się tak jakoś zrobiło rano był tu kocioł !!!!!!
Obrazek

Hipcia

Avatar użytkownika
 
Posty: 3179
Od: Czw lut 02, 2006 20:28
Lokalizacja: Bytom

Post » Pon lip 06, 2009 22:07

Naprawdę rano Kocioł już tam był? Skoro pęcherz pusty proponuę sprawdzić miejsce w kuchni pod palmą, tudzież zaułek przy szafie, kąty w sypialni, podłogę pod łóżkami, kącik w drugiej części łazienki, koszula męża rzucona na wersalkę, ewentualnie buty w przedpokoju. Sugeruję oddanie moczu w nieprzystosowanym do tego miejscu. Chyba, że zsiusiał się w drodze do weta, albo podczas operacji łapania. Co do zastrzyków. Zawsze we dwoje, jedno przytrzymuje, najlepiej na blacie w kuchni albo desce do prasowania, chodzi o to, żeby było "prawie jak u weta", poręcznie. I łatwo będzie tylko pierwszy raz :evil:

Transporter...ja kupiłam w moim zoologicznym transporter "no name", opis na metce - transporter dla małego psa. Kosztował coś koło 50 zł i wożę w nim dwa koty :-)

I głaski proszę przekazać :-)

izaA

 
Posty: 11381
Od: Nie wrz 25, 2005 14:09
Lokalizacja: Warszawa-Wesoła

[poprzednia][następna]



Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Google Adsense [Bot], Silverblue i 11 gości