Serdeczne dzieki wszystkim za wsparcie !
Nareszcie po "cięzkich przezyciach" moge usiąść do kompa.
Najcięższym przezyciem było załadowanie kota do transportera. Bilans tej operacji : zerwana firanka, przemeblowanie salonu, dziura w wykładzinie, podarta bluzka, zadrapana szyja ( to ja !), rozorana dłoń i zakrwawiona koszula ( to Bogdan).
Koniec końców okazało się, że 7 kilowe bydle ledwo się mieści w transpoterku kupowanym dla królików, kiedy jeszcze kotów nie było w tym domu.
Tak, wiec gdyby ktoś wiedział o jakiejś okazyjnej możiwości kupna transportera na małego tygrysa to bardzo proszę o namiary.
U weta problem był dokładnie odwrotny tzn kot nie zamierzał wyjść z klatki.
Pan doktor obmacał Kocioła i stwierdził że pęcherz raczej pusty, temperatura w normie. Zaaplikował zwierzakowi 3 zastrzyki i zapytał czy jestem w stanie podawać mu tabletki czy lepiej przychodzić codziennie na zastrzyki.
Tu stanełam przed prawdziwym dylematem

co lepsze : walka z kotem i tabletką ( oczyma duszy już widziałam znaną z internetu instrukcję tej "prostej" czynności

) czy walka z kotem i transporterem i stwierdziałam, ze dla dobra kota wolę zastrzyki. Dają większą pewność, że przyjął odpowiednią dawkę, ale, żeby zaoszczędzić nam codzinnego stresu pakowania do transportera, postanowiłąm sama kotu podawać zastrzyki.
Trudno, poświece sie narazając się na to, że kot mnie znienawidzi do końca życia

.
Tak, wiec dostałam 4 strzykawki z lekami na jutro i pojutrze ( w czwartek do kontroli) i .... " papierek lakmusowy" do badania moczu

o ile jakiś się w końcu pojawi no i o ile uda mi się go złapać.
Ewko, przyjeżdżam do Ciebie na przeszkolenie.
Potem w sześć rąk wpakowaliśmy kota w ciasny transporter i na syrenie wróciliśmy do domu.
Jak dotychczas nie zauważyłam, żeby Kocioł odwiedził kuwetę.
Co do zmiany karmy, to wet też sugerował ,ale kazął się jak narazie wstrzymac i czekać na efekty leczenia.
Poki co Kocioł pożarł z apetytem kolację i broni się przed adoracją, że strony królika, któremu na starość zupełnie się po....kićkało między uszami i od kiedy odzyskał wigor zaczął płonąć namiętnym uczuciem do Kociołą co wyraźnie wprawia kota w zakłopotanie, bo nie wie biedaczek jak na te niespodziewane awanse reagować.
Na zakończenie fragment dialogu mojego męza z wetem:
Mój mąż :A co tu dzisiaj tak pusto u pana doktora ?
Wet : E to teraz się tak jakoś zrobiło rano był tu kocioł !!!!!!