Od paru dni Pixi i Dixi razem rezydują w węźle cieplnym. Pixi głośno miauczy na mój widok, jakby się skarżyła na coś, poza tym obie ocierają się o siebie i są zadowolone. Idylla - tylko ze w węźle zaraz będą wymieniać okno na nowe (uchylne!) i koty zostaną wyeksmitowane. One wyraźnie wolą węzeł od mojej komórki, bo więcej miejsca, swoboda i inne koty nie wchodzą, zwłaszcza Malutki. Pixi podchodzi całkiem blisko, chociaż dotknąc się nie da. Dixi jest jak zwykle ostrożna i nie zbliza się tak bardzo.
Moze powinnam była te kotki zabrać do domu?

Ale one chyba nigdy nie będą adopcyjne, a ja nie mogę powiększać domowego stada. One są jednak "dzikawe", a ja nie mam czasu oswajać. Żal mi szczególnie Pixi, ona jakby bardziej lgnie do człowieka. Gdyby mogły zostac w tym węźle, byłoby super, ale wkrótce będą musiały wrócic do piwnicy.
Ciekawe, że Malutki przez długi czas nie odwiedzał mojej piwnicy (a ze zostawiałam mu tam suchą karmę, to mi się w końcu szczury pojawiły). Za to teraz, jak sprowadziłam Pixi i Dixi, nagle mu sie przypomniało, że ta piwnica to JEGO własnośc. Dopóki jest wejscie do węzła, to nie ma problemu, ale jak je zamkną, to (przy piwncy zajętej przez Malutkiego) Pixi i Dixi będą miały tylko ten mały przedsionek przed węzłem cieplnym. Trochę mało...
