KUTNO... pomoc potrzebna ciągle...

Kocie pogawędki

Moderatorzy: Estraven, Moderatorzy

Post » Pt maja 29, 2009 17:33

o rany Sabinko, trafiły Ci się oczytane koty, no no no :wink:
jak napisałaś o Świergotce przypomniał mi się Maciuś, on też Ci towarzyszył w wędrówkach..jaka szkoda, że już go nie ma :cry:
Sabinko, przelałam Ci dziś 27 zł z bazarku.

majka2006

 
Posty: 858
Od: Śro paź 15, 2008 8:19
Lokalizacja: Warszawa

Post » Pon cze 01, 2009 9:54

Witam przy poniedziałku, dziękuję Majce za bazarek.
Sara, której nie udało mi się odłapać i niestety urodziła, przyprowadza swojego malucha na karmienie. Pewnie został jej tylko jeden. Nigdy go nie widziałam, dopiero w sobotę kiedy musiałam się wrócić po zostawione pudełko, patrzę a tu biały maluszek siedzi przy jedzonku. Oczywiście jak mnie zobaczył uciekł. Sara widzę, że go pilnuje i uczy jak ma się zachowywać. Wczoraj poczekałam trochę dalej i też wyszedł z krzaków.
Jest płochliwy i nie bardzo na razie mogę go złapać, a akurat w sobotę miałam telefon, że znajoma bardzo chce małego kotka ( tylko nie rudego) i najlepiej koteczkę. Ich czteroletnia kotka niestety wpadła pod samochód i jest wielka rozpacz i płacz w domu.
Miałby maluch domek. Zobaczymy może się jednak coś uda.
Obrazek ObrazekObrazek

Bo kto nie był ni razu człowiekiem
Temu człowiek nie pomoże.

A.Mickiewicz

Sabinka

 
Posty: 1184
Od: Pt sie 08, 2008 16:36
Lokalizacja: Tomaszów Maz.

Post » Pon cze 01, 2009 20:57

oby sie udało Sabinko :ok:

majka2006

 
Posty: 858
Od: Śro paź 15, 2008 8:19
Lokalizacja: Warszawa

Post » Śro cze 03, 2009 7:55

Milka wypuszczona. Wypadła z transportera jak pocisk i tyle ja widziałam.
Wczoraj odkryłam, że Sara ma cztery maluchy. Jeden najodważniejszy przychodził z nią na miejsce karmienia. reszta siedzi w ogródku pod drugim blokiem. Są przeurocze. Niestety są tak szybkie i zwinne, że nie mam pojęcia jak je by złapać. Podchodzę do nich , a one już są pod samochodem no i bądź tu mądra i je złap.
Ponadto Sara tak mnie pilnuje żebym tylko do nich nie dochodziła.Jak zbliżę się za bardzo to ostrzega mnie, że będzie walczyć o swoje pociechy. Przepędza inne koty, które mają czelnośc zjawić się w pobliżu bytowania małych.
Oj się wielki kłopot narobił.Wracałam ogromnie zmartwiona, choć widok tych małych kociątek wywoływał usmiech na sercu.
Doszły mi zatem cztery kociaki do wykarmienia, a co będzie potem jak podrosną?
:cry:
Obrazek ObrazekObrazek

Bo kto nie był ni razu człowiekiem
Temu człowiek nie pomoże.

A.Mickiewicz

Sabinka

 
Posty: 1184
Od: Pt sie 08, 2008 16:36
Lokalizacja: Tomaszów Maz.

Post » Śro cze 03, 2009 13:03

małe kociaki są najpiękniejsze, dorosłe nie są już tak słodkie :wink:
na razie sa strachliwe, bo mało Cię jeszcze znają, myślę, że z czasem nabiorą zaufania i pozwolą się złapać..fajnie byłobym gdyby ktoś chciał je wziać, ludzie najchętniej biorą małe kociaki..
a lisek już dał sobie spokój?

majka2006

 
Posty: 858
Od: Śro paź 15, 2008 8:19
Lokalizacja: Warszawa

Post » Śro cze 03, 2009 23:28

Tiris pisze:Z tego co widze po zdjęciach to ranka jest duża. Poczekaj az sie zagoi. Widze tez ze kicia nie ma kaftanika, nie interesuje sie szwem wogóle?

To zdjęcie było zrobione jeszcze w lecznicy, kiedy Milka była jeszcze pół przytomna.
Nie zaobserwowałam, żeby interesowałą ją rana na brzuszku. Ona ogromnie przeżywała utratę wolności.
Założenie kaftanika zakrawałoby na cud. Absolutnie nie pozwoliła nic przy sobie zrobić.
Utoczyła jedynie sporo mojej krwi zanim ją odłapałam do transportera, żeby ją wypuścić.
Pogoda akuratnie sposobna była więc Milka biega już po swoim terenie.
Nie była na karmieniu przez jeden dzień, ale wczoraj się juz pojawiła. Nie podchodzi do mnie jak robiła to wcześniej co prawda z wielką ostrożnością, ale pozwoliła się nawet pogłaskać.
Najważniejsze , że jest cała i zdrowa.
Obrazek ObrazekObrazek

Bo kto nie był ni razu człowiekiem
Temu człowiek nie pomoże.

A.Mickiewicz

Sabinka

 
Posty: 1184
Od: Pt sie 08, 2008 16:36
Lokalizacja: Tomaszów Maz.

Post » Śro cze 03, 2009 23:54

No to świetnie, że koteńka juz wypuszczona.

Co do maluchów, to tak jak mówi Majka, chyba musisz nieco poczekac, aż sie do Ciebie przyzwyczają, może wtedy będą miały odwage podejsc. W najgorszym wypadku jak już podrosną zostanie złapanie ich na ciachanie i tyle.
:D

edit- literówki

Tiris

 
Posty: 2490
Od: Pon paź 16, 2006 0:38
Lokalizacja: Bydgoszcz

Post » Czw cze 04, 2009 19:27

majka2006 pisze:małe kociaki są najpiękniejsze, dorosłe nie są już tak słodkie :wink:
na razie sa strachliwe, bo mało Cię jeszcze znają, myślę, że z czasem nabiorą zaufania i pozwolą się złapać..fajnie byłobym gdyby ktoś chciał je wziać, ludzie najchętniej biorą małe kociaki..
a lisek już dał sobie spokój?

No tak Majko, kociaki są prześliczne. szkoda, że nie bardzo mogę je złapać, bo faktycznie teraz mają największe szanse na znalezienie domku.
W sobotę dwa maluchy od Pysi, która również miała cztery maluchy, pójdą do domku na wieś. Myślę, że powinno im być tam dobrze. Do tej pory wychowywały się w piwnicy więc nie będzie chyba im krzywda. Zresztą znam panią ,która je weźmie i wiem, że będzie o nie dbała.
Szkoda trochę bo szykowałam tam miejsce dla innych kociaków, ale że te maluchy nie mają domku, a pani chce już się kociaków pozbyć to chyba będzie najlepsze wyjście z sytuacji.
Maluchy Sary bawią się koreczkami od butelek. Zanoszę specjalnie dla nich mokrą karmę, ale zaraz zjawiają się dorosłe kociaste i zabierają się za jedzenie.
Pocieszam się tylko, że skoro są jeszcze przy matce to ona je wykarmi, tym bardziej że Sara dostaje jeść regularnie i treściwie ze względu na to, że jest matką karmiącą.
Poza tym reszta kociąt normie. Kropek był dziś znowu o osiemnastej. Zeszłam specjalnie na dół żeby mu zanieść miseczkę jedzonka, ale czmychnął w krzaki.
Tak jakoś dziwnie się koty zachowują. Wieczorem kiedy jest ciemno podchodzą bardzo blisko, natomiast za dnia jakby mnie niepoznawały i uciekają przede mną. W sumie to dobrze.
Jedynie Świergotka i Szara poznają mnie już z daleka i biegną na spotkanie.
Lisa na razie nie widziałam. Może przychodzi później, wolałabym żeby zmienił sobie miejsce żerowania, ale jak raz wyczaił że tu jest stołówka to będę miała kłopot z nim. No cóż zobaczymy.
Obrazek ObrazekObrazek

Bo kto nie był ni razu człowiekiem
Temu człowiek nie pomoże.

A.Mickiewicz

Sabinka

 
Posty: 1184
Od: Pt sie 08, 2008 16:36
Lokalizacja: Tomaszów Maz.

Post » Czw cze 04, 2009 21:38

trzymam kciuki Sabinka...
i podziwiam Cię za codzienną wędrówkę...

Matahari

 
Posty: 4299
Od: Pon cze 18, 2007 7:18
Lokalizacja: Bydgoszcz

Post » Pon cze 08, 2009 17:11

Sabinko, wspaniale opisujesz swoje kociaki, czyta się z przyjemnością... chcemy więcej :!:

majka2006

 
Posty: 858
Od: Śro paź 15, 2008 8:19
Lokalizacja: Warszawa

Post » Wto cze 09, 2009 13:31

Matahari pisze:trzymam kciuki Sabinka...
i podziwiam Cię za codzienną wędrówkę...

Muszę się przyznać, że czasem mam dość tych wędrówek. Czuję się mocno zmęczona, a jest to niestety codzienny obowiązek. Czy ciepło czy zimno, czy pada trzeba iść. W ostatnich dniach było ciężko, wracałam przemoczona do suchej nitki. W butach mokro, spodnie oblepiały nogi, kurtka ociekała wodą
Ale na szczęście nie zachorowałam, a kotusie mimo tej ulewy czekały na mnie. Wynagrodziło mi to te wszystkie trudy i niewygody wychodzenia z domu w taką pogodę.
Zresztą sama sobie tłumaczę jakby nie te spacery, tobyś się kobieto zasiedziała w domu i prędko zestarzała.
A tak trzeba wyjśc jak do pracy i wypełnić swoje obowiązki.
Wczoraj widziałam Kropka za dnia. Och jaki on biedny. Futerko nie białę tylko jakieś żółte, zmechacone. On musi już mieć trochę lat na karku.
Jedyna pociecha, że wiem że nocuje w piwnicy więc nie moknie i nie marznie.
Milkę słyszę już z daleka jak świczcze. Już przychodzi na karmienie, oczywiście boczy się na mnie, ale zjada swoją porcję.
Sara powarkuje i robi miejsce dla swoich maluchów. Co prawda dopiero jak odejdę to one przychodzą. Są takie fajne. Wczoraj właśnie jeden wyglądał spod krzaka, patrzy na mnie tymi ślicznymi ślepkami, podeszłam więc pomalutku i sobie myślałam, że już go mam, a on hyc w krzaki i tyle go widziałam.

Szkoda bo mam dla nich dwa miejsca w domku.
Pysia pójdzie niedługo do sterylki. Małe mają już dwa miesiące. Dwa poszły na wieś i wczoraj dwa koteczka i kotek poszły do domku jednorodzinnego. Sa śliczne i takie grzeczne, samo ciacho. Myślę, że będą tu miały dobrze, bo pani bardzo koteczki kocha. Zakupiła im kuwetkę i źwirek i karmy. Czyli poważnie podeszła do obowiązków. Cieszę się, że udało mi się ją namówić żeby wzięła obydwa. Bedą się razem lepiej chować. :lol:
Obrazek ObrazekObrazek

Bo kto nie był ni razu człowiekiem
Temu człowiek nie pomoże.

A.Mickiewicz

Sabinka

 
Posty: 1184
Od: Pt sie 08, 2008 16:36
Lokalizacja: Tomaszów Maz.

Post » Śro cze 10, 2009 9:23

Lało wczoraj przeokropnie, ale wieczorem jakoś deszczyk zrobił sie taki mizerny.
Poszłam zatem z wielką ochotą na swój obchód i jak to zwykle bywa, wtedy kiedy człowiek myśli, że wszystko jest fajnie, to ci wyleja na głowę kubeł zimnej wody.
Oczywiście lis się znowu pokazuje i moja "ukochana" sąsiadka zrobiła mi wykład, że daję kotom jeść i dlatego lis tu przychodzi ( co prawda to prawda) i żebym robiła to gdzie indziej (tylko gdzie?), bo lis jeszcze wskoczy jej na balkon i ją urządzi( ? ).
Jesetm winna wszystkiemu złemu co się dzieje, bo to wszystko przez te koty.
A to jeszcze odpowiadam za to, że są szczypawki i łażą po balkonach, że na klatce schodowej na parterze jest stale nasikane, to winna ja jestem, bo to moje koty schodzą z czwartego piętra specjalnie po to, żeby tam się wysikać.
Dobrze, że nie posądzane są te bezdomne, choć one odpowiadają za to, że inna z kolei sąsiadka ma pchły na balkonie i skaczą jej po nogach.
Czego ten naród nie wymyśli jeszcze?
Chodzę karmić już czwarty rok i nie mam i nie miałam ani jednej pchły, ale do takich tumanów nic nie dociera. Są zawsze wszystko wiedzący lepiej.
IM BARDZIEJ POZNAJĘ LUDZI TYM BARDZIEJ KOCHAM ZWIERZĘTA
Zawsze będę powtarzać tę maksymę.
No i dobrze, skończyło się uświadamianie, drzwi zostały zamknięte z hukiem, a ja zostałam żeby uganiać się z lisem, bo niestety chodził i chodził i udało mu się coś ukraść. Zatem i koty wczoraj się za bardzo nie pożywiły.
I właśnie ze względu na takie sytuacje, pod taką presją otoczenia odchodzi ochota na wyjście z domu, stres paraliżuje, ale co trzeba się przemóc i wyjść.
Torba na ramię i idę w dalszą drogę. Nie odeszłam parę kroków, słyszę jakiś rumor.
Wracam i podglądam zza węgła, sądząc, że to właśnie "droga" sąsiadka czymś rzuciła w koty. Ale nie. To mój "przeuroczy" TZ, uświadamiany przeze mnie tysiąc razy, że balkon należy zamykać, bo Lucynka łazi po barierce, otworzył sobie łaskawie drzwi bo mu poty wyszły ( hi, hi, andropauza :twisted: ) i niestety to Lucynka spadła z takim hałasem.
Przeleciała koło mnie, ale ja myślłam, że to Kropek przestraszony ucieka. A tu patrzę, a wybiega z rozwianym włosem TZ, więc już wiedziałam o co chodzi.
Oczywiście TZ obwinił mnie o to , że Lucynka zechiała nauczyć się latać.
Do pierwszej w nocy chodziłam, szukałam. Ani śladu po Lucynce.
Myślę sobie coś ostatnio dobry los zapomniał drogi do mojego domu.
Ale wpadła mi do głowy jeszcze myśl, ze może wskoczyła na drzewo, skoro przeżyła upadek. Jest więc w ogromnym stresie i mimo nawoływań nie reaguje.
Strzał w dziesiątkę. Wypatrzyłam ją na drzewie. Bożę, co za ulga. TZ oczywiście świecił na nią latarką i tak jej nie widział. Nie chiała wogóle zejść, a drzewo trochę trudne dla człowieka do wspinaczki. Zadzwoniłam do SP, a oni mi powiadają, że owszem sytucja nietypowa, ale po nocy to oni drabiny nie rozstawiają.
Opadła mi szczęka. Schodzę na dół, a TZ siedzi już na drzewie i ją ściąga.
No i jest mała dupelka, wystraszona, chowa się jeszcze po kątach, ale juz przychodzi do miaziania.
No i teraz nie wiem co robić? Jak zabezpieczyć balkon ? Nie mam pojęcia. A przede wszystkim są to pieniądze, których niestety na razie nie mam. Bo jest w Warszawie men, co robi takie rzeczy, ale tylko na terenie Warszawy. Żeby go tu ściągnąć musiałabym nająć samochód i to pierwsza wizyta coby wymierzyć, druga żeby już zrobić.
Prędzej chyba Lucynka nauczy się, że fruwanie nie przynależy do kociego rodu.
Oj się narobiło. Może bozia da, wygram w totka i wtedy dopiero moje koty będą miały super kociarnię.
Hm, pomarzyć dobra rzecz.

:lol:
Obrazek ObrazekObrazek

Bo kto nie był ni razu człowiekiem
Temu człowiek nie pomoże.

A.Mickiewicz

Sabinka

 
Posty: 1184
Od: Pt sie 08, 2008 16:36
Lokalizacja: Tomaszów Maz.

Post » Czw cze 11, 2009 23:08

Sara to jest bardzo mądra kotka i super mama. Poszłam dziś ją nakarmić, oczywiście w to samo miejsce co zwykle. Przychodzi tam jeszcze Milka i Dyzio no i jedno maleństwo Sary.
Już jakby trochę mniej się mnie bało. Trzeba czasu, żeby kocio się do mnie przyzwyczaiło i może wtedy będę mogła je odłapać do nowego domku.
Ale nabardziej zaskoczyłą mnie dziś Sara. Odeszła od jedzenia i szła za mną i zagadywała, prowadząc mnie do reszty maluchów.
To spryciula. Weszła do ogródka, maluchy tak się do niej tuliły i patrzyły jej w oczy. A ona dostojnie wylizywała im futerko. Myślałam, ze może coś się maluchom stało, ale Sarze chodziło o to żebym dała im jeść.
Wsypałam im puszkę mokrej karmy na tackę i z apetytem zabrały się do jedzenia.
Jest to karma dla dorosłych kotów, ale niestety nie mam dla maluchów specjalnego jedzonka, ale myślę, że skoro im smakowało to i pójdzie na zdrowie. :catmilk:
Obrazek ObrazekObrazek

Bo kto nie był ni razu człowiekiem
Temu człowiek nie pomoże.

A.Mickiewicz

Sabinka

 
Posty: 1184
Od: Pt sie 08, 2008 16:36
Lokalizacja: Tomaszów Maz.

Post » Pon cze 15, 2009 23:05

troszkę mnie na miau nie było, a tu tyle się dzieje!!
przygoda z fruwającą Lucyną powalająca :ryk: a Twoje sąsiadki to prawdziwa "skarbnica wiedzy" :)
trzy przystanki tramwajowe ode mnie wypatrzyłam balkon z kilkoma kotami, za każdym razem gdy przejeżdzałam obok zastanawiałam się, dlaczego te koty tak spokojnie siedzą i nie uciekają na trawnik pod blokiem, aż w końcu nie wytrzymałam i wysiadłam, żeby przyjrzec się bliżej temu zjawisku..okazalo się, że balkon jest od dołu do góry osiatkowany, na balkonie porobione pułeczki, na których kociaki się wylegują, doliczyłam się dziesięciu sztuk :) od tej pory często wysiadam wcześniej i w drodze do domu odwiedzam kociaki, pogadam z nimi nieco, pozachwycam się i ruszam dalej :D

majka2006

 
Posty: 858
Od: Śro paź 15, 2008 8:19
Lokalizacja: Warszawa

Post » Wto cze 16, 2009 0:34

No tak, przygody mnie kochają.
Jak na razie Lucynka czuje awersję do latania i bardzo ostrożnie porusza się w obrębie balkonu.
Na szczeście Mruczuś juz nie ma takich aspiracji, bo jak był kocim niemowlęciem to oczywiście spadł aż trzy razy.
Moje ukochane Czareczki chodziły po barierce, ale przez osiem lat swojego życia nigdy nie pofrunęły na dół. Puniusio toż samo. Tośka niestety nie da rady podskoczyć na parapet chociażby, a Zuzia po upadku z balkonu i stracie połowy kiełka też nie wykazuje ochoty na dalsze eksperymenty w zakresie lotnictwa.
Całę szczęście, że wszystkie próby kończyły się szczęśliwie bez poważniejszych obrażeń.
Jedynym specjalistą w rodzinie od latania jest zatem mój zięć i niech tak pozostanie.
Mam wielką nadzieję, że nauki nie poszły w las i kocie towarzystwo zajmie się mruczeniem, mizianiem i ganianiem za swoim ogonkiem.

Od czwartku niestety mam problem z bezdomnym pieskiem. No, taki piesek to nie jest, bo on jest całkiem spory psiak.
Temat zapodała mi znajoma, zadzwoniła z informacją, że na końcu osiedla leży pies z wrośniętą obrożą i że jakieś "panie" dzwoniły po straż miejską, bo niby ten pies ma zgrażać społeczeństwu. Straż się oczywiście wypięła twierdząc, że to nie ich sprawa.
Potem załatwiły jak to się dawniej mówiło "hycla". Piesek nie dał się na szczęście odłowić.
Podeszłam tam oczywiście, bo nie mogłam inaczej, zaniosłam psiakowi jedzenie i wodę. Zjadł, popił i położył się na trawie, a akurat lało cały dzień. Niestety nie dał się namówić na spacer ze mną, bo pomyślałam sobie, że przecież mógłby sobie pomieszkać w piwnicy.
Znajoma oczywiście umyła ręce, bo to taka ludzka mentalność, że wszyscy są miłosierni, ale żeby ktoś za nich pozałatwiał sprawy, a oni będą się chwalić jak to przysłużyli się bardzo w ratowaniu czyjegoś życia.
A żeby było jeszcze ciekawiej to powiedziała żebym do niej nie dzwoniła, bo strasznie się jej TZ denerwuje.
Ale jak potrzebuje pomocy w sprawie kocich futerek to wtedy wie kiedy zadzwonić do mnie.
Cóż ze względu na te właśnie futerka nigdy nie odmawiam pomocy. Robię to tylko i wyłącznie dla nich nie dla niej.
Tak więc chodzę zanoszę mu mleko i jedzenie. Po tych paru dniach tak nabrał do mnie zaufania, że pozwolił obciąć sobie zaskorupiałą , skołtunioną sierść w miejscach gdzie ma rany. Nie wiem czy od zbyt ciasnej obroży, czy też może ktoś przywiązał go do drzewa i udało mu się uwoolnić.
Próbowałam dziś zabrać go do domu, ale niestety jak zobaczył koty, to stwierdził, że woli mieszkać pod gołym niebem.
Pięc razy wchodził i schodził , aż dałam sobie spokój, bo tej gimnastyki jak na jeden raz to aż nadto.
Szkoda mi go ogromnie, ale widać nie przyzwyczajony do kociego towarzystwa. Zresztą i koty nastawiły się zaczepnie, a Tośka usiadłą przy samych drzwiach i obwieszcazała "no spróbuj tu tylko wejść, to ja ci pokażę".
Mam jednak kontakt na gg z dziewczyną z dogomanii. Mieszka w okolicach Kutna i jutro przyjedzie. Może uda nam się zabrać pieska do weta, bo rana jest paskudna.
Przywiezie też trochę karmy i oczywiście będzie próbowała znaleźć mu jakiś domek.
Mam nadzieję, że sprawa się dobrze ułoży.
Tak więc Majko kochana cały czas coś się dzieje. Ludzie, ze tak to określę perfidnie wykorzystują moją wrażliwość na krzywdę zwierzaków, a ja płacę za to swoim zdrowiem psychicznym.
Dobrze, że już jesteś , bo Twoja tu obecność podnosi mnie na duchu i dodaje sił do dalszego działania.
Za ostatnie pieniążki z bazarków zakupiłam dla kociastych trochę suchej karmy i serduszek. Zwłaszcza serduszek, bo jednak bardziej odpwiada moim podopiecznym ten rodzaj pożywienia.
I jesteśmy Ci za te pomoc ogromnie wdzięczni. Oczywiście ja i moje ukochane futerka. :1luvu:
Co do osiatkowania, to temat jak na razie na dalszym planie, bo jak juz Ci kiedyś nadmieniłam mam marzenie, które może się spełni, a wtedy nie będzie potrzeba nic zabezpieczać.
No i mój kręgosłup ma się zdecydowanie lepiej, choć mógłby być bardziej giętki. No , ale to by było za dużo szczęścia na raz.
:lol:
Obrazek ObrazekObrazek

Bo kto nie był ni razu człowiekiem
Temu człowiek nie pomoże.

A.Mickiewicz

Sabinka

 
Posty: 1184
Od: Pt sie 08, 2008 16:36
Lokalizacja: Tomaszów Maz.

[poprzednia][następna]



Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: ametyst55, Meteorolog1 i 324 gości