nie mam sily. mala Emi kona
to jest tak straszne. wszystko bylo dobrze, jadla, nawet chodzila
TZ chcial ja przeniesz okolo 18.20 na obiadek drugi, zobaczyl, ze jest wiotka
szybko telefon do lekarki, szybko steryd, masaz, glukoza, plyny podskorne
nieruchome oczy, calkiem wiotka, zrobila pod siebie
ciagle masaze, staly kontalt z pania doktor
byly skurcze, prezenia
zrobila sie niespokojna. TZ pojechal po fenactil
tera on w aptece, Emi lezy u mnie na reku. co pewien czas otwiera pyszczek, takie westchnienie, ciezko lapie powietrze
poruszyl nas gleboko Teodor. lezal na kocu kolo niej, pod piecykiem, lizal i ogrzewal...
jestem taka bezsilna. bylismy non stop w kontakcie z p doktor, dostala sterydy, nawodnienie. zdecydowalismy, ze lepiej by zostala pod piecykiem, na swoim kocu, wsrod zapachow, ktore znala, przy Teodorze a nie wieziona sama, w transporterze...