
Jest tez troche klopot z apetytem, ale byc moze to przez to, ze Hopi jeszcze obolala jest.
Rano, gdy sie obudzilam napotkalam wpatrzone we mnie oczy Hopi - stala/siedziala w klatce i patrzyla wyczekujaco: `no wypusc mnie juz`. Wyjelam ja na chwile z klatki.
Chodzi tak jak chodzila do tej pory, tylko... szybciej. Zajrzala do misek w kuchni - popila wody [widac kuchenna lepsza niz klatkowa].
Niestety, przed wyjsciem do pracy musialam zapakowac ja z poworotem do klatki.
Bede starala sie wziac urlop do konca tygodnia, bo nie dam rady wysiedziec w robocie.