Wczoraj nieszczęście, kicia szylkretka, która była dokarmiana przez opiekunkę, poddana operacji ropomacicza, w miejscowym schronisku...nie żyje. Operacja udana, kicia odwiedzana przez opiekunkę codziennie, dokarmiana. wszystko było na dobrej drodze.
Fakt, że wcześniej kicia rozdrapała sobie szwy i trzeba było ponownie zszywać, nie był sygnałem dla tych, którzy "opiekowali" się kotką, ba kotka miała nawet założony kołnierz.
Lecz to nie przeszkodziło rozdrapać rany tylną łapką. Nikt tego nie zauważył w porę, bo i kogo to obchodzi? I nikt nie pomyślał o tym, żeby założyć kotce kaftanik zabezpieczający.
Kotka nie musiała tak marnie umrzeć, przecież była pod opieką schroniska!
I napisałam o tym, bo to nie jest pierwsza i nie ostatnia tak bardzo przykra sprawa dotycząca zwierząt przebywających lub już nie

w Toruńskim Schronisku. Teraz pozostaje tylko zastanowić się, co zrobić, żeby zwierzęta tam trafiające nie spotkał podobny los.