Właśnie dopiero wstałam, przedtem nie miałam siły napisać. Co do persów są dwa, Inga z Krzysiem jednego dziś doprowadzali do stanu używalności, goląc i obcinając mu futro. Inga na pewno napisze więcej.
Milenka- Milly (mam nadzieję, że się Pisiokotku nie obrazisz za lekką modyfikację imienia) czuje się lepiej, to inny kot niż tydzień temu.
W schronisku jest dużo kociąt, w większości z matkami, oprócz Milenki skupiłam się głównie na nich, dostarczając im do spożycia ohydną breję, której wygląd przeraził Ingę i panią Asię. Breja mało estetyczna (rosół od ugotowanego udka z kurczaka plus mięso mielone i pokrojone serca zaimprowizowane z mojej lodówki) została radośnie pożarta przez kocice- matki, kociaki i kilka egzemplarzy indywidualnych, które ją dostały. Te koty mają straszliwy apetyt (na szczęście), pani Asia mówi, że dostały sporo rano mokrego jedzenia, a wcinały mięsko, jakby nie jadły ze dwa dni.
Niestety, adopcje były dziś chyba zerowe, za to pojawiły się cztery zakatarzone maluchy, a kiedy wyszłam już ze schroniska, w jego stronę udawała się kobieta z koszyczkiem plastikowym wypełnionym czymś zdecydowanie żywym, podejrzewam, że to kolejne kocięta. Na razie paradoksalnie nie wygląda to źle, kociaki są z mamami, wszyscy się bawią, wylizują po jedzeniu,ale przy takiej znikomej ilości adopcji może być kiepsko. Kociaki są bardzo wytęsknione, wieszają się na klatkach, ten maluszek Popsutek sobie nieźle radzi, ma olbrzymią wolę życie.
Jest nowy kot, bardzo wychudzony, umorusany Morusek, pewnie Inga o nim wczoraj pisała, wygląda jak siedem nieszczęść, ale dziś na szczęście jadł.
Nie miałam dziś czasu wejść na boksy, byłam tylko na chwilę w jedynce, zresztą nie miałam nic dla tych kotów. Postaram się być w długi weekend, wolontariusze mają jak najbardziej wolny wstęp w weekend majowy, także, jak ktoś nie wyjeżdża, miałby potrzebę, czas i możliwości, będzie w schronisku mile widziany. Koty czekają.
Przepraszam, czas mi umyka, nie zauważyłam ,że to już czerwiec. Dzięki czujna Mokkuniu:)