Co do robienia schronisku publicity to niestety, muszę w ogólnym zarysie zgodzić się z opiniami Georg_inii i Sis.
Joanna KA pisze:a tak swoją drogą ja rozumiem, że zajmujecie się tym długo i widziałyście baaardzo dużooo... ale jeżeli Wy macie takie podejście, to to jest dopiero dobijające...
sorki, że tak piszę, ale trochę ręce mi opadły...

Asia, niech Ci nic nie opada. Wiem, że marzy Ci się (nie powiem, że mnie nie

) jakieś tajemnicze czary-mary, które spowoduje, że ludzie będą walić do schroniska tabunami, adoptować kociaste dziesiątkami i wychodzić super wyedukowani na troskliwych i odpowiedzialnych opiekunów dzięki naszym ulotkom i książeczkom.
Niestety, to nie takie proste.
W skuteczność ulotek itp. rzeczy nie bardzo wierzę - jak ktoś chce to szybko dotrze do wiedzy na temat zwierzaka i choćby dzięki internetowi wyedukuje się w trymiga, a jak nie chce to nawet i dziesięć ulotek nie pomoże, bo je wyrzuci do kosza za rogiem.
Wierzę natomiast w pracę od podstaw i efekty działania małymi kroczkami. Wierzę w taką pracę jaką wykonujemy od ponad dwóch lat.
Efekty są i można je zobaczyć choćby w pierwszym poście wątku schroniskowego. Trzeba to po prostu robić dalej.
Te działania to:
- aktualne opisy na stronie i ogłoszenia w maksymalnej ilości, wszędzie gdzie się da.
- kontakt mailowy i telefoniczny w przysłowiowy świątek i piątek z domkami chętnymi na adopcję kota i tymi, które już kota od nas zaadoptowały. Wielokrotnie z takiej korespondencji "poadopcyjnej" znajdował mi się dom dla kolejnego kociastego. "Bo wie Pani, może weźmiemy drugiego kota dla naszego Mruczusia, bo chyab się nudzi i też ze schroniska" albo "bo znajoma zachwyciła się naszym kotem i pytała skąd go mamy i też by chciała przyjechać do schroniska"...
- i jak najczęstsze, a na pewno weekendowe "bycie" w schronisku, żeby być przy adoptujących, rozmawiać z nimi, dawać swoje namiary "jakby coś". Co z tego, że w kociarni leży stos ulotek o zabezpieczeniu okien, jak nikt ich (poza mną chyba

) nie rozdaje ? Tam ma być na miejscu żywy ludź i być do dyspozycji jako "żywa ulotka". Po prostu.
Dla mnie najcenniejszą nabytkiem dla kotów schroniskowych nie są nowe miski, zmywarka czy odmalowane ściany. Fajnie jak są, ale tak naprawdę najcenniejszym dobrem jest nowy wolontariusz, ale taki z prawdziwego zdarzenia, który trafia się niestety rzadziuchno, tylko raz na jakiś długi czas. Jak dwa lata temu Sis, jak rok temu Krzysiek. Jak teraz Ty Joanna - ze swoim sercem, zapałem, czasem, który tym kotom poświęcasz ...
Fajnie, że nam (i kotom) trafił się taki udany "nabytek"

.
No, to tyle ode mnie
