Jak na razie w najgorszej kondycji jest Tulipan. Oczka zapuchnięte, ciężko mu się oddycha i co mnie martwi chwieje się na nóżkach Dostał antybiotyk, leki p/zapalne i małą kroplówę. Wieczorem mu już apetyt dopisywał, ale i tak przy reszcie wygląda jak nieszczęście
Całe stadko wczoraj zeżarło mięsko ze scanomune, ale Tulipkowi zafundujemy zylexis tak czy siak.
Tulipek czuje się lepiej Reszta na razie się w miarę trzyma.
A malutki Fiołek jutro jedzie do swojego nowego domku. Już wcina mięsko sam, aż się kurzy, domek sprawdzony, więc nie mam obaw go tam tak wcześnie dać. Choć z jednej strony wolałabym go mieć jeszcze przy sobie, dla niego bezpieczniej chyba będzie jak trafi do domku z dala od siedliska wirusów kk.
Jakieś rady jak oswoić taką bandę? Jakieś tajne sposoby. Na razie podczas karmienia staram się je głaskać, ale nie wszystkie się dają i tylko zwiewają wcześniej prychnąwszy.
Pozostaje mi tylko cierpliwość, czy jest jakiś magiczny sposób?
Ekhm, lekko łzawiące oczka. Ale musiałabyś im trochę czasu codziennie poświęcić, na próby przekonania do ludzi Krokusiki i Kalia, tyle że one bure i czarny.
A pewnie, że mogłoby. Ty dyktujesz warunki, ja się dostosowuję Kalia dziś się dała głaskać przyparta do muru i tylko oczy miała wielgachne. Jej braciszkowie jakoś mniej są chętni.
Malutki Fiołeczek w nowym domku.
Za to jego miejsce o szóstej rano dnia następnego zajął inny rudzielec, z tym, że o wiele większych rozmiarów. Został potrącony przez auto i zwinięty z pobocza przez moją mamą. Skończyło się na złamanej żuchwie i ogólnym wstrząsie.