Anda, jeśli tak było jak mówią, to nie miały powodu trzymać tego w tajemnicy, bo jak komuś robi się słabo to trudno wymagać by myślał w tym momencie o zwierzaku. Tym bardziej, że ja wiedziałam o nieciekawym samopoczuciu p. Krysi (o reakcji alergicznej po pierwszej nocy spędzonej z Czesią) i interesowałam się jej zdrowiem.
Podejrzewam, że któreś z nich wzięło kotkę na dwór na rękach i przeceniło swoje możliwości. Godzinę wcześniej pytałam jak sutuacja z mamą i przypominałam, by na nią uważali i broń Boże nie brali na dwór. W poniedziałek miałam im podać szeleczki do wyprowadzania na dwór.
Oni mieszkają w Chełmie (tylko w drugim końcu miasta niż ja) i w 15 minut mogłabym być u nich i pomóc szukać. Dobrze wiedziała, że ona przybiegała tylko na moje i jeszcze jednej (innej) osoby wołanie.
I o to mam do koleżanki najwiekszy żal, bo jak ją znalazłam to była potwornie głodna. Kradła łapą mięso i z nim uciekała by je zjeść

. Nawet nie przyszło im do głowy rozkładać na noc w okolicy jedzenie, że może akurat uda jej się do niego trafić

.