Pytalam Milke o te liczby ale okazalo sie ze ona w ogole zna tylko trzy cyferki 7, 17, 23. No kto zgadnie co to za liczby?
No coz pomijajac fakt jakim sa godziny posilkow i dzien po powrocie z podrozy, oznaki kociej milosci moich futer sa tak subtelne ze az niewidoczne. I dotyczy to nie tylko mojej osoby ale i ich wzajemnych relacji - no jak juz tu jestes to sie z toba (ciebie) poganiam bo niby jaki mam inny wybor nic innego nie chce uciekac, ale poza tym kazde sobie przyslowiowa rzepke skrobie.
Obserwujac koty doszlam do wniosku ze najlepiej byc ............. kotem czyli stosowac do nich ich wlasne metody. Lozko jest najbardziej zapracowanym meblem w moim domu oblozenie jest 24 godzinne w dzien Mila a w nocy Duza. Bazyli gardzi babami wiec ma „swoj” choc tak naprawde moj fotel ktory kocha miloscia absolutnie 24 godzinna wiec obraza sie smiertelnie jak mu go zajme i na znak protestu kladzie sie pod drzwiami wyjsciowymi z mina dziecka-tulacza. Gdzie w nocy sypia Milka to nie wiem bo zawsze zasypiam przed koncem wieczornej glupawki i nie chodzi o to ze mam tak regularny tryb zycia a o to ze glupawka nie trzyma sie regul czasowych a raczej wizualnych. Gasnie swiatlo w sypialni nie wazne czy to 23 czy 2 nad ranem, balanga sie zaczyna. Zastanawiam mnie jedna rzecz ze wtedy z pokoju dochodza do mnie odglosy przestawiania mebli a rano wszystko jest w idealnym porzadku. Zawsze tylko zapominaja o zaparkowaniu dywanikow na ich stalym miejscu, ale no ktoz jest idealny.
Kiedys Mila sypiala ze mna na lozku ale jej przeszlo co chyba nie oznacza tak do konca ze nim albo mna wzgardzila a raczej to ze ja nie sypiam jak kotom wygodnie i prezentuje w tej kwestii skrajny egoizm – zawsze na srodku no i sie krece stosujac stara zasade „tyle hektarow i wszystko moje”. Ale dzieki takiemu ukladowi obie jestesmy wyspane i bez kontuzji czy zakwasow.
Czasami czytajac relacje z innych kocich stad mam wrazenie ze moje koty maja ciezkie zycie ze mna, stolowka jest otwarta max trzy razy dziennie a porcje jezeli zmieniaja objetosc to tylko w dol, menu nie zmienia sie a reklamacje nie sa uwzgledniane, obecnie prezentuje stan skrajnej niewrazliwosci na dobitnie wrzaskliwe argumenty, malo tego juz sie nauczylam i tez potrafie pyskowac wrzaskliwie do kociego petenta, uporem chyba przewyzszam przecietne futro bo konsekwentnie zamykam lazienke i szafy na tyle skutecznie ze juz rano nie musze nic kopniakami zamykac, uwielbiam mietolic kocie ogony i wciaz to robie mimo protestow i najwyzszego kociego oburzenia oraz spojrzen ktore powinny mnie w jednej sekundzie polozyc trupem itp itd
Objawem ktory dobitnie pokazuje zawartosc kota w kocie jest ignorowane z konsekwencja godna lepszych celow slowa „NIE”, potem zaraz jest „CHODZ”. Ale majac taki opornik w domu jak Bazyli juz sie nauczylam ze mowi sie RAZ a potem trzeba nie patrzac na delikwenta spokojnie go olac. Delikwent zazwyczaj siada zerka na ciebie spode lba, zaczyna ogladac sufit ale tylko jednym okiem drugie wciaz sprawdza jaki jest efekt tego dzialania, pacnie futryne albo potraktuje dywanik jako drapak ale jakos tak bez przekonania, potem jeszcze raz bedzie bacznie badac centymetr po centymetrze to przy czym lub na czym siedzi i w koncu uznaje ze juz nadszedl wlasciwy moment i moze bez uszczerbku na honorze zrobic to co mial zrobic. Tylko czasami w naszym zabieganym swiecie trudno znalezc wystarczajaca ilosc czasu na doczekanie tego momentu.
Troche a nawet bardzo mi to przypomina sakramentalne ZARAZ jakie serwowalam rodzicom na propozycje wyrzucenia smieci czy o zgrozo posprzatania pokoju.
No chyba bede konczyc bo moglabym jeszcze tak dlugo, a robota czeka, musze obrobic zdjecia z sesji z trzema muszkieterami, cud ze to przezylam w jednym kawalku zastanawiam sie jak to mozliwe ze dzieci sie nie mecza.
A na zakonczenie efekt zabawy z lustrem, co dziwne prawie nie bylo szukania za lustrem a glownie strojenie min w czym przodowal Bazyli oczywisce
na poczatku sie na wszelki wypadek oczywiscie obrazil na tego intruza
