Przyjaźń między rezydentem a nowym kotem - jak długo czekać

Kocie pogawędki

Moderatorzy: Estraven, Moderatorzy

Post » Wto gru 16, 2008 21:38

witam, od ok. 2 miesięcy mam 2 koty...najpierw była kotka 5 letnia Mufka, a 2 miesiące temu wzięliśmy Vespera, który teraz ma ok. 6 mcy. Niestety- wciąż jest darcie pierza:( Młody skacze na Mufę, ta boi się nawet sama przejść do kuwety czasem. Rano muszę ją wziąć pod pachę i zamknąć się z nią w łazience, bo inaczej młody zwisa z dachu kuwety i ją zaczepia:/ ona wciąż burczy i fuczy na niego, ucieka, chowa sie..ale on się nie przejmuje i wciąż ją goni, od razu zresztą poczuł się jak u siebie...
W sobotę go kastrowaliśmy i jak był taki lekko "zmemłany" po, to ona poczuła się wyluzowana, nawet było jakieś 15 minut na jednej kanapie ze mną! szok...ale już wczoraj wróciło wszystko do normy-młody goni, ona się chowa albo fuczy na niego...
nie wiem czy jest jeszcze dla nich szansa...:(
młody coraz większy, a ona drobna i tak on w wieku pół roku robi się większy od niej...
Stefanka

Stefanka74

 
Posty: 31
Od: Wto wrz 16, 2003 18:57
Lokalizacja: Warszawa

Post » Nie gru 28, 2008 18:19

Witam ponownie :)
Jestem chyba kolejną szczęściarą, której koty (właściwie 2 kotki) jakoś się dogadały :) Rzeczywiście pierwsze 2 tygodnie były ciężkie; mała (już teraz jakieś 6-7 tygodni-starsza ciut ponad rok) musiała być zamykana przed moim wyjściem do pracy w łazience - dla własnego bezpieczeństwa, bo rezydentka czaiła się na nią nonstop. Ciągłe fuczenie, prychanie, syczenie, strącanie małej z fotela, podjadanie z jej miski, wyganianie z kuwety (bo od początku chciałam przyzwyczaić do korzystania z jednej)...kataklizm...Noce też do kitu, bo jak tylko coś skrzypnęło od razu się zrywałam i szukałam małej Palmy żeby sprawdzić czy jeszcze żyje - słowem sytuacja bardzo napięta...kilka razy przeszło mi przez myśl, czy jej jednak komuś nie oddać, ale mój mąż - niesamowity optymista - skwitował sprawę - "dogadają się" :o No i trwało to 2 tygodnie, ale warto było pocierpieć :) 2 weekendy w plecy- spędzone w domu z szalejącymi kotkami, ale po ok 10 dniach starsza - Szajba zaczęła inaczej podchodzić do małej; dawała jeje się bawić swoim ogonem, spokojnie korzystać z kuwety - oczywiście siedziała obok i się przyglądała 8O i nawet pozwoliła jej skubać swoją karmę. Największy przełom nastąpił w wigilię :?: Do śpiącej na fotelu małej podeszła starsza po czym...zaczęła zawzięcie szorować jej futerko :lol: Teraz myślę, że żeby nie wiem co się działo, to nie zrobią sobie krzywdy; ganiają się na zmianę po całym mieszkaniu, "wymieniają" się miskami z jedzeniem...i pucują nawzajem futra :D
A i ja mam więcej czasu, bo kicie coraz częściej zajmują się sobą.
Pozdrawiam i powodzenia w dokacaniu :P
Obrazek

Szajba

 
Posty: 4
Od: Pon gru 15, 2008 17:25
Lokalizacja: Warszawa

Post » Nie gru 28, 2008 19:10

A moje dokocenie trwa i trwa.....W 2006 roku przybyła do nas ze schroniska wtedy około 5-letnia Lady przerażona ,wychudzona i bez woli życia. W domu przebywał wtedy - a własciwie dochodził około 2-letni wtedy kot wolnozyjący,który traktuje mój dom jako sypialnie i jadalnię ale woli przebywać na dworze :lol:.Lady długo dochodziła do siebie, potem była sterylizowana więc długo była izolowana.Gdy koty sie poznały zapanował pewien układ w domu nie ma żadnego ganiania ani zaczepiania innych kotów. W czerwcu tego roku ktos podrzucił na moje podwórko umierającą, mocno niedowidzącą, malutką kotkę.Kotka Oczko wydobrzała i jest młodym łaknącym szaleństw kociakiem pomimo swoich ograniczeń. Lady nie jest zainteresowana żadną zabawą,choć młoda zaczepia ja często więc Oczko czeka tylko aby przyszedł Mezo i się z nia pobawił,co on chetnie czyni.W domu są gonitwy i zapasy co przyprawia Lady o zawał serca-jest przerażona i nie potrafi znaleźć sobie miejsca w nowym układzie-mieszka w szafie i porusza się po ścianach,jest również oburzona na mnie,że pozwoliłam aby pojawił się nowy kot.Nie jest łatwo i cały czas czekam na poprawę wzajemnych relacji nawet nie marząc o wspólnym spaniu czy toalecie.
ObrazekObrazekObrazek

satva

 
Posty: 49
Od: Sob lip 19, 2008 13:43
Lokalizacja: Łódź

Post » Czw kwi 16, 2009 21:28

Witam,
oto wątek dla mnie! Włos mi się jeży, kiedy czytam o smutkach i depresjach przy dokacaniu. Za tydzień zamieszka z nami 14-tyg. syjameczka, a sytuacja różowo nie wygląda :strach: . A jest tak: 6-letnia królewna Czarna Kicia, jedynaczka nasza domowa, okazała się mieć wrednawy charakterek względem małych kotków. Trzy tygodnie temu miałam na dwudniowym przechowaniu dwa ok. 6-miesięczne przemiłe rodzeństwo. Kicia fukała, warczała, waliła łapami jeśli kociątko zbliżyło się niebacznie. No i cały czas mieliła pod nosem przekleństwa nawet gdy małych nie było w pobliżu. Może to było zbyt krótko, żeby mógł sie objawić jej niewątpliwie anielski stosunek do nowych. Mam wielka, przeogromna nadzieję, że tak! Zwłaszcza, że nie jest mi obca myśl o przyjaciółce dla malutkiej, bo już się boję, że Kicia nie będzie zbyt dobrą towarzyszką zabaw dla małej :(
Przepraszam, rozpisałam się, ale mocno to przeżywam. Mogę liczyć na Wasze wsparcie?

Artegato

Avatar użytkownika
 
Posty: 325
Od: Wto mar 03, 2009 21:46
Lokalizacja: ostatnio Szczecin, czasami las niedaleko Drawna

Post » Pt maja 22, 2009 7:10

Dokacałam sie 4 razy + pies staruszek. Było (jak gdzieś pisałam i strasznie i smieszno). Najstarszy rezydent chowany przez innego od małego (tigerek za TM) przez rok ignorował i łapkował kolejnego. Potem nastały nastepne a od XI/08 mam ciagle tymczasy w domu. Nie mam duzego doswiadczenie ale chetnie podziele sie spostrzeżeniami i naszymi "sposobami". Wiem jedno-nigdy nie bralismy pod uwage oddania kota raz wzietego. I one chyba to czuja. Kazdy jest kochany i dopieszczny.
Obrazek

Dla naszych Słoneczek [*] Kochamy i tęsknimy.

ASK@

Avatar użytkownika
 
Posty: 56055
Od: Czw gru 04, 2008 12:45
Lokalizacja: Otwock


Adopcje: 10 >>

Post » Pt maja 22, 2009 9:38

Mija miesiąc od dokocenia, a rezydentka Czarna Kicia nadal fuka i łapkuje małą Aryę. No, może już nie tak spektakularnie jak na początku, ale chociaż już parę razy ostrożnie się obwąchały, nadal manifestuje niezadowolenie. Nawet przestała korzystać ze swojej kuwety (Kicia jest wychodząca, mieszkamy w lesie), chociaż wcześniej potrafiła czekać pół dnia przed drzwiami żeby załatwić swoje potrzeby w żwirku, a nie w lesie. Mała chce się bawić, zaczepia ostrożnie dużą i zmyka. Czy one kiedyś się zaprzyjaźnią??

Artegato

Avatar użytkownika
 
Posty: 325
Od: Wto mar 03, 2009 21:46
Lokalizacja: ostatnio Szczecin, czasami las niedaleko Drawna

Post » Pt maja 22, 2009 10:02

ba$ia pisze:Czy one kiedyś się zaprzyjaźnią??


Ja się dokociłam 1 kwietnia, więc kończymy drugi miesiąc, ale jakiejś szczególnej miłości miedzy kotami nie ma. Myślę, że to dlatego, że rezydent jest jednak kotem mocno dominującym z charakteru. Kika jest za to spolegliwa i po prostu schodzi mu z drogi.

Nie liczę więc na wspólne spanie i lizanie sobie nawzajem futerek. To nie jest ten układ.

Ale zupełnie beznadziejnie też nie jest. Jak się jeden kot gdzieś straci w domu, to drugi idzie go szukać (po czym, uspokojony, oddala się do swojego narożnika :wink: ). Jak jeden wyjedzie z nami na działkę, a drugi zostanie w domu, to witają się potem z dużym ożywieniem.

Przyjaźni nie ma, ale przywiązanie zdecydowanie jest.
Życzę powodzenia w dalszym dokacaniu, ba$iu :)
Pozdrawiam,
Mo.
Obrazek Obrazek

Mo.nik

 
Posty: 56
Od: Pt kwi 10, 2009 17:05
Lokalizacja: Warszawa Bemowo

Post » Pt maja 22, 2009 10:15

ASK@ pisze:Wiem jedno-nigdy nie bralismy pod uwage oddania kota raz wzietego. I one chyba to czuja. Kazdy jest kochany i dopieszczny.


To jest chyba samo sedno.
W czasie mojego dokacania miałam moment tak totalnego zwątpienia, że myślałam o oddanu kotki do DT i nawet układałam sobie w głowie, co powiem, jak zadzwonię...

Słowa nie powiedziałam jednak na ten temat w domu (a już kotu w szczególności), a jedynie myśl mi w głowie zakiełkowała. Stosunki moje z Kiką były wtedy naprawdę FATALNE i jestem przekonana, że ona dokładnie wiedziała, co mi po głowie chodzi i bardzo mnie wtedy nie lubiła.

Ale postanowiłam zainwestować emocjonalnie i nie tylko :wink: i wetknęłam do kontaktu Feliwaya. I nie wiem, czy to była kwestia inwestycji finansowej, czy emocjonalnej, ale nasze relacje bardzo się zmieniły :)
Pozdrawiam,
Mo.
Obrazek Obrazek

Mo.nik

 
Posty: 56
Od: Pt kwi 10, 2009 17:05
Lokalizacja: Warszawa Bemowo

Post » Sob maja 23, 2009 13:29

Relacje z kotkami mam świetne. Kochane, dopieszczane i miziane. Tyle że Arya mogłaby bez końca, a Kicia tylko wtedy, kiedy ma ochotę. Zawsze taka była.
Ale wczoraj jakby przełom! Rezydentka pozwoliła małej złapać swoją głowę i wywąchać uszko 8O. Ale później, kiedy Arya chciała wpakować się Kici do kartonika, był syk, ale bez łapoczynów. Może idzie nareszcie ku lepszemu :?:

Artegato

Avatar użytkownika
 
Posty: 325
Od: Wto mar 03, 2009 21:46
Lokalizacja: ostatnio Szczecin, czasami las niedaleko Drawna

Post » Sob maja 23, 2009 18:11

Czy mogą pisać tylko stali bywalcy forum? :-)
Przyznaję, ze na forum zaglądam głównie wtedy, gdy mam problem. Chociaż towarzyszę mu niemal od początku. I zawsze znajduję dobrą radę...
A tym razem mój problem dotyczy drugiego kota. Historia jest następująca:

Najpierw był Ivan - kocur rosyjski (kastrat). Żył sobie lat 8, kiedy nagle w domu pojawił mu się drugi kot - kocica brytyjska (wysterylizowana, wówczas 6 miesięczna). Obawy były ogromne, jak to słusznie zauważyła jedna z Forumowiczek: żył sobie kot Ivan w przeświadczeniu, że jest jedynym kotem na świecie i nagle pojawiło się wokół niego szare nie wiadomo co. Prychania i grzbieciki trwały 3-4 dni. Harmonia, która potem nastąpiła, była czymś mega niezwykłym. Ivan był zawsze bardzo agresywnym kotem - w stosunku do Niny zachowywał się jak starszy brat. A Nina za Ivanem przepadała, był dla niej najważniejszym członkiem naszego stada (2 koty 1 Nastolatek 2 Dorośli). Kiedy Ivan umierał, przynosiła Mu swoje ulubione zabawki :cry:
To było niecałe 3 miesiące temu. Od czasu jak została sama, Nina zamęczała nas wręcz domaganiem się o pieszczoty, o uwagę...Pracujemy i uczymy się, kot długo przebywa sam, po otrząśnięciu się z śmierci Ivana podjęliśmy zatem decyzję: dokacamy! Poszukiwania trwały chwilę i końcu jest - koteczka brytyjska (wysterylizowana, prawie 6 miesięcy), przepiękny czarny szylkret, słodycz o bursztynowych oczach. I co? I słabo. Moja słodka kocica Nina zachowuje się strasznie: fuka, syczy, dwa razy poleciała łapka (nie doleciała, interweniowaliśmy - nie wiem czy dobrze, ale to był odruch). Nie miałam pojęcia, że to słodkie, potulne kocię potrafi z siebie wydawać takie dźwięki! Maleństwo na szczęście się nie przejmuje i nowy dom zaakceptowała jak swój. No ale w poniedziałek muszę iść do dżobu, co ja zrobię???
Wniosek tego może przydługiego posta - nie ma reguły. Każdy kot reaguje inaczej, a na dodatek inaczej na rożne koty.
Trzymajcie proszę kciuki. Bo jestem lekko podłamana. :)
PS. Przeczytałam w pewnym momencie o preparacie zwanym Feliway. CZY TO DZIAŁA???

Julia37

 
Posty: 34
Od: Śro kwi 29, 2009 11:27

Post » Nie maja 24, 2009 10:23

Julia37 pisze:PS. Przeczytałam w pewnym momencie o preparacie zwanym Feliway. CZY TO DZIAŁA???


Każdy Ci pewnie napisze co innego :wink:
Na jedne koty działa, na inne trochę mniej. Moja dzicz się bardzo uspokoiła po Feliwayu, natomiast rezydent niekoniecznie.

Musiałabyś sama spróbować, żeby sprawdzić, czy na Twoje koty działa. A kiedy nastąpiło dokocenie?
Pozdrawiam,
Mo.
Obrazek Obrazek

Mo.nik

 
Posty: 56
Od: Pt kwi 10, 2009 17:05
Lokalizacja: Warszawa Bemowo

Post » Nie maja 24, 2009 10:28

Dzisiaj mamy trzeci dzień, z czego w piątek mieliśmy do dyspozycji tylko popołudnie. Wiem, że krótko. Ale trzeba by znać wcześniej Ninkę, żeby zrozumieć mój niepokój - ukocenie łagodności i słodyczy. Świetna współpraca z poprzednim kotem. I tu nagle takie coś...
Wzięłam na jutro wolne :-(
A preparat kupię, gra jest warta świeczki.

Julia37

 
Posty: 34
Od: Śro kwi 29, 2009 11:27

Post » Nie maja 24, 2009 16:21

Witam :D
U mnie dokocenie trwało różnie.Pierwsze nastąpiło na zasadzie podmianki a więc było najłagodniejsze.Sali miała dwóch syneczków,z koleżanką uzgodniłysmy że zabierze od nas kocurki a da w zamian koteczkę w podobnym wieku do dzieci Sali.Ktoś może zapytać a co to za kombinacje ale ja byłam wtedy początkującą kociarą i nie mogłam sobie poradzić z maluchami.Dużo by opisywać.W każdym bądż razie w domu jednocześnie zniknęły dwa koty a w ich miejsce pojawiła się Miśka.Sali była tak zajęta poszukiwaniem swoich dzieciaczków ze nawet nie pomyślała aby prychać na Miśkę.Bardzo szybko się dogadały :D
Po dłuższym czasie wylądował u nas maluszek dziesięciodniowy uratowany przez moją siostrę przed niechybną śmiercią.Dostał na imię Sylwek.Wykarmiłam go i odchowałam.Oczywiscie ze strony naszych kotek było prychanie i omijanie go szerokim łukiem..Po dwóch tygodniach pobytu jako pierwsza przekonała sie do niego Miśka,znakiem że wszystko jest na dobrej drodze było położenie się obok i wspólna drzemka.Sali trochę dłużej się przekonywała do kocurka ale w końcu dała za wygraną.Sylwek z czasem przeniósł się do nowego domku.Kolejnym kotem który był u nas na DT był dorosły kocur z ulicy.Historia dokocenia była taka sama jak w przypadku Sylwka.Dwa tygodnie syczenia,prychania i po tym czasie kumple na śmierć i życie. :wink:
Sali odeszła od nas z powodu choroby,Miśka była przez rok sama.Zdecydowałam się znów na koteczkę ok.pięciomiesięczną i tak zamieszkała u nas Mela.Miśka jak zwykle ugodowa,dla zasady prychanko że niby nie jest taka łatwa w zawieraniu znajomości."Zaprzyjaznienie" trwało tym razem trochę dłużej a to z powodu chyba zbyt dużej różnicy wieku i preferencji młodziutkiej kotki do ostrych zabaw co statecznej Miśce nie bardzo odpowiadało.No ale w koncu jako tako sie dogadały.Ostatnie dokocenie nastąpiło trzy dni temu w piątek.Dołaczył do nas 10-12 tygodniowy Szymek.No i się zaczęło bo takiego dokocenia jeszcze nie miałam.Miśka jak zwykle prychanie za to Melka zaczęła tak krzyczeć na malucha i prychać że szok.Pierwszy dzień cały przesiedziała za kanapą,nie dała mi sie nawet do siebie zbliżyć bo pachnę intruzem.Takiej tonacji głosu jaka wydobywała sie z jej małego gardziołka nie powstydziłaby się nie jedna DIVA.Maluch wylądował na noc w łazience aby wszyscy trochę się odstresowali.Na drugi dzień czyli wczoraj Mela stała sie trochę odważniejsza i zaczęla wychodzić z kryjówki ale nie omieszkała głośno oznajmić całemu światu jaka to ona nieszczęsliwa.Zaczęła podchodzić do malucha i chciała nie raz nie dwa potraktować go łapką.Dzisiaj prycha na niego ale już bez kocich arii.Mam nadzieję ze wreszcie się dogadają bo on też preferuje ostre zabawy a więc byłby dla niej dobrym towarzyszem zabaw.
Julia 37 ja na twoim miejscu pozostawiłabym kociaka na czas twojej nieobecności w domu,w łazience.Sama tak robię dla bezpieczeństwa malucha.Jeśli masz mozliwość wstaw mu tam kuwetkę,miseczki z wodą i jedzeniem i jakiś ciepły kocyk żeby nie spał na podłodze.Dorzuć do tego jakąś zabawkę.Mojego malucha tak odseparowuję na noc no i na czas naszej nieobecności w domu.Ty będziesz spokojniejsza i twoje koty również.To tyle z mojej strony :D
" ... wolę zwierzęta bez duszy niż katoli bez serca "

Małgocha Pe

Avatar użytkownika
 
Posty: 4338
Od: Wto paź 30, 2007 15:30
Lokalizacja: Poznań

Post » Nie maja 24, 2009 18:18

Żelazna zasada: tydzień przed przybyciem nowego kota wkładam do kontaktu Feliwaya.

Oto informacja na temat tego preparatu:

Feliway - Sekret szczęśliwych kotów.

Kot czując się bezpiecznie w swoim otoczeniu pociera głową o meble, narożniki ścian, dolną część zasłon, pozostawiając na nich substancje zwane feromonami policzkowymi. Feromony te przekazują informację o dobrym samopoczuciu, spokoju i braku stresu. Gdy w otoczeniu kota nastąpią zmiany (jak wizyta u lekarza weterynarii, powrót z hospitalizacji, przeprowadzka, nowi lokatorzy, przemeblowanie), lub gdy kot jest przestraszony, pojawić się może stan zaniepokojenia i obawy. Stan taki może wyrażać się zmianami w zachowaniu, takimi jak znaczenie moczem, drapanie w pozycji pionowej, utrata apetytu, niechęć do zabawy i kontaktu. W takich sytuacjach Feliway może być bezpiecznie stosowany do przywrócenia naturalnej równowagi. Feliway dyfuzor imituje feromony policzkowe kota wywołując stan dobrego samopoczucia i uspokojenia.

Skład: Syntetyczne feromony policzkowe – frakcja F3 2%, wypełniacz do 100g

Zastosowanie: Feliway dyfuzor umożliwia reakcję w problematycznych sytuacjach w celu ich kontrolowania i unikania.
Reakcja na niepokój wyrażony jako:
# znaczenie moczem,
# utrata apetytu,
# niechęć do kontaktu (ludzie, inne zwierzęta)
# drapanie w pozycji pionowej
# niechęć do zabawy

W następujących sytuacjach:
# przeprowadzka: nowy dom
# wizyty u lekarza weterynarii i powrót z hospitalizacji,
# nowi członkowie rodziny: ludzie lub zwierzęta,
# adopcja: nowy właściciel
# przemeblowanie
# domki letniskowe
# przepełnienie: wiele kotów w domu
Feliway wkład uzupełniający powinien być używany wyłącznie z dyfuzorem Feliway! Feliway dyfuzor jest przystosowany wyłącznie do stosowania wewnątrz pomieszczeń.

Następnie biorę kilka dni urlopu, żeby kontrolować zachowanie kotów. Wiele uwagi poświęcam zarówno rezydentom, jak i nowemu. Wspólne zabawy - wędka, piłeczki, laserek - odgrywają ważną rolę. Szczególnie uważam przy karmieniu, żeby pełne miseczki znalazły się na podłodze w jednakowym czasie. Nie ingeruję w spory (dotychczas nie miałam takiej sytuacji, że krew się lała i futro fruwało po mieszkaniu), ponieważ koty muszą pewne sprawy ustalić między sobą.


Fotki z pierwszych wrażeń Bokiry. Wniosłam transporterek, otworzyłam i z aparatem czekałam na ciąg dalszy. Filuś chciał poznać Bokirę, ale został tak oprychany, że aż go cofnęło:
Obrazek


Oliwka miała więcej szczęścia. Stojący za nią Pancuś jeszcze ponad miesiąc traktował Bokirę jak powietrze, a ona schodziła mu z drogi. Obraził się też na mnie - przez tydzień nie pozwolił się nawet pogłaskać, nie wskakiwał mi na kolana. Wyraźnie pokazywał, że jest ze mnie barrrrdzo niezadowolony.
Obrazek


Po wyjściu z transporterka Bokira chodziła po pokoju na przygiętych łapkach, pozostałą trójkę wycofałam z pomieszczenia - TŻ w drugim pokoju bawił się z nimi laserkiem.
Obrazek


Taki widok wcale nie należał do rzadkości:
Obrazek


W tym wypadku prychanie, syczenie trwało 3 dni. Potem sytuacja zaczęła się normować. Najbardziej ucieszyłam się, kiedy po miesiącu Pancuś zaczął okazywać zainteresowanie Bokirką, bo wcześniej wyglądało to mniej więcej tak:
Obrazek
Tutaj Bokira stała na poręczy, na którą wskoczył Pancuś. Kotunia od razu z niej zeszła.


Minęło trochę czasu, zanim zaczęłam oglądać takie urocze widoki:
Obrazek


Jeżeli chodzi o czas okazywania wrogości, to u mnie kształtował się różnie - przy każdym kocie inaczej. Najdłużej trwał 2 tygodnie, najkrócej - 3 dni. Oczywiście po okresie otwartej wrogości nie następowała od razu wielka miłość. Potem był etap obserwowania, podczas którego od czasu do czasu dochodziło do konfliktów, ale też pojawiały się wspólne zabawy, gonitwy itp. Dużą rolę odgrywał też Feliway, bez którego nie wyobrażam sobie już dokocenia.

vega013

 
Posty: 14686
Od: Czw lut 22, 2007 20:00
Lokalizacja: Warszawa Radość

Post » Pon maja 25, 2009 14:30

Witam :)
Za dwa tygodnie się dokacam :) Po przeczytaniu różnych doświadczeń w tym temacie troszkę się boję :oops: Mam w domu 10 miesięcznego wykastrowanego kocurka syberyjskiego a teraz adoptujemy 8 tyg koteczkę dachowca :) Mam nadzieję, że jednak będzie to dziewczynka bo 100% pewności nie ma :) No cóż, nawet jak dziewczynce urosną pomponiki to się nic nie stanie :lol: Podzielę się potem moimi doświadczeniami z dokacania :D Póki co nie mogę się już doczekać nowej kici 8)

ka.rolka

 
Posty: 22
Od: Pon maja 25, 2009 14:17

[poprzednia][następna]



Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Blue, kasiek1510, Manuelowa i 157 gości