kotka nie przeżyła sterylizacji-błąd w sztuce???

Kocie pogawędki

Moderatorzy: Estraven, Moderatorzy

Post » Czw lut 12, 2004 13:31

jul-kot pisze:Oddawanie kota sztywnego

Juliuszu, gdzie widziałeś sztywnego kota po narkozie? 8O

Estraven

 
Posty: 31460
Od: Pon lut 04, 2002 15:30
Lokalizacja: Poznań

Post » Czw lut 12, 2004 13:38

Moim zdaniem to przenośnia. :roll: Dziwna, ale zawsze...
...

Padme

 
Posty: 28589
Od: Pon lut 04, 2002 15:32

Post » Czw lut 12, 2004 13:39 sztywny?

Witam ponownie!
Dziękuję za troskę o poprawność moich wypowiedzi. Chciałem wypaść młodzieżowo, a nie wyszło. STOP!
Nie piszę cudzysłowów, bo jakoś nie wychodzą w tekście. Myślałem, że wszyscy mniej więcej wiedzą, co oznacza słowo >sztywniak<.
Chodziło mi o kota nieprzytomnego, pod wpływem narkozy, albo i już martwego. Nie użyłem tego terminu dosłownie. Nie wszystkie rodzaje narkozy powodują sztywność, niektóre zwiotczenie mięśni.
Ale widziałem też i SZTYWNEGO, jeśli już o tym mowa.
Pozdrawiam, Juliusz.

jul-kot

 
Posty: 1063
Od: Wto sty 27, 2004 18:10
Lokalizacja: Warszawa

Post » Czw lut 12, 2004 13:41

Padme pisze:Moim zdaniem to przenośnia. :roll: Dziwna, ale zawsze...

Może, chociaż z tych słów nieko niekoniecznie by tak wynikało:
bez względu na powód tej sztywności, bo tak jak piszesz, powód może być różny, może być np. wstrząs

Estraven

 
Posty: 31460
Od: Pon lut 04, 2002 15:30
Lokalizacja: Poznań

Post » Czw lut 12, 2004 13:43

Co do dawki narkozy (w pierwszym przypadku) sam wet, który operował, tak powiedział.

Zazdroszczę tak wyposażonych lecznic i możliwości przejazdu z Lublina do Warszawy.
Nie każdy ma na to pieniądze i nie każdy ma w swoim mieście tak dobrze wyposażone lecznice. Co byś zrobiła Blue mieszkając np. w Rzeszowie i nie mając komfortu skorzystania z leczenia w Lublinie?

Odebrałam koty wybudzone, były pod opieką wetki kilka godzin (bo nie chciałam ich brać wczesniej). Ale dostały tradycyjną narkozę.
Kocio, opisany przeze mnie jako drugi, był operowany w ten sam dzień co moje szkraby w tej samej lecznicy.
Moje są okazem zdrowia, a Diabełek nie żyje...
[Obrazek
Obrazek

Salamandra

 
Posty: 1059
Od: Pt gru 12, 2003 7:48
Lokalizacja: Rzeszów

Post » Czw lut 12, 2004 13:45 Re: sztywny?

jul-kot pisze: Myślałem, że wszyscy mniej więcej wiedzą, co oznacza słowo >sztywniak<.

W kontekście spraw medycznych i pokrewnych "sztywniak" oznacza zwykle zwłoki. Por. np. "park sztywnych".

Estraven

 
Posty: 31460
Od: Pon lut 04, 2002 15:30
Lokalizacja: Poznań

Post » Czw lut 12, 2004 13:50

Zgadzam się, tak jest ... ale na człowieka pijanego do nieprzytomności też można tak powiedzieć.
No, no, a nigdy specjalnie nie lubiłem lekcji polskiego ...
Pozdrawiam.

jul-kot

 
Posty: 1063
Od: Wto sty 27, 2004 18:10
Lokalizacja: Warszawa

Post » Czw lut 12, 2004 14:33

Salamandra pisze:Co do dawki narkozy (w pierwszym przypadku) sam wet, który operował, tak powiedział.


Bo to bylo pewnie pierwsze co mu przyszlo do glowy lub po prostu wzial wine na siebie... No chyba ze wiedzial od razu ze dal za duzo narkozy - ale skoro nic z tym nie zrobil w miedzyczasie - to juz wola o pomste.

Nie każdy ma na to pieniądze


Akurat mieszkajac w Warszawie mozliwosc operacji w Lublinie traktuje rowniez w formie oszczednosci - choc to jest tylko efekt uboczny - ceny tam maja sie nijak do warszawskich...

Co byś zrobiła Blue mieszkając np. w Rzeszowie i nie mając komfortu skorzystania z leczenia w Lublinie?


Do bardzo niedawna mieszkalam w malutkim miescie w gorach gdzie na zdjecie RTG jechalo sie do sasiedniego miasta lub ugadywalo z radiologiem w szpitalu ;)
Wszystko polegalo na znalezieniu dobrego weta. Nie mial sprzetu w lecznicy - ale coz, takie okolicznosci. Nadrabial umiejetnosciami :)
Ale nie wszedzie jest to mozliwe :(

Moje są okazem zdrowia, a Diabełek nie żyje...


Biedak :(

Blue

 
Posty: 23911
Od: Pt lut 08, 2002 19:26

Post » Czw lut 12, 2004 14:39

jul-kot pisze:Małą część dawki domięśniowo, a po zaśnięciu resztę w strzykawce


Niestety - koty to takie zwierzeta ktore czasem bardzo dziwnie reaguja na leki i nawet taka mala dawka moze byc juz dla kota zbyt duza - bo wykazuje nadwarazliwosc na akurat ten preparat.

Nasza Skierka na odwrot - mimo podawania jej kolejnych dawek nawet nie chciala przysnac. Byla caly czas rzeska jak skowronek.
Dopiero w sumie kilka godzin po zabiegu (podczas ktorego i tak nie zasnela do konca ale na szczescie byl na tyle drobny ze nie bylo to konieczne), podczas gdy juz sobie biegala i wogole byla w swietnej formie - nagle zasnela i weszla w pelna narkoze.

Z kotami nic nie wiadomo.

Blue

 
Posty: 23911
Od: Pt lut 08, 2002 19:26

Post » Czw lut 12, 2004 14:52

Zazdroszczę każdemu, kto ma swojego zaufanego weta. :cry: Ja się strasznie błąkam, plątam, poszukuję...

Jeden wet powiedział o moim kocurku, że to kotka w połowie ciązy.
Inna nie dojrzała w ropiejących ślepkach niczego groźnego (a to była infekcja bakteryjna).
Do tej lecznicy, w której były kastrowane, tez już nie pójdę, bo kocio koleżanki nie przeżył.
Na szczepienie pójdziemy do kolejnej - też poleconej.
Zobaczymy...

Jak to mówią: szukajcie, a znajdziecie...
Oby!
[Obrazek
Obrazek

Salamandra

 
Posty: 1059
Od: Pt gru 12, 2003 7:48
Lokalizacja: Rzeszów

Post » Czw lut 12, 2004 15:02

Salamandra pisze:Kocio, opisany przeze mnie jako drugi, był operowany w ten sam dzień co moje szkraby w tej samej lecznicy.
Moje są okazem zdrowia, a Diabełek nie żyje...

Salamandra - pytanie nie w temacie ale dla mnie ważne - czy mowisz o lecznicy nad Wislokiem?

Batka

 
Posty: 8464
Od: Pt paź 24, 2003 11:38
Lokalizacja: Stare Dobre Podgórze

Post » Czw lut 12, 2004 15:09 Re: NIE ODBIERAJCIE KOTÓW NIEWYBUDZONYCH

jul-kot pisze:NIE ODBIERAJCIE KOTÓW NIEWYBUDZONYCH PO NARKOZIE!


Po pierwsze: nie krzycz, proszę. Mamy różne doświadczenia i krzyki o błędach lekarzy uważam za nie na miejscu.
Po drugie: jak to juz było powiedziane, wolę by mój kot wybudzał się w domu, pod moim okiem. Przynajmniej wiem, że jakby sie osiusiał, to nie będzie leżał na mokrym kocu. I nie jest to kwestia celowego zaniedbania ze strony lekarza. Po prostu lecznica, do której chodzimy (i tez mamy ja pod nosem) jest niewielka, a bardzo popularna i lekarze nie sa w stanie co chwila zaglądać do kotów po narkozie.
Oba moje koty odebrałam jeszcze śpiące, z pełnym zaufaniem do lekarza (i jak się okazało słusznie). Nie byłabym w stanie zostawić ich w lecznicy, a i koty szybko dochodziły do siebie w znanym sobie otoczeniu, słysząc, jak do nich mówimy.

Oberhexe

 
Posty: 23476
Od: Nie sie 18, 2002 21:34
Lokalizacja: Kraków

Post » Czw lut 12, 2004 15:09

Nie.

Na Nowym Mieście.

Ale podkreślam: ja nie mam żadnych uwag. Zraziłam się z powodu koteczka koleżanki.
[Obrazek
Obrazek

Salamandra

 
Posty: 1059
Od: Pt gru 12, 2003 7:48
Lokalizacja: Rzeszów

Post » Czw lut 12, 2004 15:17 Re: JEST BŁĘDEM

jul-kot pisze:Ja jednak upieram się przy swoim. Oddanie śpiącego kota właścicielowi JEST błędem lekarza, tak samo jak pozostawienie go śpiącego po zabiegu w lecznicy bez dozoru JEST błędem lekarza. Do tego nie potrzeba drugiego lekarza ani werdyktu Izby Lekarskiej.
Takie jest moje zdanie a to jest FORUM.


Zaskakująca pewność bije z Twoich wypowiedzi. Nie nam orzekać w sposób stanowczy o tym, czy coś jest/nie jest błędem lekarskim. A w tym wypadku Twoje stwierdzenia są zbyt dosadne, jak na wyrażanie zdania. Moim zdaniem oczywiście.

Wracając do sprawy - kastrowaliśmy oba nasze koty, oba odbieraliśmy śpiące. 'Nasz' weterynarz wykonał już kilka tysięcy zabiegów kastracji/sterylizacji, więc sądzę, że wie, co robi. Odbierając śpiącego kota zostaliśmy jednak uczciwie ostrzeżeni - 'Proszę Państwa, my tu nie naprawiamy telewizorów. To jest żywy organizm i nie można wszystkiego przewidzieć.' Na szczęście nieoczekiwanych problemów nie było - jedynie Hacker spał potwornie dłuuuuugaśnie (bo okazuje się, że NFO są bardziej podatne na narkozę, co ostatnio potwierdziło sporo osób z całego świata).
Our survey of households in seven U. S. regions demonstrated that few citizens have bothered to equip themselves with fireproof suits and extinguishers to deal with volcanic upheaval, solar flares, or the Lord's purifying flame.

TŻ Oberhexe

 
Posty: 4107
Od: Nie kwi 13, 2003 0:05
Lokalizacja: Kraków

Post » Czw lut 12, 2004 15:56 ja nie krzyczę ...

Witam!
/do Oberhexe i nie tylko/ Ja nie krzyczę, nigdy nie miałem takiego zamiaru. Zwłaszcza nie krzyczę na nikogo. Znowu chciałem to podkreślić przez napisanie dużymi literami, ale już się boję. Tamto napisałem dużymi literami, bo uważam to za ważne.
Wybudzajacy się kot powinien być moim zdaniem pod opieką lekarza, ale ja oczywiście nikogo nie zmuszam. Niech każdy robi jak uważa.
Ja piszę, co uważam ja.
Jestem pomiędzy młotem a kowadłem ( dla dokładnych: tak naprawdę to mnie tam nie ma, to taka przenośnia ), ponieważ niektórzy ( Blue ) twierdzą, że nawet część normalnej dawki narkozy może być niebezpieczna, inni mówią, że bez wahania odbierają niewybudzone zwierzę. No cóż, rzecz gustu. Jak już napisałem wcześniej, niedopilnowanie wybudzania pacjenta ludzkiego przez anastezjologa byłoby nie do pomyślenia. No ale człowiek to człowiek, a zwierzę to zwierzę. Można i tak.

Nie chcecie rozmawiać o błędach lekarskich? Można i tak, ale ten wątek jest o tym, nie ja go założyłem. Mogłem napisać:
> bardzo mi przykro, Ewo czy Moniko, biedny kotek, bardzo Ci współczuję, jesten z tobą, pa ...< i wyłączyć się.

Ja staram się coś robić, żeby tych błędów lekarskich, których nawet nie można głośno nazwać błędami, bo zaraz się ktoś oburzy, było mniej. Nie w moim własnym interesie, bo ja sobie dam radę. I ze zwierzęciem i z lekarzem. Wiem już dostatecznie dużo.

To chciałem powiedzieć, żeby nie było niedomówień. I jeszcze coś na koniec.
Oddałem kiedyś ludziom łagodnego, pięknego, dużego kocura. Był wykastrowany, ale swoją wartość znał. Gdy ktoś go krzywdził, gryzł. Nowi właściciele nie karmili go najlepiej, jadł głównie suchy pokarm, dostał syndromu urologicznego, miał krew w moczu.
Zabrali go do lekarza, który powiedział, że to kotka w rui i dlatego pokrwawia. Bał mu się zajrzeć pod ogon, albo robił to zbyt pobieżnie, bo kotu to się wyraźnie nie podobało. Zatelefonowali do nas.

To wszystko. Nie oczekuję do tego przykładu komentarza, nie nazwę go błędem lekarskim, ani błędną diagnozą, po co, to są fakty.
Pozdrawiam, Juliusz.

jul-kot

 
Posty: 1063
Od: Wto sty 27, 2004 18:10
Lokalizacja: Warszawa

[poprzednia][następna]



Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Brak zidentyfikowanych użytkowników i 576 gości