Byliśmy u Bruca. Ostatni atak miał o 10:00 rano, więc udało się lekarzom przynajmniej na pół dnia je zatrzymać. Brucek podsypia i nabiera sił. Jest mocno ogłupiony lekami. Pani doktor również (tak jak inni) mówi, że sytuacja nie jest dobra, ale trzeba mieć nadzieję. Będzie miał jeszcze badania krwi (morfologia) i kału (jeśli się uda zdobyć

- na obecność pasożytów). Jeszcze raz sugerowano nam weryfikację zdjęć z tomografii.
Wiadomość o powstrzymaniu ataków jest dobra, Brucek przynajmniej nie będzie tracił sił. Pojadł sobie, popił, leży przykryty kocykiem. Ma dobrą opiekę. Nadal jest wyciszony, ale to zrozumiałe przy tych lekach i dawkach. Jako ciekawostkę pani doktor podała nam fakt, że on po atakach nie ma obniżonej glukozy, cały czas ma właściwy poziom.
Liczymy się jednak z możliwością nawrotu ataków i obiecano nam natychmiast dać znać, gdyby się pojawiły. W przypadku nasilenia przewidywana jest możliwość wprowadzenia go w śpiączkę. Ale do tej pory nikt nie dzwoni ze strasznymi wieściami
Pani wspomniała, że leczyła już niejedną padaczkę i z jej słów zrozumiałem, że to jest przypadek nietypowy, ciężki.
Idzie Ania, ona na pewno napisze więcej i lepiej
