Poprzedni wątek Kaya założony przez iskrę666, a tutaj jest wątek Milanowskiego schroniska - czyli jak to się zaczeło.
Kay przyjechał do mnie, na Śląsk. Chciałam zabrać zupełnie innego kota, ale Kay mnie oczarował. Na dodatek sam wszedł do transporterka w Milanówku! Narazie siedzi w klatce i łypie na mnie okiem (złym) udało mi się wcisnąć w niego trochę mięska z puszki, jest przerażony, kiedy chcę do niego podejść to w panice nie wie co ma zrobić, czy uciekać czy atakować? patrzy tymi swoimi wielkimi (przerażonymi) oczami, śledzi każdy ruch ręki, nie pozwala się dotykać. Wypuszczony z klatki wciska się w najciemniejszy kąt. Martwię się o niego, piękny kot, naprawdę ale... ta biel futerka, "wykropkowany" ogonek i pomarańczowe oczy, dodają mu uroku. Kay jest ślicznym, "szczupłym" kotem, tylko ten charakter, czy będzie miziakiem?
Tajemniczy Wujek Z. 03.05.09 pisze:Na mnie największe wrażenie zrobiły dwa koty: Rysiu i Biały.
Biały zaś jest jedną Wielką Białą Kulą Przerażenia. Przez cały czas naszej wizyty ani na chwilę nie wyszedł zza pieca. I to nawet wówczas, gdy był sam w całej kociarni. Siedział w najdalszym kącie i trząsł się ze strachu. Przez cztery godziny nie zjadł ani jednego z podrzuconych mu kawałków mięsa. Nie było w nim cienia agresji. Tylko raz nasyczał na mnie gdy go dotknąłem. Ale o żadnym drapaniu czy gryzieniu nie było mowy. On był po prostu sparaliżowany strachem. Pozwalał się dotykać tylko dlatego, że nie mógł się już bardziej wcisnąć w kąt. Gdyby mógł toby zniknął. Postanowiliśmy spróbować tej samej metody, która zadziałała na Rysia, ale po wypłoszeniu zza pieca Biały dosłownie zaczął chodzić po ścianach z przerażenia. Próbował uciec przez okienko na wybieg, ale było zamknięte szybką i biedak huknął łebkiem z całej siły. Daliśmy mu spokój. Naprawdę bardzo go żal.
Plan jest taki, żeby następnym razem zamknąć się z Białym w izolatce i siedzieć tam z nim nawet i parę godzin. Może się przekona.



"Mały Kay był zupełnie siny z mrozu, prawie czarny, ale nie spostrzegał tego wcale, gdyż Królowa Śniegu odjeła mu swym pocałunkiem wrażliwość na zimno, a jego serce stało się kawałkiem lodu"
"Dawno, dawno temu, w Milanowskim schronisku, żył sobie piękny kot o imieniu Kay. Miał białe foootro (wyglądało jak działo malarza który kapnął trochę czarnego tuszu na białe płótno) i duże pomarańczowe oczy. Jego losy były nieznane, wiadomo tylko że przyjechał do Milanówka z bratem który odszedł na FIV ['] Kayowi ukradziono nabiał podogonowy, pokłuli dooopę i wsadzili do pyszczka jakąś dziwnie pachnącą tabletkę. I tak mijały dni i noce. Wolontariusze rzadko widywali Kaya, najczęściej chował się pod paletami albo siedział za zimnym piecem i marzł... czekał i czekał, a nikt nie przychodził, ludzie zawsze brali te piękne i miziaste, wszak Kay też był bardzo piękny, ale nikt tego nie zauważył. W końcu Kay zaczął tracić nadzieję, po prostu zamarzał. I tak pewnie było by do dziś gdyby nie ona. Pojawiła się ni stąd ni zowąd, na dodatek z jakimś facetem. Zaczął robić Kayowi zdjęcia, zaczepiać go, macać i podrzucać smakołyki. Ale Kay był już bryłą lodu, nie reagował na nic. Ale pojawiła się nadzieja na domek, co prawda tymczasowy ale... któregoś dnia, ta dziewczyna znowu przyszła do Kaya, wraz z kilkoma innymi osobami. Zagonili nieszczęśnika za piec i zrobili kłujkę, potem Kay usnął, ale obudził się, z ogolonymi łapkami i potwornym bólem głowy. Jakby tego było mało, to kilka dni później zapakowali białego footrzaka do ciasnej klatki i wsadzili do takiego warczącego potwora... i co było dalej?"




Czy będzie żył długo i szczęśliwie jak w bajce? mam nadzieję że tak. Ale przed nami jeszcze długa droga...



Filmiki z Kayem (YouTube):
http://www.youtube.com/watch?v=yfiSbCzY-4c
http://www.youtube.com/watch?v=ErPfNqt1dXI
http://www.youtube.com/watch?v=6tRlcAewr5s
http://www.youtube.com/watch?v=7LmgmO-qxxU