Dzięki Dziewczyny

.
Już chyba sytuacja opanowana. Wczoraj poszłam do weta powtórzyć testy, bo nic innego nie wychodziło zrobić. Poszłam prawie zapłakana. Była wetka-chirurg. Poprosiłam, żeby sprawdziła jeszcze Hugciowy brzuszek. Powiedziałam w skrócie co i jak. Lekarka pomacała brzunio i powiedziala, że "Pastowany" ma potworną kupę; od przepony do drugiej strony kota. Na miejscu miał załadowane 15 ml parafiny, kroplówkę, żeby zmiękczyć kupę, Catosal i powtórka parafiny w domu wieczorem. Dowaliłam Hugciowi 2 razy po 6 ml (żeby nie rzygnął), czyli razem 12 ml. Jeszcze po powrocie od weta była kupa, ale pewnie z nerwów. No i dziś o godz. 7 była ta "poparafinowa". Hugcio zaczął jeść, z miski zaczęło znikać.
Doopiszcze czarne co prawda jest tłuste, co Hugciowi strasznie przeszkadza (po takiej armacie), koteczek "saneczkuje". Daję przez dwa tygodnie Lackid na jelita (bo w czasie antybiotyku nie dawałam, głupia). Wetka kazała kupić Bioaron C - tam jest aloes, który poprawia apetyt, wzmacnia. No i kotek jest za gruby, znów kroplówka wyciekała.
Do jedzenia Obesity, które odchudza i jednocześnie ma dużo błonnika, który nie sprzyja zaparciom.
Prawdopodobnie było tak, że Hugcio zatkał się i dlatego nie jadł. A ja poszłam śladem, że nie je i dlatego nie ma kupy - czyli całkiem odwrotnie. No bo tak to wyglądało. Teraz układanka pasuje: gdyby to była wirusówka, to by kot tak długo nie żył w miarę dobrej kondycji, poza brakiem apetytu, ciało obce też nie: bo nie było wymiotów, no i wypróżnienia były. Gardło już różowe, zęby oczyszczone. A wcześniejsza sprawa gardła i zębów chyba sprowadziła "śledztwo" na niewłaściwy tor.
Na razie walczymy z poprawę stanu jelit i podwyższenie odporności. No i spraw kupkania trzeba przypilnować.