Etka pisze: Mi caly czas lezy na serce Denisek...mam nadzieje ze kiedys ktos podaruje mu lepszy los.
Denisa ku swojemu zdziwieniu znalazłam wczoraj w trzecim boksie, a nie w dwójce, w której ostatnio przez dłuższy czas zamieszkiwał. Krzysio zaproponował, żeby go przełożyć do jedynki, może tam zaskoczy ... No i zapakował go tam.
To było już pod koniec dnia, nie wiem, jak chłopak to odebrał, poprzyglądam się jutro.
Są oczywiście nowe koty

. Czarny nr 192, bury z białym krawatem nr 203, beznumerkowa burasia ok. półroczna, no i ... Od razu cisną mi się najgorsze słowa, najgorsze z możliwych.
Przychodzimy wczoraj - w jednej z klatek trzy maluszki z mamusią. Małe pchełki, kilkudniowe, jeszcze z zaschniętymi pępowinkami. Jeden wyglądał kiepsko, więc wyjęłyśmy go, żeby dokładnie obejrzeć. Przez pierwszą chwilę wygladał jak trupek, potem po łagodnym pomasowaniu zaczął ciężko łapać buzią powietrze, ale widać było, że nic z niego nie będzie

. Krzysio zaniósł malucha do gabinetu wet., wrócił bez niego... mały, biedny kochany miś
Przy mamusi zostały dwie czarne kluseczki.
W tzw. miedzyczasie zaczęłyśmy z Asią przegladać karty i zeszyt przyjęć. Znalazłyśmy wpis o przyjęciu trójki malutkich kociąt, o mamusi ani słowa. Numer ma, ale karty nie, więc nie wiadomo było, co jej wpisać przy opisie ... Krzysio poszedł zasięgnąć języka i wrócił z wieściami, które nas powaliły.
Ktoś oddał te trzy maluszki same, bez mamy ...
A młodziutka kotusia, karmiąca, z cycuszkami pełnymi mleka została oddana do schroniska bez małych - zupełnie przez kogoś innego.
Jeden sk... zabrał kotce dopiero co urodzone dzieci i oddał je na pewną śmierć do schroniska (bo kto by tu takie dzieciaki karmił, to że się akurat znalazła karmiąca kotka to zupełny przypadek). Ale pewnie jest bardzo z siebie zadowolony i uważa się za bohatera. No bo przecież nie uśpił, darował im życie - łaskawca. Ten, co przyniósł karmiącą kicię pewnie koty po urodzeniu uśpił, (albo i utopił w wiadrze), a mamunię oddał do schroniska. Kotunia jest prześliczna i niewyobrażalnie smutna, aż człowieka zatyka
Nazwałam ją
Karen.
Krzysio wyszykował jej klateczkę otwieraną od góry, żeby mogła wychodzić, gdy maluchy ją zmęczą, tyle mogliśmy dla niej zrobić.
Na szczęście przyjęła je, a czarne kluski coś tam ciamkają.
I drugi ocean smutku, kicia nr 141, siedzi w szafie kolejny tydzień.
Żeby nie była taka bezimienna, nazwałam ją
Alinka.
Alince potrzeba czułości, obecności spokojnej osoby - wg mnie otworzyłaby się. Joanna ma dobry wpływ na koty, emanuje łagodnością, kociaste to wyczuwają. Makatka, Doris - otworzyły się ładnie przy niej, poweselały gdy była przy nich, zaczęły jeść. Asia spędziła z Alinką tylko krótką chwilkę wczoraj, ale to mało. Następnym razem weźmiesz się za nią, co ? Nie można jej tak zostawić w tej szafie na pastwę losu

.
No i Pucia:
Obawiam się, że nie będzie dobrze. Załzawione oczy, duszności jak w astmie, wetka Iwona mówiłą, że zaczęła się dopiero dwa dni wcześniej, zresztą pani Asia też potwierdza - było ok. Dostaje jakiś lek, zobaczę jutro co z nią.
W bardzo złym stanie jest kolorowa kicia, ta, która przyszła z czarnulką uśpioną tydzień temu. Dostała wczoraj dwie kroplówki, Krzysiek latał z nią do gabinetu ... ale bardzo źle to wygląda

.
Na koniec zdjęcie, które mnie urzekło, Joanna zrobiła je Piotrusiowi:
