
Wracając do kociaka: dostałam go jako kotkę, na szczęście dałam mu (a wtedy jej) na imię Pati, co można było skrócić do "Pat"...

Dopiero później wyszły na jaw problemy. Właściwie nie tyle zdrowotne (chociaż musiałam mu przemywać oczy naparem z rumianku kilka razy dziennie, bo oczy zachodziły mu bielmem), ale raczej związane z jego psychką. W domu tamtych państwa koty nie znały kuwety - swoje potrzeby załatwiały w ogródku. Nie sadziłam, że może to być problemem, ale kiedy po trzech miesiącach Pat ciągle załatwiał swe potrzeby gdzie popadnie... Nie wyłączjąc MOJEGO ŁÓŻKA!!!
Do tego dochodził problem z drapaniem. Moje ręce (w szczególności dłonie) zagioły się w zupełności dopiero po paru miesiącach... Wyglądało to makabrycznie.
Co się stało potem? Po kilku miesiącach zdałam sobię sprawę, że chociaż Pat jest nawet pojętny (nauczył się chodzić na smyczy...) to ja nie dam rady zmienić jego paskudnych nawyków... Mieszkam w bloku i było mi zwyczajnie wstyd, że już od przedpokoju ostro zalatywało "kociunami"...
Płakałam strasznie, ale musiałam podjąć męską decyzję. Mam nadzieję, że znalazł lepszy dom.



*************************************************************
Minęło już sporo czasu. Mam wrażenie, że zwierzęta to swojego rodzaju nieuleczalna choroba. Po kocie zajęłam się porzuconym chomikiem, ale go zabrakło... Teraz znowu szukam przyjaciela, mam nadzieję, na dużo dłużej...
Bardzo chciałabym mieć kotka (młodego, żeby go parę rzeczy nauczyć). Naczytałam się na forum o pseudohodowcach i przyznaję bez bicia, że właśnie od takiego chciałam kupić kociaka rosyjskiego niebieskiego...


POMÓŻCIE!!! Może ktoś z was zna kogoś...
p.s. A może mój Pat to ewenement i nie wszystkie dachowce są takie???