Reaktywujemy się...
Sytuacja nie jest najlepsza...
Tak krótko i szybko ( zresztą nie mam o czym opowiadać, bo byłam tam na chwilkę tylko, a i tak to wywołało u mnie niezbyt przyjemny stan psychiczny) :
Oczywiście jak co jakiś czas kilka kotów zostało wyeliminowanych z gry, nie wróciły na wiosne,a karmiciele znaleźli po przyjeździe w garażu martwego rudasa (rudas był pewnej pani, miziak, kastracik, zadbany, sama kiedyś się na niego zapędziłam i przymknęłam na dzień w domu, aż mnie jedna dziewczyna nie uświadomiła że to jest czyjś...) i okropny przerażający smród.
kilka kotów znikło bez śladu.
Spajger nie żyje.
Został uśpiony, bo karmicielka stwierdziła że się męczy ze swoją chorobą i lepiej jest mu ją skrócić...

Dostał podobno 4 zastrzyki ( nie wnikałam ale 3 pierwsze to były jakieś narkozy i znieczulenia, bo tak sobie karmicielka zazyczyła...)
Żal tak kota strasznie... mlody 2 letni, jeszcze by z niego co był... i dt się oferował, a karmicielka zrezygnowała z domku, a teraz zrezygnowała z jego życia
Łapek jest.
Żyje, ale podobno coraz gorzej chodzi...
Łaciak też podobno kuleje okropnie
Jak byłam tam to były tylko 2 czarne koty.
Bardzo fajny czarny kocur w typie Maćka - wielki łeb, wysoki i długi, żebra na wierzchu, przyjazne i spokojne spojrzenie. Towarzyski, wydziera się strasznie do ludzi i nikogo sie nie boi.
I czarna kocica z jakąś okropną raną naokolo oka.
Karmicielka mówi że przyszła do niej z oskalpowaną polową pyska.
Teraz już wszystko jest zagojone ale i tak wygląda okropnie...
Mieliśmy zamiar ciąć teraz dwie kotki, które nam zostały plodne z zesżłego roku.
Jedna czarna na tabletkach i druga czarna podobno oswojona, która w zeszłym roku łaziła z kociątkiem, a teraz juz tego kociątka nie ma...
Jedną czarnulkę ( Bystrzankę) wyciełyśmy w tamtym roku.
Tylko problem w tym że karmicielka nie rozróżnia tych kocic

i nie wie która to ta wysterylizowana... Powiedziała że trzeba poczekać jak bedą miały już brzuchy...
Jednym słowem ... bagno totalne...