Wczoraj odwiedziła mnie Lutka ze swoją siostrą i siostrzenicą. Dużą korzyść te odwiedziny przyniosły beżowemu, który zajada się teraz mokrym żarełkiem. Lutka chciała zobaczyć Diablo a tym czasem kot zniknął. Znalazłam go schowanego za tapczanem. Wieczorem zaczęłam analizować, od kiedy i z jakiego powodu Diablo chowa się przed gośćmi, bo zaniepokoiło mnie pytanie Lutki czy Diablo dziczeje. Przypomniałam sobie jednak, kiedy to Diablo schował się po raz pierwszy a było to w dniu przybycia do mnie beżowego. Nie chodziło bynajmniej o samego kota, ale o pana Mirka, schroniskowego kierowcę, który przytargał do mnie klatkę dla beżowego. Taka klatka podczas wnoszenia po schodach dość mocno hałasuje a hałas ten powoduje panikę u kotów, które nagle znikają z pola widzenia. Od tego dnia Diablo od razu znajduje sobie kryjówkę słysząc nieznane odgłosy w przedpokoju.
Niestety Diablo również jak większość kotów u mnie
dziczeje zwłaszcza koło godziny kotów, czyli północy.
Udało mi się sfilmować Śliweczkę w dość
znaczących pozach.
A gdyby kogoś zastanawiało, co robię przy kompie w niedzielę o tak nieprzyzwoitej dla mnie porze to wyjaśniam, że tej porze budzą mnie codziennie koty. Duet Limka-Lulu kotłuje się po tapczanie nie zważając, że leżę pod kołdrą, pozostałe koty rozpoczynają pielgrzymki do kuwet z grubszą sprawą lub ganiają się po mieszkaniu. Za chwilę uzupełnię braki w miskach a koło godziny 7 znowu nastanie spokój i cisza. Obudzimy się między godziną 9-10.