----------------------------------------------------
Opowiadanko.
Kiedyś jak mieszkałem jeszcze w Poznaniu (wynajmowałem pokój na jeżycach) urodziły sie małe koty na podwórku. Zajmowała sie nimi sąsiadka matka zostawiła je gdy miały miesiąc. Były dwa jeden szary a drugi tygrysek ciemny. Sąsiadka robiła co mogła ja te kociaki widziałem rzadko gdyż nie wchodziłem akurat tym wejściem przy którym były a jak wchodziło to bardzo rzadko. Pewnego dnia sąsiadka mnie zobaczyła (wiedziała że jestem kotownikiem) powiedziała że dziś w nocy jeden maluch umarł. Nie wie dlaczego. Poszedłem zobaczyć drugiego. Nogi sie ugięły podemną. Kotek najedzony sąsiadka karmiła regularnie ale świerzb. Tak straszliwy świerzb że uszy były postrzępione. Wiem nawet s kąd. Od tych cholernych gołębi. Na tym podwórku zawsze było ze 20 tych osrajaut. Co robić kot miałczy z bólu!
Idę do domu po koc. Zarzucam koc na kota zawijam go w niego i jadę do weta. U weta placę za zastrzyki i jakiś lek. Wet radzi zająć sie kotam bo nie poradzi sobie sam. Nie moge go do domu właściciel nie wyraziłby zgody. Zawiozłem go do schroniska na bukowskiej. Byłem go tez odwiedzić dwa tygodnie po akcji. Wyglądał duzo lepiej. Dalszych losów nie znam mam nadzieję że znalazł dom.
To jednak nie koniec. Pół roku później ta sama kotka urodziła znowu. To samo jednak teraz przewidziałem że pewnie te zasrajauta znowu zarażą koty świerzbem. Chciałem złapac i do weta zawieść by zaszczepił czy coś. Nie miałem koca a małe koty około 2 miesiecy nie wydawały mi sie groźne. Przygotowałem karton załozyłem gumowe rękawiczki i idę. Ucieka. Gonię go. Zagoniłem go w róg cap i mam go. A on bojowy strasznie. Zaczyna mnie drapać. Krew... Trzymam go i mówię że chcę pomóc Ci gamoniu. Zaprawia swoje zęby jak igiełki w palec wskazujący lewej dłoni. Ból. Krew zaczyna cieknąć po ręku kocie kapie z łokcia. Trzymam go i tłumaczę niosąc do kartonu. Puszcza palec i zaprawia się w niego jeszcze raz igielkami. Ból krew posoka. kapię na buty karton kota schody próbuje wsadzić go do kartonu pazurami łapie lewą dłoń rozrywa poduszkę palca wskazującego i znowu ząbki tym razem w kciuk i pod paznokieć, tym razem zabolało za mocno puściłem go uciekł odrazu gdzies pod auto za krzaki na dach śmietnika i straciłem go z oczu. Krew.
Palec wygląda jak balon. Krew. Dużo krwi zachlapuję schody do domu (3cie pietro) dom zachlapuję ubranie łazienke całą brodzik zlew toaleta podloga... krew... robi mi sie słabo mam zawroty głowy...
Matka moja była wówczas u mnie w odwiedzinach. Panika. Do szpitala zszywać. Szpital 300m od domu. idziemy. zszywać nie trzeba bo to rany kłute. szczepienie na tężec.
Po kilku dniach telefon z jakiejś izby zdrowia czy coś nie pamiętam. Mam sie stawić na szczepienia na wściekliznę. 6 szczepień... całe szczęście za darmo.
final.......
kota małego nie udało mi sie złapać drugi raz po tym jak smakował sobie moją krew przestał sie pokazywać. Widziałem go ze dwa razy jeszcze ale byl daleko i znikał odrazu. Może gdzieś żyje. Oby. Był śliczny. I bojowy. takich lubię. Oby gryzł mocniej tych niewdzięczników ludzi, te bestie które zasługują na pogardę. A jak dostanie sie komuś niewinnemu. Trudno. Koty rządzą światem!
