Ma na imię Diego

jak tygrysek szablozębny z Epoki lodowcowej,hihi.
Własnie kochany ulożył mi sie na kolankach ale widze,ze juz przez dłuższy czas obawia sie zasnąć w nowym miejscu.
Co do czesania, to wziełam gęsty grzebień (nie kupiłam jeszcze specjanego) i położyłam sie z nim na słonku przy jego miejscu i zamiast głaskać to tym grzebykiem przeczesywałam futrko- mrużył oczka i był zadowolony

co do kąpieli to faktycznie sie wstrzymam-moze do soboty...cały dzień bede z nim w domu.
Żal mi go teraz zostawiać...za 15 minut jadę do pracy więc zostanie sam.
Mam nadzieje,ze dobrze to zniesie i bedzie korzystał z kuwetki.
A jak myslicie,jezeli jest kastrowany to nie bedzie domku oznaczał?
Bo nie raz tak staje tyłem i potrząsa ogonkiem ale nie siusia,
mam nadzieje,ze tak zostanie
Widziałam,ze Adusia domku nie znalazła jeszcze..
I żal mi tej Szarotki...tak bym chciała coś dla niej zrobić.. miałam szczerze mówiąc wielki dylemat co zrobić gdy przyjechałam ale Diego tak strasznie "płakał'... musiałam go zabrać... mysle,ze byłoby mu tam strasznie źle...