Karmienie moich kotulców wymaga sprytu i uwagi, a czasem także szybkości. Kiedy rano wstaje (a zawsze jest za wcześnie) do kuchni przede mną wali forpoczta- czyli konik Edzinek z ogonem jak husaria, za nim podąża hrabini z ogonkiem jak tren i piosenką na czarnych ustach (jeeeeeeeeeeeeeeść, jestem głooooooooooooooooooooooooodna (albo tak mi się wyydajeeeeeeee) jeeee).
Należy posuwać kapciami jakby na nartach, bo w każdej chwili kot może wleźć pod kapeć. Kiedy stoję przy szafce i nakładam żarło, koty pląsają wokół moich nóg, Edzinek czasem się uwala i łapetami obejmuje mi kostki, śpieszę się jak cholera, bo już zaczyna mi je oblizywać, do tej pory zdążam podać miskę, jesacze mam nogi!
Następnie, nieomal synchronicznie, podaję miski, Edkowi za rogiem szafki, coby Axla mogła zajarzyć, że może zacząć jeść.
I teraz różnie, najczęściej Edek wciąga swoje, co chwila patrząc czy ja go pilnuje, ale i tak co jakiś czas sprawdza czy może chyłkiem (wzrok mam słaby, ale jeszcze 5 kg kota widzę) skubnąć Axli. A Axlunia "myśli", czy jak to mówi pańcio "łączy się z muzgiem" MUZG=Mały Unerwiony Zwitek Głupoty. Czasem zaczyna mlaskać pomału przusuwając usta do michy, aż w końcu zaciąga żarcie ( w tym czasie Edek ma już 3/4 swojej porcji zjedzone), Axla je. Edek JUŻ kończy! Jeśli Axla je (Edek cichaczam przysuwa się do jej miski, a nuż się uda tym razem) czasem muszę ostrzegawczo wrzasnąć "EDEK!!!", ale zazwyczaj Edzio odchodzi na nieznaczną odległość, sądzę, że w zasięgu węchu żarełka Axli.
Edzio udaje, że się myje. Axla udaje, że je. Skończy czy nie skończy, kiedy odchodzi Edek radośnie już jest przy jej misce

. Mówimy, że Edzio myje talerze.
W zasadzie nie ma opcji, żeby zostawić miski i koty same, bo Edek zjda wszystko, co ma w zasięgu wzroku, a ogłupiałej Axli w muzgu się nie mieści ta bezczelnośc i z dumą odsuwa się

i odchodzi.
W następnym odcinku- karmienie synchroniczne z ręki.
Acha, dziś odkryłam po co ma dużą szafę w przedpokoju- żeby oba koty się zmieściły piętrowo.