Agn pisze:Spektakularnym przypadkiem kota, który dostał takiego kopa po laparotomii zwiadowczej, że aż wyzdrowiał zupełnie jest Sreberek Aśki. A nie wiadomo było, co mu jest, na dodatek wyglądał, jakby miał w ogóle operacji nie przeżyć. Także ja znam z autopsji 'zbawienne' działanie takiego zabiegu. I chyba też zaczynam się ku temu skłaniać. Zwłaszcza, że Feliś czuje się jako tako. Na pewno nie wygląda, jakby miał umrzeć jutro, czy pojutrze.
Mysza też po laparotomii postanowiła wyzdrowieć (trzustka)

Nawet dostała ksywkę "ta od wietrzenia jelit"

Operację miała w stanie skrajnego wycieńczenia, w poprzedniej lecznicy bali się ją otwierać, też byłam umówiona na ewentualne niewybudzanie...
Chyba warto podjąć to ryzyko...