nie wiem czy taka zmiana ich uszczęsliwi, żyją, mają zajęcie i opieke dozorczyni przechowalni rowerów.Byłem po południu dać im jeść, to juz ich nie było.Rozmawiałem z dozorczynią.To takie wolne koty, łapią myszy a jak ludzie idą z pracy to siedzą i czekają na "datki".Blisko mają miejsca gdzie są myszy i szczury i wszędzie miski od ludzi. Niedaleko jest baza samochodowa. Kotka stracila oko w bójce. Ta Pani podejżanie patrzała na mnie, myślała że "zwinę" kotka do domu, bo koty właśnie niegdyś oczyściły teren z myszy. Na terenie zakładu mamy mały zwierzyniec. Jak przyjeżdzają przedstawiciele właścicieli, to myślą ze te bazanty czy zające specjalnie tam trzymamy

Nawet kiedyś lis się pojawił. Spora kolonia kotów nie przeszkadza zarządowi firmy, a nawet pomaga, niegdyś szkody wyrządzone przez szczury były dość widoczne. Nie widać by kotów przybywało i by stanowiły problem, widocznie natura sama reguluje ich populację.Podobnie mamy na osiedlu gdzie zakocenie jest widoczne w domach i koło bloków. Nikt nie tępi kotów, a zimą klatki schodowe i piwnice są dostępne dla nich. Tak samo, nie widac żeby kotów przybywało w tempie geometrycznym.Za to gryzonie obecne są raczej w sklepie zoologicznym w kolorze białym
Te zakładowe czasem znikają w czyjejś torbie by zamieszkać na wsi, tak jak jeden czarnuch którego znam osobiście
Tak że nie słychać skarg, nikt nie organizuje łapanek na nadmiarowe koty,a spółdzielnia mieszkaniowa jak kiedys zauważyłem, nie trudni się likwidacją kociego "problemu" a zbiórką na rzecz schroniska w Kędzierzynie. Więc myśle że nie ma problemu. U mnie w bloku kiedyś mieszkał niesforny kot, za żadne skarby nie chciał zamieszkać z ludźmi. Schwytany zawsze robił wszystko by ludzie go się pozbyli. W koncu krewki sąsiad nie wytrzymał i po kolejnych ekscesach kocura, zapakował go do bagażnika i wywiózł na wieś. Zaznaczam, nie zabił, nie skrzywdził, tylko wziął i wywiozł na wieś. Sa jeszcze dwa koty, ale one wiedzą gdzie maja sikać i gdzie mają się wydzierać

Czasem je widze, ja miau na cześć, one miau na cześć i tyle naszej znajomości. Pół bloku wie że ja, i parę innych osób mamy koty, czasem pomagałem w złapaniu jakiegoś uciekiniera z domu i widze że tolerancja do kotów jest duża. Dwa lata szukałem małego bezdomnego kota, więc domyślam sie gdzie znikają kocie berbecie.