Witajcie, Kochane Ciociofanki Moje!
Dziękuję Wam serdecznie za imieninowe życzenia!
I za cudowne Prezenty!
Przepraszam, że dopiero teraz się objawiam, ale miało na to wpływ wiele czynników!
Przede wszystkim to, że Międzynarodowe Święta Zajonca spędziłem bardzo pracowicie, pomagając Cioci Dorcie, co bardzo odbiło się na Joli kondycji! I to Jola jest tym głównym czynnikiem, przez który wszystkie Moje Plany znów się zawaliły!
Najpierw zepsuła Mi kompa. Wujek Bubor, jak się tylko o tym dowiedział, to wsiadł w samochód i przyjechał do nas z Krakowa i zabrał kompa do siebie i go naprawił, dając swój zasilacz! I jeszcze tego samego dnia, w sobotnią noc, odwiózł Mi go!
Tylko co z tego, skoro nie mogłem już nic napisać, bo Jola ciągle gnała Mnie do roboty - bo sama, mimo że prawie nic nie robiła, była bardzo zmęczona i na nic nie miała siły
Wobec tego musiałem ratować jej honor i pomóc Cioci Dorcie w aktywnym wypoczynku u nas, który tak wyglądał:
Jak widać, Ciocia Dorta, pośród rozlicznych swoich talentów, posiada również talent malarski!
I w Moje Święta, w ramach rekreacji, postanowiła użyć go we wnętrzu Mojej Kuchni!
Trzeba przyznać, że lepiej nie mogła wybrać, bo śliczne meble od Wujka Bubora, jak też Moja urodziwa Osoba, od dawna cierpiały na brak właściwej oprawy w kuchni
Tak więc Ciocia Dorta Niezwykła Moja przywiozła swoje farbki i w trzy dni uczyniła z kuchni odpowiednie tło dla Mnie!

Prawie tak czyste, jasne i świetliste jak Ja sam!

I niebawem się na nim zaprezentuję, jak tylko domaluję jeszcze to i owo i wniosę rzeczy i szafki z powrotem do kuchni (bo Jola nie ma siły

).
Muszę jeszcze dodać, że Ciocia Dorta, oprócz prezentu dla Mnie w postaci kuchni, dała jeszcze Joli 100 zł na jedzonko dla Mnie i dla kotów, i przywiozła ze sobą wspaniałe prezenty: 3 opakowania chrupek RC, karton saszetek Miamora, puszeczki whiskasa i dwa kartony mleka!
I znów - gdyby nie Ja, Jola miałaby ogromny dług wdzięczności wobec Cioci Dorty!
Ale na szczęście Ja wszystko załatwiłem, na bieżąco się Jej z nawiązką odwdzięczając
Oto dowód:
Prawda, że Mi dobrze poszło?
Nie to co Kokiet, który udawał, że nas w ogóle nie zna i ostentacyjnie wszystkich lekceważył:
A na koniec zostawił nam do całowania ślady swoich boskich stópek

i pojechał

:
A inne koty, zamiast pomagać, tylko kombinowały, jak by tu najwięcej urwać dla siebie z okazji Mojego Święta!
Na przykład Ćwirek uznał, że wreszcie nadarza się sposobność, by przerobić się na szylkreta, jako że zawsze zazdrościł Trybulce umaszczenia.
I udało mu się!:
Tak więc za sprawą Cioci Dorty, ale też Wujka Bubora i Ciociofanek, od których dostałem inne kapitalne prezenty (o czym za chwilę), w Moje Święto wszyscy skorzystali i byli bardzo, ale to bardzo zadowoleni!
Bo taka już rola niepozornego (wbrew pozorom) Zajonczka - uszczęśliwiać innych (nawet koty i Jolę) na tym tu świecie, nie?
Z pomocą Niezwykłych Moich Ciociofanek i Fankowujków!
^*^
Zajonczek.