» Wto kwi 14, 2009 18:27
Opiszę historię zdrowotnej przygody Maurycego, która mnie mocno wzburzyła. W Wielki Piątek uznalam, że czas mu przyciąć pazurki, a po za tym wydawał mi się trochę byle jaki i osowiały - choć myślalam, że to bardziej wina remontu, który u mnie byl i zamieszania światecznego. Mauryś jadł, pil i resztę spraw załatwiał normalnie, był tylko jakis taki.... Nie pojechałam do lecznicy CoolCaty, tylko poszłam do lecznicy, którą mam pod domem (wczesniej nigdy tam nie byłam). Tam Maurysiowi obcieto pazurki, po czym poprosiłam lekarza, żeby na niego rzucił okiem. Lekarz go obmacał, zmierzył temperaturę (nie miał) i powiedział: " Ma bardzo powiekszone węzły chłonne, to może być chłonniak" Mnie w tym momencie sie zrobiło miękko w kolanach. Pan doktor po namyśle dorzucił - ale może jakaś infekcja?. Dał mu antybiotyk i jakiś środek przeciwzapalny. Kazał przyjść w sobotę - poszłam. Okazało się, że węzły chłonne są mniejsze, ale znowu kłucie i zapas antybiotyku do domu. Pasłam Maurysia nim przez święta, dzisiaj byłam na kolejnej kontroli. I znowu - wezły powiekszone, kolejne zastrzyki i groźba, że jezeli do piatku mu nie przejdzie, to robimy biopsję. Całość mnie tak zdenerwowałam, że prosto z tej lecznicy pojechałam z Maurycym do CoolCaty - tam się dowiedzialam, że Maurys ma infekcję uszu, a nie chłonniaka (tfu, tfu, tfu) i generalnie ma mu sie na zycie. Pan doktor od chłonniaka kosztował mnie do tej pory 150 zł. Rozpisałam sie, ale zirytowal mnie okropnie.