» Wto kwi 14, 2009 22:08
Przepraszam, że się wtrącę.
Kiedy - podobno - moja tymczaska z nowego domu przez okno nawiała znacznie mniej czasu zajęły nam ustalenia co powino się zrobić.
Po prostu robiłyśmy to, co trzeba.
Obeszłyśmy całą okolicę, sprawdziłyśmy pod samochodami, pobudziłyśmy sąsiadów, zwłaszcza tych z kluczami od piwnic, młodzieży pijącej na ławkach obiecałyśmy nagrodę.
Nowa mama Kleksi od 1 rano do 5 chodziła wokół domów.
Nakleiła kartki nad miskami z kocią karmą, które podczas obchodu znalazła.
Wiadomo, że szanse na znalezienie kota, który nagle znalazł się w nieznanym miejscu są tym większe, im wcześniej się go szukać zaczęło.
Na przykład pierwszej nocy przy Mozarta, o odpowiedniej porze.
Ale to ja tak tylko mówię na podstawie moich doświadczeń...