Jeśli w ogóle może być w schronisku radośnie, to dzisiaj tak właśnie było- radośnie, wiosennie, kwitnąco, pachnąco i gwarno: wspaniali ludzie przyjechali po niewidomego boksia, żeby go zawieźć do wspaniałego domu, który zapewni mu miłość, opiekę i najlepsze leczenie, Asia, Ania, Bartek, Lisabeth, Gunia no i ja dostarczaliśmy kolan i rąk spragnionym kotom:
Nasza najmłodsza wolontariuszka (przyjeżdza pod opieką Babci i Dziadzia, a czasem całej reszty rodziny)
Wecio poszedł na kolejna inspekcję do Willa Gatta

Był bardzo zadowolony, bo praca wre, Villa coraz piękniejsza, a brygada pod wodzą Majstra Budowlanego H Derwisz wierci, stuka, układa kafelki i płyty chodnikowe. Malutki w saloniku już sie chyba przyzwyczaiły do tych stuków, bo nic sobie z nich nie robiąc, wygrzewaja sie przy okienku.
A tu Wecio jak z japońskiego malowidła:
Do Makarego przyjechała w odwiedziny znajoma z osiedla, która go dokarmiała i kilka razy woziła do lecznicy. Okazało się, że jest również znajomą Bruna, który przyjechał z tego samego osiedla, tylko spod innego sktepu. Oba kotuchy były w siódmym niebie i z radościa pokazywały, że czują się już lepiej.
Tu Makary prezentuje straszny stan swojego pysia: owrzodzenia, rany, dziury po usuniętych ząbkach, na pozostałych resztki kamienia... Ale mimo to kocurek jest pogodny, przyjazny i ma wspaniały apetyt.
Bruno:
Przy okazji Pani wygłaskała chorego na wątrobę Czardasza, który też musi siedzieć w klateczce i dostawać kroplówki:
Ewcia, Mati, Marysia niańczyły pieski, chociaż podział na Psich i Kocich Ludzi już wyraźnie u nas zanika: my "schodzimy na psy", Ewcia z Mati "na koty"
A to moja wielka miłość od pierwszego wejrzenia i marzenie "od kołyski". Ma na imię Tajga, kilka dni temu trafiła do schronu z ulicy. Jest zabiedzona, brudna, sfilcowana, trochę wystraszona, ale słodka, kochająca ludzi i zdyscyplinowana- reaguje na podstawowe komendy, podaje łapki jedna prze druga, tańczy wokół człowieka i rwie sie do całowania. Bardzo Was proszę: jeśli oszaleję i zechcę adoptować psa, postarajcie się o kajdanki i knebel
chociaż jak zwykle błąkało się na horyzoncie kilka ciemnych chmur, jak powrót słodkiej Marylki z niesprawną łapką z nieudanej adopcji, kilka chorych zwierzaczków