-Cioteczka- muszę oddać Helmuta- a ty masz tylu znajomych kociarzy, jakiś dobry dom by się przydał, sytuacja nie do zniesienia....
I teraz wyjaśniam.
Helmut, to wielki, ciężki, piękny kastrowany czarny kocur, którego 8 lat temu niosłam do mojego weterynarza ze słowami: 20 deko kota do szczepienia przyniosłam...Taka bidula znaleziona gdzieś przez Krzysia.
Helmut rósł w domu, jest kotem niewychodzącym, niezwykle inteligentnym i łakomym. Gruby troszkę

Trzy lata temu Krzyś postanowił się dokocić, ale malutkim maine-coonem.
Początek był dobry. Kocurek wyrósł, dojrzał, został wykastrowany. Teraz ma prawie trzy lata i nie toleruje całkowicie Helmuta. Stał się agresywny, goni go, bije, Helmut ze strachu za dużo je, bo boi się o miski, spać nie można, pracować nie można, ogólna katastrofa.
I że musi oddać Helmuta....
I co można zrobić innego? Nie wiem. Krople Bacha? Gdzie? Jak? Ja się nie znam....Nie wiem skąd.
Sytuacja w domu jest podobno tragiczna. Tam nie ma czasu na izolowanie kotów, ani nikt nie będzie żył w nerwowej atmosferze dwóch nietolerujących się kocurów, a raczej maine-coona nietolerującego biednego Helmuta. Czy Helmut musi odejść? Jezu, gdzie, do kogo?
Zapytałam, dlaczego, gdyby już musiało dojść do oddania kota, akurat Helmut?
Bo maine-coon się strasznie przywiązał i jest jak pies, nie mogą oddać maine-coona...
Ja nic nie rozumiem, być może Krzysiu tutaj zajrzy, jutro wieczorem będzie ponownie dzwonił po rady, i co ja mam mu odpowiedzieć?
Takie głupie pytanie, ale może czy ktoś chce Helmuta...
