Istna pisze:Ano wiosna...
Chciałam zapytać - moze ktoś coś poradzi... Rozmawiając ostatnio z panią która karmi koty w mojej okolicy (ale na innym terenie niż ja) zobaczyłam chorego kota. Chodzi po mnie teraz, sumienie mnie męczy ale nie wiem co zrobić. W okolicach zdarzały się już przypadki białaczki boję się, że to to. Kocur wygląda źle. Trzeba go zabrać spod wiaduktu i leczyć. Tylko że po pierwsze potrzebne miejsce do rehabilitacji (w domu sie nie odważę go trzymać - mam dwie nie szczepione kotki), a po drugie koszty - no i jeśli się okaże ze jednak faktycznie białaczka to i tak wszystko na nic. Ta karmicielka dysponuje piwnicą, ale ma w niej obecnie dwie kotki - nie można kocurka do nich dodać bo jeśli to białaczka to będzie to wyrok na koteczki. Znalazłam tym dwóm kotkom nowy dom - na wsi u dobrych ludzi, ale pojada dopiero na początku maja. A kocurek tyle chyba nie może czekać...
Co robić w takiej sytuacji ? Kurczę no ten TOZ bez lecznicy i bez możliwości dłuższego przetrzymywania leczonych kotów jest jak kaleka. Nie wiem nawet czy leczą wolnożyjące koty - zapewne nie, poza sterylką nie oferują niczego innego. Same testy na białaczkę kosztują pewnie majatek no i ciekawe kto pobierze temu kotu krew...![]()
Pani Izo jak Pani sobie radzi z chorobami dzikich kotów ? Może ktoś mi coś podpowie...
Przeczytałam.
Klatki wystawowej pożyczyć nie mogę, gdyż ciagle jest w rotacji.
Obecnie prawie codziennie z moimi znajomymi coś sterylizujemy i każda z kotek jest przetrzymywana 3-7 dni w takiej klatce.
Mogę tego delikwenta przyjąć do siebie i wozić na standartowe, bezpłatne leczenie w TOZ-ie. Testu białaczkowego nie jestem w stanie sfinansować, gdyz kosztuje 50zl, a ja ledwo wiażę koniec z końcem. Zreszta, aby test był wiarygodny należy go powtórzyć.
Miło mi będzie, gdy wraz z chorym dostanę trochę puszek dla niego.
Po wyleczeniu jego los będzie zależał od jego zachowania.
Jeśli jest domowy, wyrzucony to będę prosić o pomoc w znalezieniu mu domu.
Jeśli dzikus, to musi wrócić na swoje miejsce bytowania, gdzie zna każdy kamien i każdy krzaczek.
Najtrudniejsza jest decyzja, gdy kot jest zdziczały, kiedyś domowy.
Szkoda go wypuścić na wolność skoro sobie nie radzi, a z kolei ponowne oswajanie zabiera zbyt dużo czasu (czasu, którego ja nie mam).
Proponuję zacząć od złapania delikwenta i zawiezienia go do wet. w TOZ-ie w celu leczenia. Tam mozemy się spotkać.