Moderatorzy: Estraven, Moderatorzy
jolabuk5 pisze:Dziś historia z happy-endem - o Kasi. Kasia urodziła się w szpitalu - był to okres tuż przed "masowymi" sterylkami. Z wielu kociąt (bo urodził wtedy chyba 3 kotki na raz) tylko Kasia przeżyła i została w piwnicy. Była trochę nieufna, nie podchodziła do ludzi, ale z czasem się oswoiła. Kasia zawsze była gadatliwa, "rozmawiała" z Dorcią i szybko stała się jej ulubienicą. Była sliczną trikolorką, chetnie przyjmowała głaski, ale nie pozwalała się brać na ręce. Została wykastrowana. Żyła sobie w szpitalnym stadzie parę lat, aż nagle w 2 lata temu Kasia przestała wychodzić z piwnicy. Mimo lata musiałysmy schodzić do niej do piwnicy i tam podawać jedzenie. Co gorsza, Kasia straciła apetyt i już same nie wiedziałysmy, czym ją karmić. Nagle - przestała zgłaszać się na śniadanie. Dorcia była zrozpaczona i postanowiła przeszukać piwniczne kanały - moze Kasia gdzieś tam leży? To było bardzo trudne i wydawało się beznadziejne, bo obok w miarę dostępnych korytarzy są tam najróżniejsze dziury i przejścia, gdzie kot z łatwoscią moze się wcisnąć. A jednak okazało sie, że Dorcia miała rację - Kasia siedziała głęboko w podziemnym korytarzu, skulona gdzieś na rurze - do dziś podziwiam, że Dorcia ją wypatrzyła. A może usłyszała, jak Kasia odpowiada na wołanie? Kotka była bardzo osłabiona, ale dała się wziąć na ręce. Nie bardzo wiedziałyśmy, gdzie ją umieścić - obie miałysmy w domu kilka kotów, początkowo Kasią zgodziła sie zaopiekować Dorci mama. Niestety, nie było to dobre rozwiązanie, bo Kasia zaczęła od początku atakować ukochaną kotkę Dorci mamy, Dzidzię. Mieszkanie było maleńkie, więc Dzidzia siedziała w pokoju, a dla Kasi zostawał przedpokój i łazienka. Kasia bardzo źle znosiła to ograniczenie przestrzeni, mimo że Dorcia prawie codziennie biegała do mamy, wypuszczała kotkę do pokoju (Dzidzia natychmiast chowała się w kanapie) i bawiła się z nią. Było żle i w końcu Dorcia postanowiła, że Kasię weźmie do siebie. W domu miała 5 kotów (wszystkie "szpitalne", przygarniane jako małe kotki) i kociolubnego psa. Obie miałyśmy obawy, jak Kasia i reszta kotów zareagują, ale okazało sie, że Kasia dośc szybko przyzwyczaiła się do swojego nowego stada (a stado do niej). Trochę sobie jeszcze schodzą z drogi, czasem ktos zasyczy, ale ogólnie jest świetnie, a Kasia jest po prostu szczęśliwa.
A to Kasia już w nowym domu:![]()
kasia86 pisze:Tu też cisza.
Użytkownicy przeglądający ten dział: Google [Bot], Kebe i 65 gości