Dziękujemy wszystkim za odwiedzanie Rysi, a Amyszce za banerek

Nawieksze jednak 'dziękuję' kierujemy do Mart za powierzenie nam kici i do Caprioli która przywiozła nam Rysię !!!!
Parę słów...
Jak wiecie Rysia trafiła do nas 2-3 dni temu i choć początek był trudny bo kicia się zaszyła pod łóżko, byliśmy jednak dobrej myśli- kotka jadła. Puszkę wsunęła szybciutko. Siedziała w ukryciu, ale dosięgałyśmy jej ręką, a głaskana wręcz szalała dobijając do ręki. Barankowała i ugniatała jak szalona. Ale wyjść nie chciała... Dopiero wieczorem pokazała się i pozwiedzała kąty w pokoju. Ożywiła się, gdy jej wzrok dopadł klatki z chomikiem. Niestety Lusię trzeba było wynieść, bo by jej Ryśka żyć nie dała. Naszczęście rybki nie rusza, świnki morskiej narazie też (całe szczęście, bo wynosić taką dużą klatkę codzień wieczorem to nie mały problem). W nocy poszalała, bawiła się wszystkimi napotkanymi rzeczami. Nie ważne czy była to skarpetka, czy sznurek. Grunt, że dało się tym bawić. Nad ranem obudził nas brzęk tłuczonej szklanki, jedynej nie zabezpieczonej przed kotem w pokoju. Całe szczęscie była pusta

To była pierwsza noc...
Dzisiaj Rysia była nieco śmielsza. Wyszła na 'kici kici' i przyszła się pomiziać. Cudnie barankuje, mruczy, pokazuje brzuszka. Niestety wciąż ucieka przy gwałtownych ruchach, np dzwięk zamykania drzwi ją nadal przeraża. Ale czyni postępy

Doszło po południu to spotkania trzeciego stopnia z psem, naszą owczarka Korą. Wprawdzie Rysia jeszcze dystans zachowuje, ale w porównaniu z tym jak Korcię traktowała Benia (zwłaszcza ona!), As czy Salcia- to jest dobrze. Tylko Morisia była przyjacielsko nastawiona, i tylko ona jedyna zaufała suczce. Ryszawa pięknie dzisiaj zjadła, pić pije ale tak sobie.
Mamy nadzieję, że siostrzyczki też znajdą tymczasik/domek stały!!!
Dziękujemy wszystkim
