Lizka już w domu, jest w kaftaniku, co ją baaaardzo denerwuje
Ale jest grzeczna, położyła sie w posłanku i tylko sobie warczy na swój zły los.
Wyniki histopatologii za tydzień, mam nadzieję, ze mimo wszystko to nie będą zmiany nowotworowe ...
P.dr powiedziała, że wprawdzie na razie nie było żadnych objawów, ze coś jest nie tak, ale prawdopodobnie już niedługo mogły się pojawić pierwsze oznaki - zrosty w brzuszku ma tak duże i głęboki, ze za chwilę zaczęłyby ją ciągnąć, a to na pewno by bolało.
Kotka najprawdopodniej już by w ciążę nie zaszła, a już na pewno nie urodziłaby.
Tak sobie pomyślałam, że pewnie ją pokryli kocurem innego koloru, czyli większym - kociaki były za duże i nie mogła urodzić ... dlatego pewnie była cesarka .... A potem wstrętny pseuduch wydał ją do innego domu i kazał szukać kocura szynszylowego - jej ostatnia pani właśnie takiego kocura dla niej szukała i nie znalazła ... na szczęście.
Jutro Lizy ma cały dzień opiekę, wieczorem na zastrzyk i oględziny.
Bądźmy dobrej myśli.