Adoptowałam 2 maluchy... Kolejny tymczas.

blaski i cienie życia z kotem

Moderatorzy: Estraven, Moderatorzy

Post » Czw sty 29, 2009 0:29

Jakie one są cuuudne :1luvu: :1luvu: :1luvu:

i jakie już duże
zmieniają się niesamowicie :strach:

Enterek z pysia robi się zadziwiająco podobny do jednej z moich ukochanych kotek, którą musiałam wyadotować :cry:

A Penelopka ... to prawdziwa Czarna Księżniczka :love:


Serotonino, nigdy nie przestawaj robić im zdjęć
to jest kapitalny materiał do "Rozwoju kota." :lol:
Obrazek Obrazek

:201461 :cat3: . . . . . NASZ KOCI BLOX http://kocidomtymczasowy.blox.pl/html

:catmilk: :catmilk: :catmilk: :catmilk: :catmilk: :catmilk: :catmilk: :catmilk: :catmilk:

delfinka

 
Posty: 9012
Od: Wto gru 05, 2006 0:13
Lokalizacja: obecnie miedzy Łodzią a Warszawą

Post » Czw sty 29, 2009 11:34

Ano właśnie - rosną jak na drożdżach ;) To już całkiem spore kotki! Penelopka szczególnie wyładniała - ona miała wcześniej, nie wiem, może to było z grzybicą związane, takie dość rzadkie futerko... Tzn nie żeby miała je jakoś wybrakowane, tylko jak się wygięła pod światło to tak jej jaśniejsza skóra prześwitywała... A teraz jej się futro zagęściło przepięknie, nic jej nie prześwituje, jest czarne, baaaardzo gęste i lśniące ;) Tak jak napisałaś - cud księżniczka! A Enter to zawsze był piękny ;)
No i musze go pochwalić, że czasem chwilowo jest grzeczny ;) A penelopa się nieco rozbrykała ;) Uczą się od siebie...

Zakupiliśmy im do zabawy ostatnio takie puszki na giętkim patyczku. Wcześniej miały papierki na sznurku, myszki, piłeczki i inne takie no plus wszystko to co same sobie do zabawy z moich rzeczy zaanektowały. Rządzą gumki do włosów... No ale do rzeczy... Te puszki stały się absolutnym hitem Penelopy. Ona oszalała na ich punkcie. Tego dnia co kupiliśmy to cudo, TŻ się z kotami bawił, a ja robiłam pranie w łazience. Po jakichś 15 minutach wyszłam i patrzę... a on mi prawię Penelopę na śmierć zabawił! Była w istnym amoku... Ledwo żywa, dyszała, język wywaliła jak pies w upał... Aż się wystraszyłam! Ale dalej jej w głowie były tylko te piórka! No to schowałam zabawkę do szafy na górną półkę i próbowałam ją wyciszyć, uspokoić... Ale gdzie tam, skubana pół godziny pod tą szafą leżała i gapiła się w górę...

Z nowości Entera: jednak w końcu wleciał do wanny. Dzisiaj rano. Leżał sobie jak zwykle spokojnie na jej brzegu i bawił się zmywakiem. I nagle ktoś zadzwonił domofonem. U mnie bardzo rzadko dzwoni domofon, więc się kiciuś przestraszył, w panicznej ucieczce stracił równowagę i mu się tyłeczek obsunał... Ale tak dzielnie przebierał łapkami, że się wydobył... I w efekcie zmoczył tylko do połowy - ogon, tylne łapy, pół brzucha... Wytarłam go ręcznikami, zapakowałam pod kołdrę... Lizał się potem z godzinę ;) Myślałam, że może odechce mu się zwiedzania wanny ale gdzie tam - za chwilę był tam z powrotem. To jest kot niezmordowany...

serotoninka

 
Posty: 1366
Od: Śro sie 27, 2008 21:00
Lokalizacja: Warszawa - Śródmieście

Post » Czw sty 29, 2009 19:15

serotoninka pisze:Ano właśnie - rosną jak na drożdżach ;) To już całkiem spore kotki! Penelopka szczególnie wyładniała - ona miała wcześniej, nie wiem, może to było z grzybicą związane, takie dość rzadkie futerko... Tzn nie żeby miała je jakoś wybrakowane, tylko jak się wygięła pod światło to tak jej jaśniejsza skóra prześwitywała... A teraz jej się futro zagęściło przepięknie, nic jej nie prześwituje, jest czarne, baaaardzo gęste i lśniące ;) Tak jak napisałaś - cud księżniczka! A Enter to zawsze był piękny ;)
No i musze go pochwalić, że czasem chwilowo jest grzeczny ;) A penelopa się nieco rozbrykała ;) Uczą się od siebie...

Z nowości Entera: jednak w końcu wleciał do wanny. Dzisiaj rano. Leżał sobie jak zwykle spokojnie na jej brzegu i bawił się zmywakiem. I nagle ktoś zadzwonił domofonem. U mnie bardzo rzadko dzwoni domofon, więc się kiciuś przestraszył, w panicznej ucieczce stracił równowagę i mu się tyłeczek obsunał... Ale tak dzielnie przebierał łapkami, że się wydobył... I w efekcie zmoczył tylko do połowy - ogon, tylne łapy, pół brzucha... Wytarłam go ręcznikami, zapakowałam pod kołdrę... Lizał się potem z godzinę ;) Myślałam, że może odechce mu się zwiedzania wanny ale gdzie tam - za chwilę był tam z powrotem. To jest kot niezmordowany...


:ryk: :ryk: :ryk: :ryk: :ryk: :ryk: :ryk: :ryk: :ryk: :ryk:

serotoninka pisze:Zakupiliśmy im do zabawy ostatnio takie puszki na giętkim patyczku. Wcześniej miały papierki na sznurku, myszki, piłeczki i inne takie no plus wszystko to co same sobie do zabawy z moich rzeczy zaanektowały. Rządzą gumki do włosów... No ale do rzeczy... Te puszki stały się absolutnym hitem Penelopy. Ona oszalała na ich punkcie. Tego dnia co kupiliśmy to cudo, TŻ się z kotami bawił, a ja robiłam pranie w łazience. Po jakichś 15 minutach wyszłam i patrzę... a on mi prawię Penelopę na śmierć zabawił! Była w istnym amoku... Ledwo żywa, dyszała, język wywaliła jak pies w upał... Aż się wystraszyłam! Ale dalej jej w głowie były tylko te piórka! No to schowałam zabawkę do szafy na górną półkę i próbowałam ją wyciszyć, uspokoić... Ale gdzie tam, skubana pół godziny pod tą szafą leżała i gapiła się w górę...


Ja chcem zdjątko tej zabawki, proszę :D
Obrazek Obrazek

:201461 :cat3: . . . . . NASZ KOCI BLOX http://kocidomtymczasowy.blox.pl/html

:catmilk: :catmilk: :catmilk: :catmilk: :catmilk: :catmilk: :catmilk: :catmilk: :catmilk:

delfinka

 
Posty: 9012
Od: Wto gru 05, 2006 0:13
Lokalizacja: obecnie miedzy Łodzią a Warszawą

Post » Pt lut 20, 2009 16:17

Oj jak dawno mnie tu nie było... Dellfin ja na śmierć zapomniałam o zdjęciu zabawki. Zaraz się zabieram za fotografowanie! A jest co fotografować, bo to zabawka z gatunku tych nienudzących się ;)

Co tam u nas... A no kotki rosną, charakterki im sie póki co nie zmieniły... To znaczy dalej cała jestem podrapana przez Enterka, a Penelopka, najgrzeczniejszy kot na świecie sobie leży na kolanach i mruczy.

Ostatnio przeżyliśmy wszyscy ciężkie dni rozstania. Wyjechałam na tydzień. Koteńki były w tym czasie pod świetną opieką mojej mamy. Mama mieszka dwa kroki ode mnie i przychodziła do nich dwa razy dziennie, za każdym razem na ponad godzinę. No ale to i tak nie to samo, co pani w domu... Tęskniłam przeokropnie. Kotki chyba też. Mama codziennie zdawała relację, że są wesołe, że apetyty im dopisują, że biegają jak szalone za piórkami... A ja i tak się martwiłam gotowa w każdej chwili olać urlop i do nich wrócić... Szczególnie bałam się o Penelopkę, bo ona wyjątkowo jest do mnie przywiązana. Trudno mi to opisać, Entera kocham przecież też bardzo, ale między mną a Penelopą jest jakaś taka szczegolna więź. Ona boi się innych ludzi. Wszystkich bez wyjątku. TŻa, mojego rodzeństwa, przyjaciół. Nie daje się im wziąć na ręce, nie podchodzi. Boi sie też mojej mamy, tzn. trzyma od niej na dystans taki powiedzmy metrowy. Więc przez tydzień, mimo najlepszych chęci mamy nie była przytulana, głaskana... Enterek zdradliwa bestia, to z każdym pójdzie, byle ten ktoś miał coś dobrego do jedzenia ;) Jak tylko mama wchodziła do mieszkania to ten od razu mruczał, łasił się... Nawet nie trzeba było go głaskać by przemieniał się w traktor... ;) Potem jadł i zaczynał gonitwy... A Penelopka wycofana, grzecznie zjadała i patrzyła się tylko mamie w oczy. Potem zawsze trochę pobiegała, ale dotknąć się nie dawała.

w sobotę wróciłam. Enter jak to Enter. Szczególnie zainteresowany był pustą miseczką ;) A jak już zjadł to zainteresował się torbami, plecakami... Potem zaczął polowanie na moje kolejne części ciała ;) Generalnie widać było że się cieszy. A Penelopa? Najpierw obeszła mnie nieufnie, usiadła na parapecie i patrzyła z góry... Ja się oczywiście przeraziłam, że mnie zapomniała, albo że obraziła sie śmiertelnie... Ale gdzie tam. Jak się po 3 minutach władowała na kolana to nie zeszła z nich przez trzy dni ;) Taka to jest kocina kochana... Chodzi za mną krok w krok.. Gdy wychodzę choćby do sklepu to tak patrzy smutno jakby mysłała, że znowu ją zostawię... Ale ja już jej nie zrobię tego więcej!

We wrześniu co roku wyjeżdżamy nad jezioro. Tylko we dwójkę. Na trzy tygodnie. Do takiego sporego domku, z kominkiem. Ot takie nasze miejsce ukochane z TŻ, lubimy być tam po sezonie... Łowimy sobie ryby, włóczymy się po lasach za grzybami... W tym roku kotki pojadą tam z nami! Myślę że dla Penelopy tych parę godzin w podróży będzie znacznie mniejszym stresem niż choćby kilka dni beze mnie... Oczywiście jeszcze będę nad tym mysłała, do września kupa czasu, może ona się przełamie, jakoś oswoi z innymi bardziej... Ale póki co nie zostawię jej samej, choć moja mama jest catsitterką najlepsza pod słońcem ;)

serotoninka

 
Posty: 1366
Od: Śro sie 27, 2008 21:00
Lokalizacja: Warszawa - Śródmieście

Post » Sob lut 21, 2009 0:57

Serotoninko, a ja myślałam, że sesją jesteś zajęta :lol:

Masz dokładnie kociaki: jedno z Marsa, drugie z Wenus, i to nie tylko dosłownie :smiech3:
są tak krańcowo różne.
Czy one wzajemnie choć trochę się lubią, bawią, myją, śpią?
Czy też każde żyje w swoim świecie?


No i przypominam o zdjęciu tej zabawki!
doczekać się nie mogę, plizzz

Tymczasem pochwalę się, pochwalę nas 8) ,
że mamy gotowy projekt kociej ściany,
jutro zaczynamy roboty :lol:
Gdy skończymy, robię zdjęcia
i wrzucę na zaniedbany wątek moich tymczasów
Obrazek Obrazek

:201461 :cat3: . . . . . NASZ KOCI BLOX http://kocidomtymczasowy.blox.pl/html

:catmilk: :catmilk: :catmilk: :catmilk: :catmilk: :catmilk: :catmilk: :catmilk: :catmilk:

delfinka

 
Posty: 9012
Od: Wto gru 05, 2006 0:13
Lokalizacja: obecnie miedzy Łodzią a Warszawą

Post » Pt lut 27, 2009 12:40

A widzisz, hehe, sesją nie byłam specjalnie zajęta, bo mam tak dobrze, że prowadzę głównie zajęcia laboratoryjne, które się kończą kolokwium przed końcem semestru ;) Sprawdzam, robię jeden dodatkowy termin tym co dostali dwóje i jestem wolna - generalnie sesja to u mnie już ferie ;) Za to teraz mi dołożyli - wiadomo, najmłodsza to się jej daje najgorsze zajęcia... I mam cały piątek wieczorem i sobotę z zaocznymi :(

No ale co tam. Miało być o kotach. Przede wszystkim obiecane już dawno zdjęcie zabawki:

Obrazek

Niby taka niepozorna a ile radości ;)

Z nowości Enter miał wczoraj spotkanie z psem. Jemu nie da się przetłumaczyć że jego świat ma się kończyć na drzwiach od mieszkania. On MUSI wychodzić na klatkę. Gdzie tam wychodzić - wybiegać jak z procy pomiędzy nogami. No i to jest spryciarz. Jak tylko zobaczy, jak ja albo ktoś ktoś z moich gości zakłada buty to już stoi gotowy do startu przy samych drzwiach. A jak się go przez dłuższy czas nie wypuści to stoi pod drzwiami i miauczy. Więc ja mu czasem ulegam i wychodzę z nim na spacer na schody. Na półpiętrze się go bierze na ręce i on sobie wtedy patrzy przez okno ;) Na szczęście jest grzeczny, nie ucieka, mogę go w każdej chwili wziąć z powrotem. Właściwie to nie ma co się bać tych spacerów. Na klatce mieszka tylko jeden pies - stary, schorowany wilczur, który wychodzi zawsze na smyczy... No i właśnie na niego natknął się wczoraj Enter ;) Jak tylko usłyszałam, że czyjeś drzwi się otwierają wzięłam malca na ręce i ruszyliśmy w stronę naszego domu. Pies czekał przy windzie. Popatrzył tylko na kota i olał go totalnie. A Enter? Chyba po raz pierwszy się czegoś porządnie wystraszył! Wlazł mi na szyję, wbił pazury z całej siły, wpuszczony do mieszkania wbiegł pod łózko... I najeżył się cały ;) Ale dzisiaj od nowa waruje pod drzwiami...

Z dobrych nowin - byliśmy po raz nie wiem już który na Białobrzeskiej w sprawie grzyba. Penelopka wyleczyła się bardzo szybko, ale Enter paskudztwo podłapał i nie dawał się wyleczyć przez 2 miesiące. Smarowaliśmy go ciągle różnymi specyfikami, ale ciągle pojawiały się nowe zmiany. W końcu dostał Trioxal do wewnątrz no i zadziałał! Dzisiaj plamki ładnie zarastają a nowych nie ma! Ja się oczywiście boję o jego wątrobę, ale twardo dokładnie odmierzałam 1/10 tabletki, dostawał osłonowo hepatil - może wszystko będzie dobrze i ten paskudny grzyb nie zostawi śladów w jego małym ciałku...

Aaa! Gdzie tam małym! Kotki rosną, już bardziej z postury przypominają dorosłe koty niż maleńkie kociaki, którymi tak niedawno były...

O Penelopie też bym coś napisała... Ale opisy jej życia raczej byłyby nudne - je, śpi, mruczy, przytula się... I od święta chwilę pobiega ;)

serotoninka

 
Posty: 1366
Od: Śro sie 27, 2008 21:00
Lokalizacja: Warszawa - Śródmieście

Post » Pt lut 27, 2009 14:37

Acha... więc zabawka to po prostu piórka na kijku. I ta zabawka jest wieczna? :roll:
To jak to się dzieje, że coś takiego u mnie żyje kilkadziesiąt godzin, a resztki idą do kosza? hm...


Zycie Penelopki z Twojego punktu widzenia jest nudne :lol:
ale spójrz na nie z jej punktu leżenia :smiech3:
Toż to istny raj.

Zresztą myślę, że oba Twoje kociaki żyją w raju,
a każde robi to co kocha :lol:

Nie mają tylko wpływu na to, że powoli stają kotami,
pięknymi kotami,
wyrastając bardzo szybko z kocięctwa.
Ale jeśli lubisz kociaki, to lada miesiąc będzie z czym wybierać
a Twoje życie będzie nieco bardziej urozmaicone,

no bo co masz?
masz śpiocha i wulkan
przydałoby się coś, co je powiąże, coś pośredniego,
a do tego coś bez oczka, coś bez ogonka i coś bez łapki
i wtedy będziesz miała komplet wrażeń.
Jestem pewna, że masz dostatecznie dużo serca, cierpliwości i wiedzy,
aby nad takim zestawem zapanować. :lol:

nie nie, nie przejmuj się tym co piszę,
tak się rozmarzyłam :twisted:
Obrazek Obrazek

:201461 :cat3: . . . . . NASZ KOCI BLOX http://kocidomtymczasowy.blox.pl/html

:catmilk: :catmilk: :catmilk: :catmilk: :catmilk: :catmilk: :catmilk: :catmilk: :catmilk:

delfinka

 
Posty: 9012
Od: Wto gru 05, 2006 0:13
Lokalizacja: obecnie miedzy Łodzią a Warszawą

Post » Pt lut 27, 2009 15:43

Oj Delfinku. Wszystko pięknie tylko TŻ by mnie wyklął ;) Mam powiedziane: dwa koty i ani jednego kota więcej ;) Zwłaszcza, że ja jeszcze mam rybki. Tzn. póki co ja mieszkam w mieszkaniu czasowym, dopóki nie skończę remontu, a te rybki zostały tam gdzie mieszkałam wcześniej, bo tu nie ma na nie miejsca. Ale jak się przeprowadzimy to je zabiorę i będę miała oprócz Entera i Penelopy jeszcze spoooore akwarium. (swoją drogą wizja Enter + rybki nie daje mi spokoju...). Więc póki co kotów więcej nie biorę... Ale kiedyś, może...

A że żyją jak w raju to fakt ;) Najbardziej się ze mnie Pani w mięsnym śmieje jak wybieram kotkom najlepsze kawałki wołowinki i proszę o zmielenie jej z kurczakiem i innymi cudami, że ja więcej wydaję pieniędzy na koty niż na siebie ;)

A zabawka to faktycznie piórka na giętkim patyczku. Długowieczna bo ja nie daję kotom złapać tych piórek ;) I w tym cała zabawa - piórka uciekają, koty je gonią ;) A że złapać nie mogą to zabawka się nie nudzi ;)

Poniżej jeszcze kilka zdjęć - a co, dorwałam się do aparatu i załapałam jak działa upload miał, to idę na całego ;) Zobacz jakie kotki są już duże:


Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek


W poprzednim mailu pytałaś czy one się lubią. Hmmm chyba tak, ale dość specyficznie. Nie śpią przytulone, ale zwykle razem, blisko siebie, stykają się np. łapkami i ogonkiem ;) Myją się czasem nawzajem ale dość rzadko i z reguły krótko. Ale za to często się bawią :

Obrazek Obrazek

A jak raz u weterynarza byliśmy tylko z Enterem to Penelopa w domu czekała na niego wyraźnie stęskniona ;) Więc na swój sposób myślę że się kochają ;)

serotoninka

 
Posty: 1366
Od: Śro sie 27, 2008 21:00
Lokalizacja: Warszawa - Śródmieście

Post » Pt lut 27, 2009 23:18

Rybki się w ogóle nie liczą 8O , są tylko elementem łańcucha pokarmowego,
dekoracją, wypełnieniem wnętrza.
Wiem coś o tym, bo sama mam 3,
człowiek popatrzy, odpocznie przy tym, ale nie pogada, nieprztuli


serotoninka pisze:A że żyją jak w raju to fakt Wink Najbardziej się ze mnie Pani w mięsnym śmieje jak wybieram kotkom najlepsze kawałki wołowinki i proszę o zmielenie jej z kurczakiem i innymi cudami, że ja więcej wydaję pieniędzy na koty niż na siebie Wink


taaa :roll: to jeden z objawów cudownej choroby zwanej kociarstwem :lol:


Jak patrzę na te zdjęcia, to myślę, że zacznij zbierać kasę na kastracje i sterylizację i to chyba właśnie w tej kolejności. :wink:
Szkoda, że tylko marzec jest miesiącem tanich zabiegów.
Na szczęście jest paru wetów, którzy czasem dają zniżki przez okrągły rok
Obrazek Obrazek

:201461 :cat3: . . . . . NASZ KOCI BLOX http://kocidomtymczasowy.blox.pl/html

:catmilk: :catmilk: :catmilk: :catmilk: :catmilk: :catmilk: :catmilk: :catmilk: :catmilk:

delfinka

 
Posty: 9012
Od: Wto gru 05, 2006 0:13
Lokalizacja: obecnie miedzy Łodzią a Warszawą

Post » Nie mar 08, 2009 21:38

A tak... O kastracji i sterylizacji powoli zaczynamy myśleć. Pani wet kazała jeszcze za dwa tygodnie pokazać Entera pod katem grzybicy i potem mamy już zaplanować termin. Choć one ciągle mają ledwo ponad 4 mce (kurczę, dobrze liczę?)... Jeszcze mamy trochę czasu... Ja oczywiście jestem przerażona. Podwójnie. Enter u weterynarza jest wyluzowany i mruczy (no, dopóki oczywiście ten nie chce mu wkłuć igły w tyłek), ale jak pisałam jest cholernie energiczny i nie wiem jak ja go upilnuje żeby on sobie nie zdarł szwów, opatrunków, kołnierzyka czy co tam będzie miał... Z kolei o Penelopkę boję się pod kątem jej psychiki. Ona jest taka nieśmiała, taka delikatna... Ufa tylko mi, za to w 100%... I boje się, że ją zawiodę :( Że ona się będzie bała, że będzie ja bolało, że potem nie będzie wiedziała, co się dzieje gdy będzie musiała chodzić w kubraczku... No i trochę boję się o jej serduszko. Pani wet kiedyś zaniepokoiła się tym, o czym pisałam i tutaj - że koteczka, zwykle nieruchliwa, gdy się raz rozbawiła jak nigdy, dyszała potem z wywalonym języczkiem jak pies. Powiedziała, niby, że to może być po prostu brak kondycji, że w serduszku nic nie słychać, żeby się nie martwić na zapas. A ja oczywiście się jednakmartwię. Że ta cała jej ospałość, nieśmiałość, brak chęci do zabawy może wynikać z jakiejś choroby poważnej... Nie wiem, pewnie sobie wmawiam, ona pewnie ma taki charakter i już. Ale ja mimo wszystko boję się narkozy. I w ogóle tak jakoś szkoda mi tej kruszynki... Ona ciągle taka spokojna, taka biedna jakaś... A musi żyć pod jednym dachem z tym paskudnym Enterem ;) Choć to może dobrze, on choć trochę próbuje ją rozruszać... No ale na przykład wczoraj: zakupiłam dla kociąt całą tackę drobiowych serduszek. TŻ rzucił malcom po jednym zanim je zdążyłam w ogóle sparzyć i pokroić (on uważa że przesadzamy, że kot to kot, że ma jeść myszy to i serducho z kury mu nie zaszkodzi ;) ) Enter połknął swoje w sekundę (chyba nawet nie pogryzł ) i od razu poleciał zabierać Penelopce jej. Ona obfuczała go, TŻ go czymś zajął. A ta bida walczyła ze swoim serduszkiem. I to nie tak, że nie była głodna i bawiła się nim. Ona je wyraźnie chciała zjeść. Ale nie potrafiła go pogryźć! Było za duże, za twarde, nieporęczne. Ostatecznie się poddała, ja jej je pokroiłam na kawałeczki i wtedy zjadła... Ale gdyby nie ja... Enter milion razy by jej to zabrał i zjadł! I tak jest ze wszystkim... Ona taka jakaś kruchutka jest... Dobrze, że ma moje morze miłości... Strasznie bym chciała by jej tu dobrze było.

serotoninka

 
Posty: 1366
Od: Śro sie 27, 2008 21:00
Lokalizacja: Warszawa - Śródmieście

Post » Pt mar 20, 2009 22:11

No i moje najgorsze przeczucia się niestety sprawdzają :( Wygląda na to, że Penelopa miała atak padaczki. Bawiliśmy się z nią piórkiem, rozszalała się na dobre. Wpadła w taki nawet powiedziałabym amok, a to u niej bardzo rzadkie. Nagle zostawiła zabawkę, wskoczyła do mnie na łóżko i zaczęła się trząść. To było przerażające, w ogóle nie wiedziałam co robić. Próbowałam ją unieruchomić, ale to było na nic. Dygotała, wywaliła języczek, charczała, a z oczu ciekły jej łzy. I chyba ślina też z pyszczka :( Trwało to wszystko jakieś 40 sekund. Potem leżała półprzytomna, dyszała, jakby straszliwie zmęczona tym atakiem. Potem wstała, chodziła troszkę chwiejnie, znowu się położyła.

Zadzwoniłam na Białobrzeską. Nie było Pani Cetnarowicz, ale i tak pojechaliśmy od razu. Przyjęła nas młoda przesympatyczna wet - Paulina Altrych. Długo badała koteczkę, która jednak była tak przerażona, że nie bardzo zbadać się dawała. Wykazywała trochę dziwne objawy - nie chciała patrzeć za watką, chodziła po kątach z podkulonym ogonem na prostych łapkach - ale myślę, że to raczej dlatego, że się bała okropnie. Co niepokojące - jakoś wolno jej źrenice reagowały na światło. Diagnoza po wstępnych oględzinach taka, że być może Penelopa ma padaczkę :( Została pobrana krew, zobaczymy jutro jak wyniki małej...

Po powrocie do domu zachowuje się zupełnie normalnie. To znaczy jak na nią. Zjadła, a potem położyła się i śpi. Strasznie dużo wrażeń jak na jeden dzień, ona przecież zupełnie nie wiedziała co się z nią dzieje... bidulka :(
Oj tak się boję o nią :(

serotoninka

 
Posty: 1366
Od: Śro sie 27, 2008 21:00
Lokalizacja: Warszawa - Śródmieście

Post » Pt mar 20, 2009 22:50

Do diabła, to niedobre wieści. Aż mnie zmroziło!

Wyniki wynikami, ale gdy już będą może wezwać weta do domu na wizytę.
Malutka będzie bardziej wyluzowana, łatwiej będzie ją zbadać.
Może to tylko jakaś chwilowa niedyspozycja, chociaż opis jest koszmarny :evil:

Trzymaj się Serotoninko i szybko informuj, gdy tylko będziesz coś wiedziała.

Może napisać do osób, które adoptowały rodzeństwo Penelopki i dowiedzieć się jak zdrowie kociaczków?
Obrazek Obrazek

:201461 :cat3: . . . . . NASZ KOCI BLOX http://kocidomtymczasowy.blox.pl/html

:catmilk: :catmilk: :catmilk: :catmilk: :catmilk: :catmilk: :catmilk: :catmilk: :catmilk:

delfinka

 
Posty: 9012
Od: Wto gru 05, 2006 0:13
Lokalizacja: obecnie miedzy Łodzią a Warszawą

Post » Pt mar 20, 2009 22:52

Serotoninko, trzymam kciuki :ok:
Kto się tłumokiem urodził, walizką nigdy nie będzie!
[...] jesteś tym, co jesz... kabanosem w majonezie"

ariel

 
Posty: 18770
Od: Wto mar 15, 2005 11:48
Lokalizacja: Warszawa Wola

Post » Sob mar 21, 2009 23:32

Dzięki za kciuki - zadziałały chyba póki co... Rano dzwoniły weterynarki z Białobrzeskiej z wynikami Penelopy i okazuje się, że nie ma we krwi małej niczego niepokojącego... Zalecenia są takie by obserwować kicię i martwić się dopiero, gdyby sprawa sie powtórzyła. Może być podobno i tak, że wydarzyło się to tylko raz i już nigdy nie wróci.
Dzisiaj Penelopa ma się od rana świetnie - je, trochę biega, trochę śpi, jak to ona. Nic niepokojącego... Ehh, a ja i tak się martwię cały czas :( Delfin napisz do tamtych Państwa albo podaj mi ich email na prv, chciałabym nawiącać z nimi kontakt.

Dzięki za troskę!

serotoninka

 
Posty: 1366
Od: Śro sie 27, 2008 21:00
Lokalizacja: Warszawa - Śródmieście

Post » Sob mar 21, 2009 23:56

Serotoninko, wysyłam pw

Na razie odetchnęłam z ulgą.
Należy mieć nadzieję, że to faktycznie jakiś tylko drobny odosobniony incydent.
Ola, ale Ty musisz pozytywnie myśleć, aby nie ściągnąć nieszczęścia.
To bardzo ważne.
Proszę, nie zadręczaj się. Sama widzisz, że wszystko na razie jest ok.
Obrazek Obrazek

:201461 :cat3: . . . . . NASZ KOCI BLOX http://kocidomtymczasowy.blox.pl/html

:catmilk: :catmilk: :catmilk: :catmilk: :catmilk: :catmilk: :catmilk: :catmilk: :catmilk:

delfinka

 
Posty: 9012
Od: Wto gru 05, 2006 0:13
Lokalizacja: obecnie miedzy Łodzią a Warszawą

[poprzednia][następna]



Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Lifter, PanPawel, Silverblue i 31 gości