Kiedy BruceK i Hrupcia byli mali to wydawalo sie nam, ze nie potrzebuja snu wcale. Co prawda wychodzilismy z TZ-tem do pracy, wiec podejrzewam, ze wtedy uzupelnialy niedobory energii. Za to po naszym powrocie najpierw wital nas lekko zdefasonowany pokoj, a nastepnie dwa malenkie tornada. W nocy tornada przeradzaly sie tajfun, ktory biegal po nas i po naszej koldrze

. Przez 3 m-ce chodzilam do pracy zupelnie niewyspana, z opadajaca na piersi broda

. Potem nagle wszystko sie uspokoilo.
Nastepny maly rezydent RySio nie mogl juz tak szalec, bo z miedzyczasie Brucek podrosl i wzial sobie do serca wychowywanie malca. RySio jak zaczynal broic to go Brucus obezwladnial przyciskajac lapa i myl mu dlugo i skutecznie uszy oraz pyszczek. W koncu Rysio wyszorowany, zmeczony i zduszony rezygnowal z nocnych zabaw.
Do tej pory spia smiesznie, najczesciej widze jak poluja we snie, chociaz Rysio jako etatowy zarlok nieraz przez sen z zapalem mlaszcze. Sadze, ze sni swoj ulubiony sen, jak je wlasnie kolejny pyszny obiad

.