Maleńka jest przeraźliwie słaba. W nocy po kroplówce zlekka się ożywiła, teraz znowu bezsilna, chociaż świadoma. Zlekka nakarmiłam, ale trudno, bo leje się przez ręce. Jest przytomna. Nie mam pojęcia, czy to skutek mocznicy, czy osłabienie intensywnym płukaniem. Bo to się chyba robi kwadratura koła

. Siusia sporo, w nocy po kroplówce, i jak wstałam, znowu mokro. Znalazłam też twardziutką qpkę. Jest cieplutka.
Koło 10-tej zadzwonię do weta. Nie wiem, może ją zaniosę, niech zobaczy serduszko, ogólnie co się dzieje. Zresztą ufam mu i zobaczę co powie przez telefon.
Teraz chyba na chwilę się położę, bo sama też już nie mam sił, ale nie wiem, czy jeszcze zasnę.
Zaczynam dopuszczać myśl, że możemy tę walkę przegrać

. Na siłę nie będę jej męczyć. Ale jeszcze wciąż tli się nadzieja, jakaś iskierka w sercu.