ktoś pisze:Witam wszystkich, tak się składa, że historię Sprinterki znam od podszewki...
Boimy się, że może zostać rozdeptana albo zagryziona przez jakiegoś naszego pacjenta. Kicia chodzi swobodnie po lecznicy i w natłoku pacjentów może stać się jej krzywda. Nie chcemy, żeby kilkanaście godzin w ciągu dnia przesiedziała w klatce. A najczęściej tak musi być.
Poszukujemy odpowiedzialnego opiekuna, który zajmie się dalszą rehabilitacją koteczki i okaże jej duuuuuużo miłości.
Kicię czeka jeszcze operacja złamanej nóżki. Mamy nadzieję, że po zabiegu będzie jej łatwiej "stanąć na nogi"
na razie tyle....
Jak pewnie część z Was wie, we wtorek odeszła nasza ukochana Fruzinka

Nie będę się rozpisywała, jak bardzo była mi bliska, bo to wiemy tylko ona i ja... W każdym razie jakieś 2-3 dni przed jej śmiercią pomyślałam sobie, zupełnie spontanicznie, że moglibyśmy adoptować Sprinterkę. Naszej Fruni byłoby raźniej, a Sprinti potrzebuje kochającego domu... Ja o tym TYLKO pomyślałam, nie powiedziałam o tym nawet mężowi... I wtedy nasz Aniołek nagle odszedł

Nie mogę tego pojąć, bo była pod stałą opieką weterynaryjną, dbaliśmy o nią, a jej tak po prostu stanęło serduszko, bez żadnego ostrzeżenia, po prostu stanęło... i wtedy pomyślałam, że może Frunia postanowiła "zrobić miejsce" Sprinterce

Wiem, że to brzmi głupio, ale to taki straszny zbieg okoliczności. Jedno jest pewne, czuję, że Sprinti ma trafić do nas. Tak musi być...
Nie chcę, aby ktokolwiek źle zinterpretował nasze intencje. Nie chcemy, aby Sprintusia zastąpiła nam Fruzię, NIE. Frunia była tylko jedna, niepowtarzalna i kochana, nikt i nic nam jej nie zastąpi. Odeszła kochana i zawsze pozostanie w naszych sercach. Sprintusia to Sprintusia, kolejna bieda, która potrzebuje własnego kochającego człowieka. Nie mogę obiecać, że ona zacznie chodzić, że będzie miała idealne życie, ale mogę obiecać, że postaramy się dać jej tyle dobrego, ile zdoła unieść na swych malusich barkach
Rozmawiałam już z lekarzem opiekującym się Sprintusią. W weekend będzie miała operowaną nóżkę i usuwany jajnik. Potem poczekamy na zdjęcie szwów i poszukamy transportu na Śląsk.
Przyznam, że nie potrafię się jeszcze czymkolwiek cieszyć, ale jestem pewna, że robię dobrze. Czuję, że Frunisia nie miałaby nic przeciw temu.
Aha, no i najważniejsze

Komitet Pomocy dla Zwierząt podjął się opieki finansowej nad Sprinterką. Wcześniej opiekowali się dzielnie Fruzią

Bez nich nie dalibyśmy rady dać jej wszystkiego tego, czego potrzebowała i na co zasługiwała. Ogromne podziękowania dla Was, jesteście wielcy
