Już tydzień nie ma mojej pchełki
A ja ciągle zadaję sobie pytanie, dlaczego to się stało?
Stado poczuło dziś słonko i koniecznie chciało wyjść na balkon.
Za szybko je wczoraj pochwaliłam.
Udawałam, że nie słyszę. Potem poszły spać, dopóki nie wrócił TŻ.
Dał im kolację i się uspokoiły.
Kropi zawsze się szybko męczyła. Przeleci kilka razy przedpokój i
ziaja z otwartym pyszczkiem, jak zmęczone gonitwą psisko. Pytałam naszą wetkę, twierdzi, że nic się nie dzieje. Pogodziłam się, że Kropi to krótkodystansowiec, ale teraz, po Loluni, znowu mnie to niepokoi.
A kwiaty wyszły na balkon w zeszłą niedzielę, część poszła do mamy, zostały tylko zamiokulkasy, krasula, kilka fiołków i bougenvilla, o których nie znalazłam żadnego info, że są trujące. Anturium i bluszcz czekają na wyprowadzkę, ale stoją wysoko na kwietniku, bez dostępu kotów. Mam jeszcze bezlistnego grapefruita, z którym nie wiem, co zrobić. Jak będzie gorąco, wystawię go na balkon.