Test na miejscu musi zrobić wet albo ktoś, kto umie się sprawnie wkłuć. W Orzechowcach wet tego nie umiał bo był "od krów" a nie od małych zwierząt.
Testy można kupić w hurtowni (20 sztuk w paczce), najlepiej od razu FelV + FIV. Myśmy takie testy wieźli z Warszawy do Orzechowców a kupiło je rzeszowskie stowarzyszenie.
W sprawie konta proponuje porozmawiać z Vivą albo inna fundacją. Swego czasu dziewczyny z Vivy ratowały koty z Krzyczek, tu może być podobny dramat. Viva ma prawo zbierać pieniądze ale nie wiem czy dziewczyny mają dość czasu żeby pilotować akcję. Jeśli nie one to trzeba pogadać z inną fundacją. Tak będzie najbezpieczniej.
Koty niezależnie od wyników muszą być odizolowane od innych, przecież nie wiadomo jaką francę przywiozą z tego miejsca.