Badb, u nas w sierpniu umarł Zwyklaczek, miał wszystkie podręcznikowe objawy wysiękowego FIPa. Koty nie były izolowane, spały razem, myły się wzajemnie, jadły z jednej miski.
Nie robiłam wielkiej akcji totalnego odkażania - wyprałam w Virkonie kocyki, na które wymiotował Maluszek, kuwety i miski wyparzyłam tak jak zwykle systematycznie wyparzam.
Do tej pory tymczasuje się u nas jego rodzeństwo, oprócz tego mamy swoich rezydentów. Rodzeństwo to grupa podwyższonego ryzyka - cały miot miał od początku poważne problemy jelitowe, a to sprzyja coronawirusom, oprócz nich mam jeszcze dwójkę przewlekłych "jelitowców", czyli też kotów bardziej narażonych. Jak do tej pory wszystkie zdrowe, poza "przewlekłościami", ale to powoli wyprowadzamy na prostą.
Rodzeństwo Zwyklaczka zostało w międzyczasie wysterylizowane - 2 kotki, 1 kocurek. Bałam się bardzo, ale po zabiegach doszły do siebie błyskawicznie. Z działań nadzwyczajnych - zrezygnowałam jak na razie z drugiego szczepienia tych kotów, które powinny mieć je powtórzone ( u Zwyklaczka choroba rozwinęła się w krótkim czasie po szczepieniu - boję się), bardzo ograniczyłam wycieczki do weta (stres) i podawanie leków chemicznych, antybiotyków itp. - jeśli nie ma naprawdę uzasadnionych wskazań, to tylko metody naturalne i probiotyki. To pewnie trochę obsesja, ale staram się unikać wszystkiego, co może mieć wpływ na obniżenie odporności.