maaaagda pisze:Weź proszę od weta Sulfatyf, tu wiejscy lekarza mają to zawsze...
Już nic mu przecież nie zaszkodzi...Nawadniaj podskórnie...skrobaną wołowinkę z wodą podaj...jejku nie poddawaj się , on jest już taki duży, może da radę...walczcie oboje...
..niech, jezeli musi odejść, odejdzie ..walcząc do końca...
...nadzieja odchodzi ostatnia...
Madziu, już zadzwoniłam do dwóch lecznic, nie mają ego leku,
a po reakcji sądząc, nawet nie słyszeli.
Zadzwoniłam do mamy, mieszka od paru lat pod Piasecznem,
aby zapytała swojego wiejskiego weterynarza. Czekam na odpowiedź.
Na razie udało się powstrzymać stygnięcie, wychładzanie ciałka.
Na zmianę z TŻ działamy bioenergią, bo nam tylko to pozostało.
W podobnych okolicznościach odszedł na jesieni Maffi z innego wątku.
Maziu nie podam mu wołowinki, od zaciska pyszczek, nie chce jeść,
zaczął zaciskać wczoraj wieczorem.
Wcześniej jeszcze mamlał smoczek, przewalając go z lewa na prawo i odwrotnie, ale nie wypił ani grama.
Nie da rady nic wcisnąć, bo na siłę ryzykuję ewidentne zalanie płuc.
ikotipies pisze:Ale co się właściwie stało?
Dlaczego?
dobre pytanie. Nie wiem.
Wiem tylko, że coś poszło nie tak podczas wizyty w lecznicy