Wczoraj wieczorkiem byłam z Budrysem na kontroli. Znów był pan doktor S. wspominany przeze mnie ostatnio
-ooo to znowu Pani

Witam!
-no tak znowu ja
-a co się stało?
-nic nowego, sam pan doktor kazał się pokazać pod koniec podawania leków.
Sprawdza w komputerze. Moje nazwisko i imiona kotów pamięta

. Robimy przegląd Budrysowi i łaciatek jest już zdrowy

. Coraz więcej się uczę i już umiem rozpoznać zdrowe i chore kocie gardełko.
Nagle pada pytanie:
-chce pani kota?
-

(ale mnie wcięło)
-Czarno-białą odchowaną kotkę. Teraz to już żadna różnica. Dwa, trzy, czy pięc kotów. (ale ma poczucie humoru

)
-

Wie Pan, ja to bym chciała i pięć, ale chcieć a móc..... Echhhhh

(a tak bym chciała

)
No i tak sobie porozmawialiśmy. Doktor powiedział, że doliczył się 80 kotów oddanych przez ich lecznicę.

Tylko, że niekedy zdaża się, że we wszystkich klatkach w szpitalu są bezdomne zwierzęta. A tak być nie powinno. Tu go rozumiem. Pytałam się, czy mają fundusze od gminy na darmowe sterylizacje. Na psy już mają, a co do kotów to jeszcze nie ma odowiedzi. Mam nadzieję, że będą- już się zapowiedziałam, że mu dostarczę pacjentki

A jak kupię swoje mieszkanie (no mógłby już ktoś zadzwonić w odpowiedzi na ogłoszenie

) to będę mogła niekiedy przechowywać kotki do adopcji. (
jakaś współpraca się szykuje czy coś?
) Opowiedziała też że jest takie fajne forum

na którym pomaga się kotom i stamtąd mam moich dwóch panów. Miło się rozmawiało.
-no to mam nadzieję, że moje kocurki będą już zdrowe i nie pokażę się tu przez jakiś czas
-no
-ale nie! Za jakiś czas i tak tu przyjdę. (oj ta pamięć)
-a co pani znowu wymyśliła

? (i co się śmiejesz)
-(

w domyśle

) Nic. Trzeba będzie Borutę wykastrować.
-No tak, jak trzeba, to trzeba.
Koniec wizyty

(ja tej kotki nawet nie widziałam, a nie mogę przestać o niej myśleć

)