Wszystkiego dobrego na nowej drodze zycia Alabamo
Dziekuje za mile slowa amal63
I tak z tematu o kocich zwiazkach narodzil się temat o dylematach hodowlanych.
Mysle, ze tej sprawy rowniez nie da się rozpatrywac w kategoriach czarny-bialy. Niczego, co dotyczy ludzi i ich relacji z innymi istotami czujacymi nie da się zaklasyfikowac w sposób jednoznaczny i nie podlegajacy dyskusji. Gdyby mogloby być tak latwo takie np. hodowle zwierzat obiektywnie i bezdyskusyjnie bylyby albo po prostu dobre albo po prostu zle. Ale tak nie ma. Z roznych wzgledow, np. chociazby ze względu na cel, który się sobie stawia zakladajac hodowle.
Mieszkamy sami w 50 m mieszkaniu w bloku, postanawiamy zajac się hodowla i jaki wyznaczamy sobie cel?
Można, dajmy na to, zalozyc sobie że z naszej hodowli będą wychodzily piekne i zdrowe koty o milym charakterze. Na co możemy sobie pozwolic? Na posiadanie powiedzmy jednej-dwoch kotek, które raz-dwa razy do roku będą mialy kocieta. Z punktu widzenia zwyklego opiekuna kota to wspaniala perspektywa. Dwie rece do glaskania, wystarczajaca ilosc miejsca dla kotek i kociat – jednym slowem ekstra sprawa. Ale wszystko co zyje ma dynamiczna nature.
Mija 6-7 lat, nasz kotka odchowala np. 8-10 miotow i zaczynamy się zastanawiac czy nie powinna już odpoczac od ciaz i karmienia. Moment jest odpowiedni, bo z kastracja nie należy zwlekac zbyt dlugo (im organizm starszy tym wieksze ryzyko), wiec podejmujemy decyzje. Zostajemy z druga kotka, która pewnego dnia rodzi nam tak sliczna coreczke, ze postanawiamy ja sobie zostawic. Sytuacja się powtarza – druga kotka zostaje kastratka – niestety wczesniej niż planowalismy, bo czwarty porod przebiegal z problemami i zabieg trzeba bylo przeprowadzic wraz z cesarskim cieciem. Zostaje nam jedna kotka, która jakos nie zachodzi w ciaze, wiec kastrujemy ja i postanawiamy zakupic dwie nowe.
Bilans 10-ciu lat hodowli - 5 kotek z czego 3 kastratki (majace przed soba jeszcze 10-15 lat zycia) i dwie mlodki.
Mlodki dojrzewaja, rodza i wkrotce w domu robi się naprawde gesto od kotow – w porywach bywa ich do 20 (czy przy takiej liczbie zwierzat może być mowa o poswiecaniu im odpowiedniej ilosci czasu? A co z zagrozeniem epidemiologicznym szczególnie groznym dla kociat?), bo dwoch kocurkow nie udalo się sprzedac i musialy zostac.
Bilans 15-stu lat hodowli – 7 kastratow i jedna rodzaca kotka.
Ja zreszta tez wkrotce trzeba wykastrowac, bo okazuje się, ze przenosi wady.
I coz nam pozostaje? Albo rezygnujemy z hodowli (wiekszosc hodowcow robi to zreszta znacznie wczesniej nie wytrzymujac presji) albo nie zmieniajac sposobu dzialania brniemy ku pewnej klesce, albo oddajemy koty, albo... wygrywamy w totka, kupujemy rezydencje, która apropo’s wlasnie chce sprzedac Michael Jakson i koncza się już wszystkie nasze klopoty (wersja tak optymistyczna, ze nieomal niemozliwa)...
Jaki z tego wniosek? Hodowla to ciezka praca, duza odpowiedzialnosc, caly wachlarz przezyc emocjonalnych ale rowniez sztuka wyboru.
I nieprawda, ze wszystkie wybory sa latwe. Jeśli wymarzylismy sobie poprowadzic linie czempionow z wlasnym przydomkiem hodowlanym przed opisanymi powyzej problemami możemy stanac już w piatym roku naszej dzialalnosci. A jeśli cos nie pojdzie zgodnie z planem (baaardzo prawdopodobne) to nawet znacznie wczesniej.
Jak sobie z tym wszystkim radzic? Chaba nie ma idealnych rozwiazan.
Można zostac nawet z 19-stoma kastratami, jak o tym pisal ktos na form hodowlanym (dziekuje Ci Kinus za wprowadzenie

). Dla wielu będzie to z pewnoscia decyzja zaslugujaca na najwyzsza pochwale. Ja patrze na nia z wlasnego punktu widzenia (jakze bym mogla inaczej) i co widze? Dom dla takiej liczby futrzakow musi mieć co najmniej 190 m2 (10 m na kota – w naturze potrzebuje on przestrzeni nawet do kilkudziesięciu razy wiekszej), ja nie mogę pracowac, bo tak imponujace stado wymaga wiele troski i czasu. Z czego wiec zyjemy ja i ukochane koty? Gdzie przebiega granica pomiedzy tym co wydaje się wlasciwe dla mnie, a tym co jest OBIEKTYWNIE dobre dla zwierzat, które wzielo się pod opieke? Czy nie trzeba się było zatrzymac gdzies wczesniej?
Pewna znana mi, bardzo ambitna rosyjska hodowczyni i sedzina zarazem majaca obecnie w swojej hodowli grubo ponad setke kotow (żeby zostac sedzia okreslonej kategorii trzeba hodowac koty z tejze kategorii, a ona chce być all breed) wymyslila taki sposób, ze zawiera umowy hodowlane i jej koty od maluszkow zyja w rodzinach, w których pozostaja po skonczonej karierze. To z pewnoscia jest jakis pomysl, ale kiedy sama wzielam go pod uwage, w stosunku do pozostawionej z wlasnego miotu kici, to mi jakos dziwnie zapal przygasl.
Jest jeszcze inny aspekt. Bardzo często niechec przed oddaniem do adopcji doroslego kota rodzi się z glebokiego przeswiadczenia, ze nikt oprocz nas samych nie będzie dbal o niego i kochal go rownie mocno. Przed zalozeniem hodowli trzeba wiec sobie zdawac sprawe, ze jeśli to uczucie jest w nas rozbudowane zbyt silnie, możemy w ogole nie być w stanie sprzedac zadnego kociaka. W koncu z nim jestesmy zwiazani często znacznie bardziej niż z kotami, które nabylismy. Tymczasem, jak widac chocby na przykladzie tego forum, wielu ludzi ceni sobie mozliwosc adopcji doroslego kota wiedzac, ze wspolnie sa w stanie dac sobie nawzajem jeszcze cale mnostwo szczescia. Nie wiem czy jako kot wolalabym nawet (a może zwlaszcza) na starosc być dla kogos jednym z 19-stu czy tez jednym jedynym.
Nie chce żeby moja wypowiedz, a zwlaszcza jej ostatni akapit, była odczytana jako akceptacja rotacji w hodowli. Jeśli tylko bylabym na 100% pewna zlych intencji (bezdusznosci, niewdziecznosci, interesownosci finansowej) przyswiecajacych hodowcy pozbywajacego sie kastratow, nie mialabym dla niego zrozumienia. Chociaz z drugiej strony, może dla kota byloby lepiej mieszkac z kochajacymi go ludzmi, niż z kims, dla kogo jest obojetny, albo wrecz niepozadany?
Powyzsza wypowiedzia chcialam jedynie przyblizyc pewne tematy "od strony kuchni". Przede wszystkim dlatego, ze historia, która opisalam na poczatku jest prawdziwa i wydawalo mi się, ze dobrze oddaje istote zagadnienia.
A jak się skonczyla? 16 lat pracy hodowlanej – 9 kastratow, zamkniecie dzialalnosci. Może tak to wlasnie powinno wygladac? Ocene pozostawiam Wam.
