w sobote jeszcze bylo troszke czyszczenia. tym razem juz nie bylo ropy ale trzeba bylo usunac nieco tkanki martwiczej. poza tym aby latwiej bylo mi utrzymac czystosc w okolicach rany wygolilysmy jej futerko w czesci nazywanej przez nas portkami inieco glebiej na boczkach.
nie wyglada to twarzowo, ale martwilam sie, ze na futerku moga byc jakies bakterie i pomimo, iz rana jest zaklejona plastrem pooperacyjnym to moze sie zapaskudzic ponownie.
i tym razem patunia byla niezwykle dzielna i spokojna.
dzis rano, to co odsloniete wygladalo rozowiutko. saczy sie przejzroczysty plyn o lekkim zabarwieniu rozowym. i tak ma byc.
zauwazylam, ze jak ja przemywam rane to patina sie zlosci, a u weta siedziala jak trusia - znaczy sie jestem mniej grozna od weta

)
po mega-c ksiezniczka zaczela jesc. huraaaa. w zwiazku z tym produkcja kuwetowa jest czestsza.
mam wrazenie, ze wogole czuje sie chyba nieco lepiej, bo wychodzi juz na spacerki po mieszkaniu i strofuje warczeniem mlodziez (filipa, maciusia i duszka). efekt jest taki, ze maciek z duszkiem znikaja a filip odczuwa coraz wieksza poluse zaprzyjaznienia sie z tym warczacym i wygolonym dziwacznie futrem.
a ja mam zgryz bo wet kazal kupic 3 ampulki sorcoserylu. obeszlam kilka aptek i nie ma. podobno w hurtowniach nie ma. cholewka. a to by przyspieszylo ziarninowanie a tym samym zamykanie sie rany. ciekawe czy to tak tylko w krakowie? mozecie sprawdzic w swoich aptekach?