Nie, ten tytuł nie oznacza, że nabyłam nowego kotka. Po prostu aktualnie posiadany kotek mi zmutował
Hodowczyni zapewniała, że Fortuna je wszystko: morke, suche, surowiznę... Po przyjeździe mała miała piękny apetyt i rąbała wszystko. A ja się cieszyłam.
O, naiwna...
Kilka dni później zaczęły się fochy. Mięsko ble. Chrupki tylko tamte (takie dla dorosłych, rzecz jasna

). Puszeczki mi daj. Ale troszeczkę, tyle nie zjem! Jak zjem wszystko, to możesz mi dołożyć, ale takiej fury na raz się na miseczkę nie nakłada!
Oszzz, ty!
A teraz jeszcze siedzę w domu i w ogóle jest komedia. Czarna komedia. Kotek sam nie zje, z kotkiem trzeba siedzieć w kuchni. Chciałam ją tam zostawiać zamkniętą, żeby jej ta banda obżartuchów nie wyżarła kociakowej puszki, ale gdzie tam! Po minucie jest darcie ryja, żeby wypuścić. A po pięciu, że głodna. Ale sama do kuchni nie pójdzie, musi mieć towarzystwo...
Głodem jej nie wezmę bo i tak jest chuda
Francuski piesek ... tfu, kotek, mi się trafił
