ARKA pisze:Kinya pisze:wellington pisze:Odnosnie paszkwilow publikowanych przez Dziennnik Polski tu link do dzisiejszej audycji Kundel Bury i Kocury , TVP Krakow :
http://ww6.tvp.pl/7400,20090226886689.strona
Może tak bardziej po polsku piszmy, co? Prawidłowa odmiana to chyba jeszcze głęboka podstawówka.
Kinya, nie czepiaj sie. Wellington nie chodzila do szkół w Polsce ani polskiej szkoły. Jezyk, ktory uzywa, na codzien, nie jest jezyk polski. Troche umiaru, ok? Bardziej merytoryczne uwagi sa na miejscu.
Cieszę się, że to zauważyłaś niespodziewanie pojawiając się jako obrończyni chamstwa na wątku, gdzie odwiedzający oczekują informacji dot. tego co dzieje się w Olkuszu i podobnych miejscach, a nie gówniarskich zaczepek pisanych prymitywnym językiem. Typowo polskie wredne cechy i znajomość alkoholi charakteryzują posty wellington, więc tym bardziej przykro, że z tym sobie radzi lepiej niż z naszym językiem

Tutaj wklejam wszystkie kolejne artykuły jakie ukazywały się w Dzienniku na ten temat – wellington „uczciwie” nie wstawiła paszkwilów



Aktualności | Małopolska 2009.02.20 06:00
Zwierzęta w nielegalnym schronisku poczekają dziesięć dni na kontrolę
INTERWENCJA. Prokuratura zbada los psów przebywających na posesji w Podłężu
Burmistrz Niepołomic złoży w poniedziałek do prokuratury zawiadomienie o możliwości popełnienia przestępstwa przez osobę prowadzącą nielegalne schronisko dla psów w Podłężu. O tej bulwersującej sprawie pisaliśmy w środę.
Dlaczego dotąd żadne służby nie mogły skontrolować, w jakich warunkach psy przebywają na posesji w centrum Podłęża, w gminie Niepołomice? Czy nie można tam było wejść bez czekania na zgodę właścicieli, skoro sąsiadów niepokoił los zwierząt i prosili o interwencję?
- Kontrola z udziałem powiatowych służb weterynarii, sanepidu, Krakowskiego Towarzystwa Opieki nad Zwierzętami, niepołomickiej Straży Miejskiej, policji, Urzędu Miasta i Gminy ma się tam odbyć 3 marca - informuje Anna Wojas z referatu środowiska i rolnictwa UMiG w Niepołomicach. Wyjaśnia, że zawiadomienia, także do dwu osób figurujących jako właściciele posesji w Podłężu oraz zwożącej tam psy Anny K., muszą zgodnie z prawem dotrzeć na 7 dni przed wyznaczonym terminem wizji lokalnej. Co do tego czasu?
Burmistrz Stanisław Kracik, przebywający do końca tygodnia na urlopie, przyznaje, że o sprawie dowiedział się trzy dni temu nie od swoich urzędników, ale od dziennikarki "Dziennika Polskiego". - Jak tylko wrócę w poniedziałek, powiadamiam prokuraturę i Urząd Skarbowy. Według mnie osoba zwożąca zwierzęta do siebie łamie kilka ustaw. Taka działalność powinna być zarejestrowana, spełniać przepisy weterynaryjne, sanitarne, nadzoru budowlanego, musi mieć także formalną zmianę przeznaczenia użytkowania tego terenu. Skoro powstaje infrastruktura do przetrzymywania większej liczby psów, to wszystko wskazuje na to, że jest to schronisko czy hotel dla zwierząt, tylko że nielegalny - mówi burmistrz.
O zajęcie się losem psów oraz o sprawdzenie, czy Anna K. postępuje zgodnie z prawem prosili mieszkańcy Podłęża, bezpośredni sąsiedzi posesji szczelnie otoczonej wysokim ogrodzeniem. Sąsiedzi skarżyli się głównie na smród oraz ciągłe wycie zwierząt. Byli zaniepokojeni ich losem. Widzieli, jak psy są tam przywożone samochodami.
Jednak ani policji, ani strażnikom miejskim nie udało się wejść na teren posesji. Nikt nie reagował na nawoływania, odpowiadało tylko szczekanie psów.
- Podjeżdżałem tam, włączałem nawet sygnał dźwiękowy z radiowozu, by ktoś wyszedł, ale się nie udawało. Nawet gdy tam podjeżdżaliśmy ze strażnikami miejskimi po informacjach od sąsiadów, że właśnie ktoś jest na podwórku, też nas nie wpuszczano - opowiada asp. Piotr Bartyzel, dzielnicowy Podłęża. Dodaje, że po naszym tekście Anna K. kontaktowała się z niepołomickim komisariatem. Stwierdziła, że to wszystko potwarz, że tego tak nie zostawi.
Czemu policja nie postarała się jednak do tej pory o prokuratorski nakaz wejścia na prywatny teren? O tym, że psy trzymane są tam w tragicznych warunkach świadczą choćby zdjęcia, jakie jednak udało się zrobić miejskim strażnikom.
- Rozmawiałem z Anną K. bodaj w tym tygodniu, późnym wieczorem. Na dobijania i wołania w końcu podeszła do ogrodzenia. Spytałem, czy prowadzi schronisko dla psów. Powiedziała mi, że nie, że to są jej prywatne zwierzaki, którymi się opiekuje - mówi komendant powiatowy policji w Wieliczce nadkom. Krzysztof Kühl. - Występując do prokuratora o wejście na tę posesję, musielibyśmy mieć mocne, poważne przesłanki, najlepiej świadków mogących stwierdzić, że tam zwierzętom dzieje się krzywda, a nie tylko powoływać się na opowiadania ludzi.
Krakowskie Schronisko dla Bezdomnych Zwierząt przy ul. Rybnej potwierdza, że Anna K. brała od nich psy pod swoją opiekę.
- Brała stare zwierzęta i mocno schorowane. W ciągu kilkunastu lat oddaliśmy jej 8-10 psów. Sprawiała wrażenie osoby zaangażowanej w to, co robi. Od dłuższego czasu nie mamy z nią jednak kontaktu - mówi Andrzej Jaworski, kierownik schroniska.
"Dziennikowi Polskiemu" nadal nie udało się porozumieć z Anną K. Kobieta jest nieuchwytna pod swoim miejscem zameldowania w Krakowie, także w miejscu pracy ponownie usłyszeliśmy wczoraj, że ma dzień wolny.
Krakowskie Towarzystwo Opieki nad Zwierzętami potwierdziło, że weźmie udział w planowanej w Podłężu wizji lokalnej i będzie pilotować sprawę.
- Nie przyjechaliśmy na poprzednią inspekcję, bo dostaliśmy sygnał od Straży Miejskiej, że strażnicy nie zostali wpuszczeni na teren prywatnej posesji i my także nie mieliśmy do tego prawa. Teraz uda się tam wejść dzięki wsparciu policji - mówi inspektor KTOnZ Rafał Feldman.
Wanda Ryszkiewicz
(PP)
Aktualności | Małopolska 2009.02.21 06:00
Kontrola w schronisku po wielkim sprzątaniu
INTERWENCJA. Kontrola posesji w Podłężu, gdzie miłośniczka zwierząt Anna K. przygarnia psy, odbyła się już wczoraj. Poprzedziła zatem wizję lokalną tego miejsca zaplanowaną na 3 marca. Wówczas warunki, w jakich przebywają tam zwierzęta, będą zapewne idealne.
O sprawie piszemy od środy, kiedy zaalarmowali nas mieszkańcy Podłęża zaniepokojeni losem zwierząt przetrzymywanych na terenie posesji należącej do Anny K. Mówili o smrodzie oraz o ciągłym wyciu psów.
- Szkoda, że przyjechali tu dziś od razu po wielkim sprzątaniu, przywiezieniu słomy, wykładaniu nią klatek dla psów. Ślepi nie jesteśmy. A słomę jeszcze widać na śniegu - denerwuje się sąsiadka, która poinformowała nas o wczorajszej kontroli.
Auta, które parkowały przed posesją, oznakowane były napisami: Towarzystwa Opieki nad Zwierzętami i Przytuliska dla koni "Przystań Ocalenie" prowadzonego przez Komitet Pomocy dla Zwierząt w Tychach.
Przeprowadzenie kontroli potwierdzili jednak pracownicy z Powiatowego Inspektoratu Weterynarii w Wieliczce: Anna Machowska-Reyman i Maciej Janusiewicz, jedyne osoby, które chciały się przedstawić. Jednak na pytanie, na czyją prośbę kontrolowali to miejsce, odesłali po informacje do powiatowego lekarza weterynarii Bożeny Mireckiej, która jednak wczoraj przebywała na urlopie.
- Nie będziemy rozmawiać. Ma pani napisane na samochodzie, kogo reprezentujemy - usłyszeliśmy od osób, które odjechały autem Towarzystwa Opieki nad Zwierzętami.
Wczorajszej kontroli towarzyszyła z kamerą Magdalena Hejda, prowadząca w krakowskiej telewizji popularny program "Kundel bury i kocury". Magdalena Hejda nie kryła, że publikacjami zrobiliśmy krzywdę pani Ani. - To jest miejsce, gdzie ta pani ma po prostu psy - powiedziała Magdalena Hejda.
Czy w Urzędzie Miasta i Gminy w Niepołomicach wiedziano o wczorajszej kontroli? Urzędniczka z referatu środowiska i rolnictwa, prosząca o niepodawanie nazwiska, powiedziała nam, że w przeddzień był telefon z Powiatowego Inspektoratu Weterynarii w Wieliczce.
- Pytano, czy ktoś z urzędu będzie mógł podjechać na kontrolę podłęskiej posesji z ich udziałem. Nie zdecydowaliśmy się, ponieważ jest już zaplanowana z urzędu wizja tego miejsca 3 marca - mówi urzędniczka. Informuje także, że wczoraj przedstawiciele Krakowskiego Towarzystwa Opieki nad Zwierzętami byli w urzędzie. Zapoznali się z dokumentacją sprawy, także ze zdjęciami warunków, w jakich przebywały psy na posesji w Podłężu, a wykonanymi przez Straż Miejską z Niepołomic w połowie stycznia tego roku.
- Przekazali nam także wczoraj, że psy u pani Anny K. mają dobre warunki sanitarne i wszystkie są zaszczepione. Dodali też, że towarzystwo będzie raz w miesiącu kontrolować to miejsce. I że stawi się także na zaplanowaną przez urząd na początek marca kontrolę - mówi urzędniczka referatu środowiska i rolnictwa magistratu niepołomickiego.
- Dobrze, że "Dziennik Polski" napisał o tej sprawie. Wreszcie jest zainteresowanie losem psów. My nie jesteśmy ani wrogami pani Anny K., ani zwierząt. Przeciwnie, właśnie z troski o nie były te monity - mówi mieszkanka Podłęża, która najpierw wysyłała pisma do różnych instytucji i dzwoniła także do KTOnZ, prosząc o interwencję. Nie ukrywa też swej opinii, że dla niej cała ta wczorajsza kontrola to po prostu zaplanowana akcja, by wszystko wypadło idealnie.
- Przyjechali z kamerami i aparatami po porządkach. Czemu nie było ich tu dużo wcześniej, skoro tak kochają zwierzęta? - pyta kobieta.
Dlaczego przedstawiciele Krakowskiego Towarzystwa Opieki nad Zwierzętami najpierw nie stawili się na wizji lokalnej, zorganizowanej w Podłężu 20 stycznia, a potem nagle uprzedzili swoją wizytą kolejną inspekcję przewidywaną na 3 marca? Nikt w KTOnZ nie chciał odpowiedzieć na to pytanie. Poinformowano nas jedynie, że wszystkie osoby, które mogą zabrać głos w tej sprawie, są niedostępne.
Wanda Ryszkiewicz, (PP)
Region | Wieliczka 2009.02.24 06:00
Sprawa psów z Podłęża nie trafi do prokuratury
Po konsultacji prawnej burmistrz Niepołomic Stanisław Kracik zdecydował wczoraj, że nie ma podstaw do wniesienia zawiadomienia do prokuratury o podejrzenie popełnienia przestępstwa przez Annę K. trzymającą psy na posesji w Podłężu.
- Żadne przepisy nie określają, ile zwierząt można posiadać, by im zapewnić należytą opiekę. Otrzymałem informację, że pani Anna K. nie bierze psów. Jest ich właścicielką. Nie musi więc rejestrować działalności gospodarczej, zatem odpada także zawiadomienie Urzędu Skarbowego - komentuje burmistrz. Dodaje, że jeśli sąsiedzi skarżą się na uciążliwości, pozostaje im droga cywilnoprawna, bo gmina nie może występować jako ich rzecznik.
Przypomnijmy, że właśnie sąsiedzi niepokoili się warunkami, w jakich przebywają psy na posesji w centrum wsi. Niepokoił ludzi smród i psie lamenty dochodzące zza szczelnego ogrodzenia podwórka. Dopiero po naszych publikacjach w ub. tygodniu odbyła się tam w piątek kontrola m.in. służb weterynaryjnych z powiatu oraz Krakowskiego Towarzystwa Opieki nad Zwierzętami. Natomiast wizję lokalną tego miejsca w obecności odpowiednich służb UMiG w Niepołomicach zaplanował na 3 marca. Nas zaniepokoiły zdjęcia, jakie w połowie stycznia wykonała podopiecznym Anny K. Straż Miejska z Niepołomic.
U większości środowiska miłośników zwierząt nasze publikacje wywołały zgoła odmienny skutek: że atakujemy dzieło miłosierdzia prowadzone przez oddaną bez reszty zwierzętom Annę K.
Choć na posesji, gdzie trzyma ona psy, są klatki, boksy, psie budy, a więc cała infrastruktura przypominająca małe schronisko dla zwierząt, prawnie za takie tego miejsca nie można uznać. Wówczas musiałoby spełnić odpowiednie przepisy. W tym odległość co najmniej 150 m m.in. od siedzib ludzkich i obiektów użyteczności publicznej, czy posiadać piec do spalania zwłok zwierząt lub chłodnię do ich czasowego przetrzymywania.
Wanda Ryszkiewicz
Aktualności | Małopolska 2009.03.04 06:00
Psy w Podłężu nie są krzywdzone
INTERWENCJA. Kontrolerzy pojawili się wczoraj na terenie prywatnej posesji w Podłężu, której właścicielka, Anna K. opiekuje się 26 psami.
- Z protokołu kontroli nie wynika, by psom działo się coś złego. Nie ma konieczności interwencji i zabierania stamtąd zwierząt - mówi Anna Wojas, kierowniczka Referatu Środowiska i Rolnictwa UMiG w Niepołomicach.
Miejsce, gdzie wedle podejrzeń mieszkańców Podłęża mogło dochodzić do krzywdzenia zwierząt, kontrowali wczoraj także niepołomiccy strażnicy miejscy, pracownicy Inspekcji Weterynaryjnej PIW i Sanepidu w Wieliczce oraz przedstawiciele krakowskiego Towarzystwa Opieki nad Zwierzętami i Fundacji "Przystań Ocalenie" z Tychów.
Na posesji Anny K. przebywa 26 psów. Kontrolujący stwierdzili, że zwierzęta są zadbane i trzymane w dobrych warunkach. - Psy są zaszczepione, Anna K. dysponuje książeczkami zdrowotno-profilaktycznymi - twierdzi Anna Wojas.
O sprawie napisaliśmy już 18 lutego, zaalarmowani przez sąsiadów zaniepokojonych losem zwierząt przebywających na terenie prywatnej posesji. Zapowiedziano wtedy przeprowadzenie wizji lokalnej, a dwa dni potem na miejscu pojawili się przedstawiciele Towarzystwa Opieki nad Zwierzętami. (JOL)