..."Nie zastanawiaj się ani minuty nad dokoceniem, bo jednemu kotu jest smutno i nudno.To tak jak ty byś żył na bezludnej wyspie, w otoczeniu stworzeń innego gatunku."
no wiem

ale czy potrafię podzielić się na dwa kocie serduszka ??
Czytałem w nocy opowieść ARNOLDA o Guido. Osiem kotów nigdy nie będę mieć, ale chyba od pół roku myśle nad drugim. Jak zajzałem do schronu, to chyba zrozumiałem że wszystkim nie pomogę ale może jednemu ???
Nie znacie historii mojej kotki, chyba Boo77 ją zna, bo jej wysłałem kiedyś kawałek tekstu na moj przyszłą kocią stronkę. Jakieś ponad 3 lata temu, w październiku na mojej dłoni znalazł się zmarźnięty, głodny futrzaczek. A że była w typie od dawna wymarzonym ( tygrysek) to postanowilem wykorzystać drugą szansę. Pierwsza była rok wcześniej, o tyle fajna, że opiszę to poniżej.
Kiedyś szedłem na nockę, jesień, deszczyk, i jak zwykle po drodze zabrałem smieci do pojemników eko. I tak sobie upycham papier i plastik do kontenerów, a tu czuję czyjś wzrok na sobie. Patrzę w dół, a kotek, czarny jak smoła gapi się na mnie. Spokojnie, by go nie spłoszyć, pochylam się z kicianiem na ustach
Nie wyciągam ręki, kucnąłem i tylko kiciam i mówię do niego. A on bez żenady wskakuje mi na kolana, wskakuje i patrzy swoimi niesamowicie zielonymi oczami. W głowie mam burzę, chcę kota, ale tygryska, czarne też są ładne, idę do pracy, więc wrzucenie go do domu, i pozostawienie na noc, jest nieco ryzykowne ( no wiem że nie, ale w głowie tak sobie myślałem wtedy).No nic, pogłaskałem go, i wstałem. Ruszyłem w drogę do pracy.Kotek dość długo szedł obok mnie, przemykał koło samochodów.
Potem znikł. Po pracy poszedłem w te okolice gdzie mogłem go spotkać, jeszcze kilka dni go wypatrywałem. Ruszyło mnie w końcu, że to on/ona mnie wybrał... Rok poźniej wracam z popoludniowki, słyszę miauczenie i widze cień przemykający koło śmietnika. Jeden sprawny ruch ręką i mam , na dłoni trzesie się futerko. Tuli sie z zimna. Patrze pod swiatło lampy, tygrysek
Będziesz mój, pomyslałem . W domu oględziny, połnagi brzuszek, czyli młodziutki, wykruszone wąsy, i pewnie głodny.
Zaraz na spodek trafia to co było pod ręką, czyli smażona watróbka. Jejku, to było głodne i chyba od dawna . Potem konsternacja, no tak : coś co wchodzi przodem kotka, musi gdzieś wyjść
Z rzeczy które mogły się do tego nadawać miałem doniczkę balkonową z ziemią. Pokazałem to kotkowi, poprzez "wrzucenie" go tam
Na noc powinna wystarczyć, rano pojadę po kuwetę, pomyślałem .
Rano, po obudzeniu się, po jakiejs chwili dochodzi do mnie że nie jestem sam w domu. Zresztą patrzy sie toto na mnie. Obraz pokoju był taki : kupe ziemi z donicy z benjaminkiem na podłodze i dywanie, i zadowolony kotek kolo tego. No ladnie. Mam robotę. Przy porannej kawie zajżałem do netu ( zawsze siedzę przy kompie jak zaczynam dzień) znalazłem fajny serwis o kotach, taką "instrukcję obsługi kota". Kotka złapałem i zaraz sprawdziłem kto to jest, bo miałem fotkę poglądową. Dziewczynka
Po kawie jazda po kuwetę, zwirek i poszukiwanie sąsiada, kolegi który ma starszą kotkę. Miałem wolne, wiec miałem cały dzień na to by kotka się zadomowiła. Z bólem serca musiałem pozbyć się kilku trujących kwiatów, o których przeczytałem że są nie właściwe dla kota. Z czasem kotka postrzępiła pazurkami kilka innych.Yuka nie przeżyła

.
I tak to w skrocie było u mnie u zarania zakocenia.
No nie, nie tak do końca, futrzatego kota, pieknego tygrysa, kocura, z rombem na grzbiecie miałem w wojsku, na lotniskowej radiostacji

)