*Schronisko Opole. Głosowanie Krakvet str. 95*

Kocie pogawędki

Moderatorzy: Estraven, Moderatorzy

Post » Śro mar 04, 2009 16:26

Boo77 pisze: Reguła jest taka: kuwet tyle ile kotów + 1 :)


Cóż to za reguła? Nie rozumiem.
To ja powinnam mieć 3 kuwety ???

violavi

 
Posty: 10362
Od: Pt kwi 07, 2006 15:34

Post » Śro mar 04, 2009 16:30

silesius pisze:Pomyślę o dużej, krytej, z tym że znowu wyczuwam problem, bo Kotka do tej pory korzystała z odkrytej.Włażenie do pomieszczenia z klapką może być dla niej nowym wyzwaniem.
Myślę o dokoceniu, to jest stary problem u mnie. Tylko że do tego muszę dojżeć, bo 2 koty, to 2 serca.


Klapkę z kuwety wyjmujesz i nie ma problemu, ja nie mam klapki od samego początku. A dach nad głową może kotu zapewnić intymność.

Dwa koty "zmieszczą" się do jednego ,gorącego i kochającego serca.
Nie zastanawiaj się ani minuty nad dokoceniem, bo jednemu kotu jest smutno i nudno.To tak jak ty byś żył na bezludnej wyspie, w otoczeniu stworzeń innego gatunku.

violavi

 
Posty: 10362
Od: Pt kwi 07, 2006 15:34

Post » Śro mar 04, 2009 18:07

..."Nie zastanawiaj się ani minuty nad dokoceniem, bo jednemu kotu jest smutno i nudno.To tak jak ty byś żył na bezludnej wyspie, w otoczeniu stworzeń innego gatunku."

no wiem :( ale czy potrafię podzielić się na dwa kocie serduszka ??
Czytałem w nocy opowieść ARNOLDA o Guido. Osiem kotów nigdy nie będę mieć, ale chyba od pół roku myśle nad drugim. Jak zajzałem do schronu, to chyba zrozumiałem że wszystkim nie pomogę ale może jednemu ???
Nie znacie historii mojej kotki, chyba Boo77 ją zna, bo jej wysłałem kiedyś kawałek tekstu na moj przyszłą kocią stronkę. Jakieś ponad 3 lata temu, w październiku na mojej dłoni znalazł się zmarźnięty, głodny futrzaczek. A że była w typie od dawna wymarzonym ( tygrysek) to postanowilem wykorzystać drugą szansę. Pierwsza była rok wcześniej, o tyle fajna, że opiszę to poniżej.
Kiedyś szedłem na nockę, jesień, deszczyk, i jak zwykle po drodze zabrałem smieci do pojemników eko. I tak sobie upycham papier i plastik do kontenerów, a tu czuję czyjś wzrok na sobie. Patrzę w dół, a kotek, czarny jak smoła gapi się na mnie. Spokojnie, by go nie spłoszyć, pochylam się z kicianiem na ustach :)
Nie wyciągam ręki, kucnąłem i tylko kiciam i mówię do niego. A on bez żenady wskakuje mi na kolana, wskakuje i patrzy swoimi niesamowicie zielonymi oczami. W głowie mam burzę, chcę kota, ale tygryska, czarne też są ładne, idę do pracy, więc wrzucenie go do domu, i pozostawienie na noc, jest nieco ryzykowne ( no wiem że nie, ale w głowie tak sobie myślałem wtedy).No nic, pogłaskałem go, i wstałem. Ruszyłem w drogę do pracy.Kotek dość długo szedł obok mnie, przemykał koło samochodów.
Potem znikł. Po pracy poszedłem w te okolice gdzie mogłem go spotkać, jeszcze kilka dni go wypatrywałem. Ruszyło mnie w końcu, że to on/ona mnie wybrał... Rok poźniej wracam z popoludniowki, słyszę miauczenie i widze cień przemykający koło śmietnika. Jeden sprawny ruch ręką i mam , na dłoni trzesie się futerko. Tuli sie z zimna. Patrze pod swiatło lampy, tygrysek :)
Będziesz mój, pomyslałem . W domu oględziny, połnagi brzuszek, czyli młodziutki, wykruszone wąsy, i pewnie głodny.
Zaraz na spodek trafia to co było pod ręką, czyli smażona watróbka. Jejku, to było głodne i chyba od dawna . Potem konsternacja, no tak : coś co wchodzi przodem kotka, musi gdzieś wyjść ;)
Z rzeczy które mogły się do tego nadawać miałem doniczkę balkonową z ziemią. Pokazałem to kotkowi, poprzez "wrzucenie" go tam ;)
Na noc powinna wystarczyć, rano pojadę po kuwetę, pomyślałem .
Rano, po obudzeniu się, po jakiejs chwili dochodzi do mnie że nie jestem sam w domu. Zresztą patrzy sie toto na mnie. Obraz pokoju był taki : kupe ziemi z donicy z benjaminkiem na podłodze i dywanie, i zadowolony kotek kolo tego. No ladnie. Mam robotę. Przy porannej kawie zajżałem do netu ( zawsze siedzę przy kompie jak zaczynam dzień) znalazłem fajny serwis o kotach, taką "instrukcję obsługi kota". Kotka złapałem i zaraz sprawdziłem kto to jest, bo miałem fotkę poglądową. Dziewczynka :)
Po kawie jazda po kuwetę, zwirek i poszukiwanie sąsiada, kolegi który ma starszą kotkę. Miałem wolne, wiec miałem cały dzień na to by kotka się zadomowiła. Z bólem serca musiałem pozbyć się kilku trujących kwiatów, o których przeczytałem że są nie właściwe dla kota. Z czasem kotka postrzępiła pazurkami kilka innych.Yuka nie przeżyła :(.
I tak to w skrocie było u mnie u zarania zakocenia.
No nie, nie tak do końca, futrzatego kota, pieknego tygrysa, kocura, z rombem na grzbiecie miałem w wojsku, na lotniskowej radiostacji :))

silesius

 
Posty: 595
Od: Pon sty 12, 2009 20:16
Lokalizacja: Kicidomek

Post » Śro mar 04, 2009 18:41

ej, smutnawo tutaj :)
znowu cos Wam wkleję :)

Jak zmusić kota do połknięcia tabletki
tekst orginalny, w necie krąży kilka podobnych tekstów...


1. Złap kota i trzymaj go mocno. Ułóż go sobie na kolanach, głowa kota na Twoim ramieniu, jakbyś karmił niemowlę z butelki. Pewnym głosem powiedz, "Dobry kotek". Wrzuć kotu tabletkę do pyszczka.
2. Zdejmij kota z żyrandola, a pigułkę spod kanapy.
3. Powtórz instrukcje z pktu 1, tym razem przytrzymując przednie łapki kota lewą ręką, a tylne prawym ramieniem. Wciśnij kotu tabletkę do pyszczka używając prawego palca wskazującego.
4. Wyciągnij kota spod łóżka. Otwórz opakowanie i weź nową tabletkę. (Oprzyj się pokusie wzięcia nowego kota).
5. Ponownie powtórz instrukcje z pkt 1, z taką zmianą, że gdy już uda Ci się umieszczenie kota w pozycji niemowlęcej, usiądź na brzegu krzesła, pochyl się nisko nad kotem i używając prawej ręki otwórz kotu pyszczek podnosząc górną szczękę kciukiem i palcem wskazującym. Szybko wrzuć tabletkę. Ponieważ Twoja głowa znajduje się na kolanach, nie będziesz widział, co robisz. W sumie, nie ma różnicy.
6. Pozostaw kota wiszącego na zasłonach. Pozostaw tabletkę w swoich włosach.
7. Jeśli jesteś kobietą, porządnie się wypłacz. Jeśli jesteś mężczyzną, porządnie się wypłacz.
8. Teraz się opanuj. W końcu kto tu rządzi? Zlokalizuj kota i tabletkę. Przyjmując pozycję 1, powiedz zdecydowanym głosem: "W końcu kto tu rządzi?" Otwórz kotu pyszczek, weź tabletkę i... ups!
9. Nie działa, prawda? Usiądź i pomyśl. Aha! Wszystko przez te pazury!
10. Doczołgaj się do szafki z pościelą. Wyciągnij z niej duży ręcznik plażowy. Rozłóż go na podłodze.
11. Wyjmij kota z szafki kuchennej, a tabletkę z doniczki z kaktusem.
12. Rozłóż kota na ręczniku tak, aby szyja kota leżała na długiej krawędzi ręcznika.
13. Rozpłaszcz przednie i tylne łapki kota na jego brzuszku. (Oprzyj się pokusie rozpłaszczenia kota).
14. Owiń kota ręcznikiem. Szybko.
15. Przyjmij pozycję 1. Lewą rękę umieść nad kocią głową. Naciśnij pyszczek na zwarciu szczęk i spróbuj go otworzyć.
16. Wrzuć tabletkę w pyszczek kota i lekko ją wepchnij. Voila! Udało się.
17. Odkurz fruwające kłaki (kota). Zabandażuj rany (swoje).
18. Zjedz dwie aspiryny i połóż się do łóżka.

silesius

 
Posty: 595
Od: Pon sty 12, 2009 20:16
Lokalizacja: Kicidomek

Post » Śro mar 04, 2009 18:46

a to kiciusia :
scrabki, bo tak się nazywa taka forma grafiki to specjalność mojej znajomej z Wawy. Zrobiła mi parę takich cudeniek dla Kasi

Obrazek

na fotce górnej i dolnej, Kasia w mini rozmiarze, jakos po 2 tygodniach u mnie. Nestety, inne fotki z mała Kasią są na spalonym dysku. Jak go uruchomię, to pochwalę sie.

silesius

 
Posty: 595
Od: Pon sty 12, 2009 20:16
Lokalizacja: Kicidomek

Post » Śro mar 04, 2009 18:50

a to już kolejny prezent dla Kasi na nowy rok :) też autorstwa mojej koleżanki

Obrazek
Ostatnio edytowano Śro mar 04, 2009 18:55 przez silesius, łącznie edytowano 1 raz

silesius

 
Posty: 595
Od: Pon sty 12, 2009 20:16
Lokalizacja: Kicidomek

Post » Śro mar 04, 2009 18:54

Obrazek

tu już nie moja kotka, ale jeden z jej kociakow ;) ( czyli autorki tej scrabki) ale fajne dzieło, warte popularyzacji :)
Ostatnio edytowano Czw mar 05, 2009 15:44 przez silesius, łącznie edytowano 1 raz

silesius

 
Posty: 595
Od: Pon sty 12, 2009 20:16
Lokalizacja: Kicidomek

Post » Śro mar 04, 2009 19:10

Fajnie napisałeś o swoim zakoceniu :)
Kotka Kasia bardzo ładna.
Jak to się stało, że ona miała kocięta ? Ty ją wypuszczasz na dwór ?
Czemu w końcu nie posłuchasz wszystkich, którzy ci radzą , abyś Kasieńkę wysterylizował ?
Wiem jakie masz poglądy (niestety dla mnie nie zrozumiałe), ale zawsze możesz je zmienić.
Pamiętaj: tylko krowa nie zmienia poglądów !

violavi

 
Posty: 10362
Od: Pt kwi 07, 2006 15:34

Post » Śro mar 04, 2009 19:47

Kasia nie miała kociąt, jest dziewicą :) z wetką już jestem umówiony na wycięcie. To tak dla uspokojenia, bo widzę że mnie tu zadziobiecie :)
Kicia parę razy była na zewnątrz, dwa razy na "lewiźnie"..oj co ja wtedy z nią miałem :((. Ale okna są juz zabezpieczone :D
Jak bywa ze mną, to gania się z kotką sąsiada o nazwisku Boo77 :)
Poza tym miała kumpla, Urala, rasy Malamut, ale on zdechł :(( [*]
zaraz wrzucę kawałek dalszej historii Kasi.

silesius

 
Posty: 595
Od: Pon sty 12, 2009 20:16
Lokalizacja: Kicidomek

Post » Śro mar 04, 2009 19:51

kocia historia cd:

. Kiedyś pewnego wieczoru wracam do domu, a tu nikt nie wychodzi na powitanie..nie ma…szukam i dalej nie ma. Okno było otwarte wiec idę do okna. Patrzę w dół, coś leży i miauczy w rodzaju ouuł. Kotka leży za oknem, mnie nie było w domu może z 2 godziny. Ciekawość to 1 stopień do piekła, a u kotki skończyło się na złamaniu tylnej łapki. Wypadła z okna i być możliwe ze potrącił ją samochód, lub spadając zahaczyła o coś po drodze. To ze łapka jest złamana nie wiedziałem od razu, kotka nie pozwalała na dokładne oględziny, Zima, dużo śniegu i jeszcze to że za kilka dni ja złamałem kość dłoni spowodowało to ze u weterynarza byłem po tygodniu. Weterynarka założyła uciskowy opatrunek, i razem mieliśmy złamane łapki. Wcześniej karmiłem ją w miejscu gdzie leżała, za potrzebą sama chodziła, resztę czasu leżała. Szkoda mi jej było chciałem by kość zrosła się jej jak najszybciej. Niestety zrosła się krzywo ( opatrunek nie był sztywny ). Nastała wiosna i kotka dojrzała do 1 rui. Znowu wracam z pracy, a tu pusto w domu, nikt nie wita mnie miauczeniem już słyszanym na schodach. Nie ma. Szukam, ale w nocy nic nie widać, i z ciężkim sercem czekam do rana. Od rana wypatruje kotki. Nie ma jej nigdzie. Psy, samochody skutecznie mogły ja przegonić. Myślę- przyszła ruja i wyskoczyła na balety. Wieczorem sprzątam miskę i kuwetę, przyznam robie to z ciężkim sercem. Jeszcze raz wychodzę późnym wieczorem z nadzieją że ją znajdę. Około północy słyszę klakson… o tej porze !!? zwariował - myślę, ale wyglądam przez okno i słyszę: miał, miał i oouuł, zobaczyła mnie, widocznie przyszła pod okna a samochód mógł ja wystraszyć. Szybko ubieram się i biegnę za blok, wołam, jest. Jejku, wszystko jej wybaczyłem, biedna wystraszona, mokra ( za dnia była wiosenna burza) śmierdząca smarami z samochodów, bo pewnie chowała się pod autami. Jak poczuła ze to ja to wtuliła się we mnie. Była w pełni rui. Na drugi dzień jadę do weterynarza na oględziny. Dostaje blokadę rui. Jak miała kontakt z kocurem to będę wujkiem. Zaczyna się odliczanie o i obserwacja. Termin mija, cóż nie zostałem kocim wujkiem. Od tego czasu zabezpieczam okna, trochę to jej nie w smak, bo lubiła spacery na parapecie, ale to dla jej bezpieczeństwa, bo bawiące się dzieci tez już raz rzucały kamieniami do niej. To tyle jej historii. ...

to część materiałów o kotce które trafią na kocia stronę.Co do złamana. Nasza wetka wysłała mnie do weta w Koźlu, bo on specjalizuje się w złamaniach, taki ortopeda. Tam o mało co, a nie skończyło by się awanturą, chciał uśpic kotke, a mi dac innego kota na podmianę, w dodatku gadułę ;) W garażu gdzie trzymał rentgena, nie mial ani mocowania dla zwierzaka, no bo przecież zwierze nie polezy chwile w spokoju, jak go boli i się boi. Wystarczyłby prosty stelaż z pasami do zapięcia łap. Co mu zresztą pokazałem w jak prosty sposób by miał spokój z tym. Potem jednak wystraszył się mojej reakcji ( acha, ja sam, w fartuchu ołowianym i z ręką w gipsie miałem trzymać oszalałego kota z strachu i bólu) przyniósł zastrzyk, na 3 godziny kotka została uśpiona, a ja z dłonią w gipsie wróciłem do naszej wetki. Skasował tylko 50 pln za fotkę i odesłał do mojej wetki. Jazda samochodem w zimę w takim stanie, to raczej głupi wybryk. Ale dałem radę, zadzwoniłem tylko by poczekała. Zrobiła opatrunek jak mogła najlepiej, no ale wyszło jak wyszło.

Co do1 rui, to przegapiłem, nie znałem objawów :(

silesius

 
Posty: 595
Od: Pon sty 12, 2009 20:16
Lokalizacja: Kicidomek

Post » Śro mar 04, 2009 20:47

Koty drogie,co tak daleko.To ja ,walczaca z grypskiem.Prosze na pierwsza.

ARNOLD

 
Posty: 1251
Od: Czw gru 18, 2008 12:31
Lokalizacja: Ruda Śląska

Post » Śro mar 04, 2009 21:09

przecież wpycham na pierwsza, piszę i piszę :P

silesius

 
Posty: 595
Od: Pon sty 12, 2009 20:16
Lokalizacja: Kicidomek

Post » Śro mar 04, 2009 23:15

silesius

 
Posty: 595
Od: Pon sty 12, 2009 20:16
Lokalizacja: Kicidomek

Post » Śro mar 04, 2009 23:19

Kiciusia znalazła swoje gwiezdne wrota, a wlaściwie szafowe drzwi. Otóz drapie od pewnego czasu zasuwane drzwi do szafy.Jak otworzę, i chcę pokazać jej środek, to tylko miauczała. Teraz wiem o co chodzi :)
To jej sposób na mnie, ja się interesuje co ona robi, zacznę mówic, ona odpowiadac, i tak od słowa do miauku, dochodzimy do porozumienia. Chodzi jej o miskę :D

silesius

 
Posty: 595
Od: Pon sty 12, 2009 20:16
Lokalizacja: Kicidomek

Post » Śro mar 04, 2009 23:20

a jak się kłóci jak nic jej nie spadnie z kociego nieba, to znaczy z deski do krojenia :)..ona zna dźwięk krojonego mięska :)

silesius

 
Posty: 595
Od: Pon sty 12, 2009 20:16
Lokalizacja: Kicidomek

[poprzednia][następna]



Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: kasiek1510, Paula05, puszatek i 93 gości